MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tak bardzo chce się żyć

Danuta Kuleszyńska
Stanisława Fortuna sołtysem Białkowa została w lutym tego roku. Wcześniej pracowała w zakładzie karnym, w pegeerach prowadziła sprawy socjalne. Mąż Edward pracuje w skupie złomu w Lubsku. Ma dwie dorosłe córki i syna oraz dwie wnuczki i dwóch wnuków. Uwielbia pracę w ogródku. W sierpniu ubiegłego roku wykryła u siebie guza piersi.
Stanisława Fortuna sołtysem Białkowa została w lutym tego roku. Wcześniej pracowała w zakładzie karnym, w pegeerach prowadziła sprawy socjalne. Mąż Edward pracuje w skupie złomu w Lubsku. Ma dwie dorosłe córki i syna oraz dwie wnuczki i dwóch wnuków. Uwielbia pracę w ogródku. W sierpniu ubiegłego roku wykryła u siebie guza piersi. fot. Bartłomiej Kudowicz
Rozmowa ze Stanisławą Fortuną, sołtyską Białkowa w gminie Lubsko

- Fortuna... Ładne ma pani nazwisko. - To prawda, ale z zamożnością nie ma nic wspólnego. Choć nie miałabym nic przeciwko temu, by bogactwo z nazwiskiem szło w parze.

- Jest aż tak źle? - Nie narzekam na finanse, choć zawsze mogło by być lepiej. Jak mieszkałam kiedyś w Nowińcu, czyli na dzisiejszej ulicy Warszawskiej w Lubsku, to mieliśmy stawy hodowlane, osiem hektarów ziemi. A w Białkowie mam tylko ten ogródek, który pani widzi.

- Kobiecie ciężko żyć na wsi? - Tutaj na pewno, bo ciągle jest coś do remontu. Sześć lat temu kupiliśmy z mężem ten domek i stale jest robota. No a poza tym w Białkowie nie ma gazu, kanalizacji...Autobusy jeżdżą tylko dwa: jeden z rana, drugi po południu. Jak się nie ma samochodu, to trzeba liczyć na pomoc sąsiedzką. Na początku trudno mi było się do tego przyzwyczaić, ale jestem optymistką, więc łatwiej wszystko znoszę.

- Chorobę też? - Raka potraktowałam z lekkim humorem. Jak się dowiedziałam, że jest złośliwy, to tak jakby ktoś kubeł zimnej wody wylał mi na głowę. Ale to trwało dwie, może trzy godziny. A potem sobie wymyśliłam, że to nie żaden rak. Przestałam o nim w ogóle myśleć.

- Nawet wtedy, gdy straciła pani włosy? - A miałam piękne, długie, aż do pasa...Kilka lat hodowałam...Przed chemią pojechałam do fryzjera w Zielonej Górze. Młody chłopak nie chciał mi ich obciąć. Nie szkoda pani? - pytał. A ja na to: dziecko drogie, ja i tak je stracę, więc tnij i nie żałuj.

- Pani żałowała, płakała? - A skąd! Rozstałam się bez żalu żadnego. Rozpacz nic by nie zmieniła. Tak miało być i koniec. Poza tym włosy odrastają. Niech pani zobaczy: mam teraz kręcone...

- Ale wcześniej głowa była łysa. Jak pani to zniosła? Spojrzała w lustro i... - ...ha,ha,ha...i się roześmiałam. Zostało mi kilka kosmyków, poszłam do łazienki, wzięłam maszynkę i ogoliłam się na kolano. Córka nie wiedziała jak się zachować, a ja do wszystkiego podeszłam ze śmiechem i żartem.

- A po operacji o czym pani myślała? - Po operacji bardzo chce się żyć. Jak śmierć zajrzy do oczu, to człowiek inaczej na to życie zaczyna patrzeć. Inne są wartości...Ja już się tak nie spieszę, nie pędzę, nie denerwuję...Cieszy mnie wszystko: moje trzy koty, dwa psy, żółw...Każdy dzień, każda chwila....Żałuję tylko, że w ogródku pracować nie mogę. Po operacji lekarz zabronił się przemęczać. Może to i dobrze, bo teraz mogę więcej zająć się naszą wioską.

- W Białkowie mieszka pani dopiero od sześciu lat. I już została sołtysem. Dlaczego ludzie pani zaufali? - Nie wiem. Trzeba o to ludzi spytać. Część wioski mnie poprosiła...Na zebraniu ktoś podał moją kandydaturę, ale do końca nie byłam przekonana, czy powinnam te obowiązki brać na siebie. Po operacji byłam dopiero kilka miesięcy... A ja mam taki charakter, że jak za coś się biorę to doprowadzam do końca.

- Może kobiety rządzą lepiej? Na pewno rządzimy sercem.

- I co te serce pani podpowiada? - Oj w Białkowie dużo jest do zrobienia. Bolączką wsi są drogi. Jak pani jechała, to pewnie odczuwała... Ten bruk okropny...Ale to droga powiatowa i my tu nic do gadania nie mamy. Mieli z powiatu przyjechać, obejrzeć, ale jeszcze nie przyjechali...Wewnątrz wioski też są drogi i te moglibyśmy zrobić. Kanalizacja jest potrzebna, w sprawie gazu wniosek już poszedł do gminy...

- Słyszałam, że stawia pani na młodych. - I dobrze pani słyszała. Bo jeśli młodzież zaangażuje się w życie wioski, to Białków nie umrze. A jeśli młodzi stąd wyjadą, jeśli nic ich nie zatrzyma, to wieś podupadnie... Gospodarzy u nas zostało niewielu...Może jest czterech, którzy mają krowy...

- Czym chce pani zatrzymać młodzież, żeby nie uciekała ze wsi? - Żeby mieli jakieś zajęcie. Chcę zrobić siłownię dla chłopców. Mamy drużynę piłkarską, więc szukam sponsora, żeby zakupił dla nich koszulki. Mamy zdolną muzycznie młodzież...pięknie grają i śpiewają, a pani Krysia Zięba prowadzi z nimi zajęcia...Świetlicę kończymy remontować, żeby komunie mogły się odbywać i inne imprezy wiejskie...Dostaliśmy fajne kolumny od gminy, więc nagłośnienie już jest... Chcę powołać stowarzyszenie mieszkańców, będziemy pisać projekty, żeby z unii pieniądze ściągnąć...Gmina zakupiła kawałek łąki, więc boisko by się przydało, albo stadionik mały...Oj roboty jest...A ponieważ jestem optymistką, to wierzę, że nam się uda.

- Lubi pani Białków? - Lubię. I choć wielkich atrakcji u nas nie ma, to fajnie się tutaj mieszka. Bo fajni ludzie tu żyją.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska