MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Szlabany utrudniają życie

Janczo Todorow
- System z opłatami za wjazd na teren szpitala jest zły - uważa Robert Machyniak. - Wystarczy, że wjedziesz na parę minut, a płacisz tyle, co za godzinę.
- System z opłatami za wjazd na teren szpitala jest zły - uważa Robert Machyniak. - Wystarczy, że wjedziesz na parę minut, a płacisz tyle, co za godzinę. Janczo Todorow
Nie wszyscy są zadowoleni, że za wjazd na teren 105. Szpitala Wojskowego w Żarach trzeba płacić. Twierdzą, że to przesada, a sama procedura związana z uiszczeniem opłaty utrudnia życie i zabiera czas.

Przez wiele lat wjazd na teren lecznicy był darmowy i samochodem można wyło dojechać do każdego z oddziałów. Teren jest bardzo rozległy i pokonanie go piechotą zajmuje sporo czasu. Dyrekcja postanowiła zrobić z tym porządek i wynajęła firmę, która zamontowała specjalne szlabany i pobierała opłaty. Wiele osób narzekało na ograniczenia, twierdząc, że dostęp do szpitala powinien być bez ograniczeń. Po jakimś czasie umowa z firmą została zerwana i znowu można było wjeżdżać i wyjeżdżać bez ograniczeń. W maju tego roku inne przedsiębiorstwo zamontowało szlabany i po raz kolejny wprowadzono system opłat. Kierowcy muszą zapłacić zarówno za postój na parkingu przy poliklinice, jak i za wjazd na teren lecznicy.

- Jest to złe rozwiązanie - narzekają taksówkarze. - Bardzo często musimy zabrać jakąś staruszkę z oddziału szpitalnego, która wraca do domu. I za parę minut postoju musimy zapłacić cztery złote. To zbyt drogo. Jeżeli muszę zrobić dziennie kilka takich kursów, to już muszę sporo wybulić. W innych szpitalach nie ma takich zasad. Gdy wieziemy kogoś do wojskowej lecznicy i musimy go wysadzić przy bramie. Bo tam wszędzie są znaki zakazu zatrzymywania się, więc gdzie się zatrzymać i zostawić pasażera?

- Byłem tylko osiem minut i musiałem zapłacić tyle samo, co za godzinę - mówi Robert Machyniak. - System ze szlabanami i opłatami nie jest trafiony. Wyjeżdżając trzeba wysiadać z auta biec do kasy i szukać drobnych. Robią się korki.
Małżeństwo z Żar kilka razy dziennie odwiedza chorą krewną. Żeby dojechać do oddziału, muszą płacić kilka razy. A jak się przekroczy godzinę, choć o kilka minut, to już trzeba wydać osiem złotych. - Tygodniowo zbiera się spora suma - dodaje żona.

- Niektórzy lubią tylko narzekać - uważa pan Jacek. - Ja również muszę często wjeżdżać do szpitala, bo wożę mamę na rehabilitację. No i płacę, bo takie są zasady. Nie ma innego wyjścia. Przedtem trawniki zastawione były autami. Był straszny bałagan i nie było miejsc postojowych. Teraz wreszcie jest porządek.

Dla tych, którzy wyjeżdżają zorganizowano oznakowaną zatoczkę, na której powinni się zatrzymać i następnie udać się do kasy, aby zapłacić. - Nikt jednak tego nie robi. Wszyscy kierowcy stają pod szlabanem - mówi Andrzej Sodkiewicz, zastępca dyrektora do spraw techniczno-ekonomicznych. - Z tego powodu tworzą się kolejki, które blokują skrzyżowanie z drogą do szpitalnego oddziału ratunkowego. Jeżeli chodzi o taksówki, to każdy kierowca może wjechać na 15 minut na parking przy poliklinice, nie płacąc ani grosza. Nie ma powodu, żeby kogoś zawozić pod drzwi oddziału. Jeżeli trzeba dostarczyć pacjenta do SOR albo do przychodni, to lekarz podbija bilet i kierowca nie płaci. Jeżeli chory po leczeniu wraca do domu, a ma dysfunkcję ruchową, to szpital ma obowiązek, aby go przetransportować. Nie jest potrzebna taksówka. Gdy może chodzić, to dotrze do parkingu przy poliklinice, na którym samochód może zaczekać za darmo przez 15 min - dodaje A. Sodkiewicz.
Te zasady nie są wszystkim znane, bo ludzie zwykle nie czytają regulaminów.

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska