Jeśli wyruszymy z Sulechowa do Łęgowa, to w połowie drogi, w lesie, w pewnym momencie znajdziemy trasę prowadzącą w gęstwinę leśną. Warto tam skręcić.
- Często turyści przyjeżdżali do wsi i pytali, jak trafić do tego ogromnego głazu, w końcu postanowiłem oznakować miejsce, gdzie należy skręcić - opowiada ksiądz Olgierd Banaś z Łęgowa. Z pomocą życzliwych znalazł inny wielki kamień i ustawił go przy drodze do największego głazu nad środkową Odrą. Teraz widniej na nim strzałka i napis "80 m".
Niesamowity eratyk to pomnik przyrody nr 500. W obwodzie ma 15 m, wysokość 2 - 2,9 m, ale dokładnie nie wiadomo ile, bo jest zapadnięty w ziemię. - Ciekawe ile waży - zastanawia się O. Banaś.
Jednak największe zainteresowanie - i to od ponad półtora wieku - budzą wyryte na nim znaki. Mają 12 cm wysokości, zaś długość całego napisu liczy 80 cm. Są to runy. A skoro runy to wikingowie! Lecz skąd u nas wikingowie?
Opowieść o wikingach krążyła już w XIX w. niemieckiej prasie lokalnej. A nad autentycznością run zastanawiali się Niemcy i głowią się również współcześni. Rzecz bowiem ciekawi i wciąga.
Jest też żartobliwa wersja pochodzenia run, znana z prasy niemieckiej. Że znaki na eratyku to żart, na jaki pozwolił sobie jeden z dawnych właścicieli Łęgowa. Nabrali się na to nawet uczeni z Berlina sprowadzeni przez studenta Królewskiego Pedagogium. Ponoć runy wyrył miejscowy kołodziej, a napis brzmi: "To napisał Nicolai".
Jakakolwiek jest prawda, głaz wciąż wabi swą tajemniczością.
Cały artykuł w "Tygodniku Zielonogórskim" w sobotę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?