- Tak - przytakiwałała torturowana kobieta. A to oznaczało tylko jedno - stos.
Już drugi dzień przebywamy w zielonogórskim muzeum tortur. Wczoraj poznaliśmy narzędzia do cięcia, łamania i kłucia. Dziś zaglądamy do największego skarbu - do tzw. Extractu, czyli wyciągu z protokołów z przesłuchań kobiet oskarżonych o czary.
- Jest to skrót z czterech ksiąg - pokazuje dokument dyrektor muzeum Andrzej Toczewski. - Prawdopodobnie posłużył on rodzinom oskarżonych do interwencji na dworze cesarskim, zakończonej uniewinnieniem dwóch kobiet. Jest to jedyny zachowany dokument dotyczący zielonogórskich procesów czarownic.
Pierwszy stos
Pierwszy proces czarownic odbył się w 1640 r. Oskarżono i spalono cztery kobiety: żonę wachmistrza, markietankę i żony dwóch zwykłych żołnierzy. Egzekucję wykonano na rozkaz dowódcy oddziału szwedzkiego stacjonującego wówczas w Zielonej Górze.14 lat później podobny los spotkał 84-letnią mieszkankę Łężyc Katarzynę Funck oskarżoną o odebranie mleka kilku krowom sąsiadów, sprowadzenie na wieś burzy oraz wywołanie choroby.
Jednak najgłośniejsze procesy czarownic ruszyły w 1663 r. Oskarżenia rozpoczął właściciel Przylepu Melchior von Landskron podejrzewający Helenę Kilch o spalenie oberży. Torturowana kobieta przyznała się i oskarżyła kolejne osoby. W ciągu trzech lat zginęły 23 kobiety, głównie mieszkanki okolicznych wsi.
- Ofiar byłoby jeszcze więcej, gdyby oskarżano jedynie ubogie kobiety - mówi Toczewski. - Jednak kiedy przed śledczych trafiły bogate zielonogórskie patrycjuszki, rodziny natychmiast zaczęły interweniować, docierając nawet na dwór cesarski.
Dwie kobiety uratowano. W 1669 r. zakazano zielonogórskim sądom wydawania wyroków śmierci w procesach o czary.
Zielona Góra nie była wyjątkiem. W tym samym czasie płonęły stosy m.in. Zbąszyniu, Bytomiu Odrzańskim, Sulechowie, Szprotawie, Świebodzinie, Krośnie Odrzańskim, Gubinie, Głogowie i Gorzowie. - W samych tylko Strzelcach Krajeńskich w czasie dwóch miesięcy spalono 150 kobiet.
Ostatni stos
A kiedy ostatni raz w Zielonej Górze zapłonął stos? W 1796 r. Rok wcześniej, 11 września, 59-letni Kirschke podpalił dom w Przylepie. W ogniu zginęło dziecko. Podpalacz został szybko zatrzymany i trafił do aresztu w Zielonej Górze. Zarzucano mu również inne podpalenia. Co było przyczyną zbrodni? Zawiedziona miłość. Kirschke podłożył ogień z zemsty na niewiernej narzeczonej. I niewiele to miało wspólnego z czarami.- Jednym z największych nieszczęść jakie mogło dotknąć mieszkańców był pożar, który wywołany w jednym miejscu natychmiast przenosił się na sąsiednie domostwa. Dlatego w sposób bardzo okrutny karano podpalaczy - tłumaczy historyk dr Stefan Dąbrowski. - A w tym przypadku w ogniu zginęło dziecko. Karą za to mogło być spalenie na stosie. Takie przypadki wcześniej się zdarzały.
Wyrok wykonano 10 marca 1796 r. (kronikarz Führling, na którego powołuje się Hugo Schmidt, autor przedwojennej monografii Grünberga) lub 10 czerwca (kronika Johna). Miejsce kaźni wyznaczono na łące przed Płotami, niedaleko miejsca zbrodni.
- Jak odnotował Führling na stos zużyto 23 sążnie drewna, 10 kop chrustu i dwie kopy słomy. Do tego dołożono jeszcze siarkę i smołę - wylicza Zbigniew Bujkiewicz z Archiwum Państwowego w Starym Kisielinie.
Prawdopodobnie było to ostatnie publiczne wykonanie wyroku śmierci poprzez spalenie na stosie.
JAK BADANO CZAROWNICE
Wielką sławę zdobyła holenderska miejscowość Oudwater, gdzie dokonywano próby wagi. Dzięki przywilejowi wydanemu przez cesarza Karola V, rada miasta mogła wystawiać zaświadczenie o pozytywnym zaliczeniu próby, które wykluczało podejrzenie o uprawianie czarów. Setki ludzi jechało tam po taki dokument. Jednak wielu z nich, ze strachu w ostatniej chwili się wycofywało.
KOGO SĄDZIŁ ZIELONOGÓRSKI TRYBUNAŁ:
FRAGMENT PRZESŁUCHANIA ELŻBIETY GRASSE PO TORTURACH 27 PAŹDZIERNIKA 1664 r.
- Kiedy oskarżona ostatnio do komunii przystępowała? - pytał sąd.
- W roku 1663 w czwartek przed Zielonymi Świętami - odpowiedziała.
- Czy to prawda, że oskarżona była czarownicą i na Łysej Górze bywała?
- Tak.
- Czy to prawda, że diabeł do nich [wg zeznań oskarżona namawiała na czary 14-letnią służącą Urszulę - red.] na balkon przyszedł?
- Tak, służąca go jeszcze nie znała i przywoływała na górę, bo sądziła, że to człowiek.
- Czy to prawda, że miał czarne ubranie i buty i wyglądał jak czeladnik sukienniczy?
- Wyglądał jak wędrowny czeladnik.
- Czy to prawda, że nazywał się Martin?
- Tak.
- Czy to prawda, że jej gach zażądał, aby mu ciało i duszę oddała?
- Tak było wtedy i w następnych latach.
- Czy to prawda, że odwiedzał ją przez wszystkie lata, żeby patrzeć, co ona czyni?
- Odwiedzał mnie przez wiele lat.
- Czy to prawda, że odtąd przez wszystkie lata do niej przybywał i nierząd z nim nienaturalny uprawiała?
- Tak. Byłam ze swoim gachem w ciąży.
- Czy to prawda, że jego natura była bardzo gorąca, a także niezbyt lekka i że takie odnosiła wrażenie?
- Broniłam się z niewielką siłą.
- Czy to prawda, że oskarżonej czart maścią czarownic czoło i piersi smarował?
- Tak.
- Czy to prawda, że owa maść do więzienia została przyniesiona i wrzucona do pieca, gdzie paliła się z trzaskiem?
- Tak.
- Czy to prawda, że myła się tylko w piwnicy?
- Tak.
- Czy to prawda, że nikt, także jej mąż, o tym nie wiedział, ponieważ ona, spodziewając się jego przyjazdu, wszystko sama robiła?
- Potwierdzam w całości - mąż kładł się spać, a ja wychodziłam na dwór i kładłam się na ziemi.
Tomasz Czyżniewski
0 68 324 88 34
[email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?