Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sylwia i Radosław Długoszowie: - Kubuś widzi!

Katarzyna Borek 0 68 324 88 37 [email protected]
Sylwia i Radosław Długoszowi. Znają się trzy lata, od dwóch są po ślubie. Sylwia wychowuje synka, Radek pracuje w zakładzie konstrukcji stalowych. Mieszkają w Zielonej Górze. Kubuś to ich jedyne dziecko, 31 lipca skończy dwa latka.
Sylwia i Radosław Długoszowi. Znają się trzy lata, od dwóch są po ślubie. Sylwia wychowuje synka, Radek pracuje w zakładzie konstrukcji stalowych. Mieszkają w Zielonej Górze. Kubuś to ich jedyne dziecko, 31 lipca skończy dwa latka. fot. Marek Marcinkowski
Rozmowa z Sylwią i Radosławem Długoszami, rodzicami Kubusia, który choruje na nowotwór oczu

- Wróciliście z kliniki onkologicznej w Essen, do której Kubuś wyjechał między innymi dzięki hojności naszych Czytelników. Ciągle pytają nas, jak teraz czuje się Wasz synek?
Sylwia: - Super! Guzy wapnieją i się kurczą. Radioterapia podziała jeszcze kilka tygodni, ale niemieccy lekarze już są dobrej myśli.
Radek: - 14 lipca mamy badania kontrolne. Wiemy, że walka o Kubusia może być jeszcze długa. Nie wiadomo, czy miesiące, czy lata, ale jest olbrzymia szansa. Rezygnacja z leczenia w Polsce była najlepszą decyzją. W Essen dziwili się, że taki nowotwór ktoś chciał zwalczyć chemioterapią...

- Kubuś brał ją pół roku.
Radek: - Tylko marnowaliśmy czas. Klinika w Essen to inny świat. Niecałe 700 kilometrów od Zielonej Góry, a jakbyśmy polecieli w Kosmos się leczyć. Inna diagnoza, inna forma leczenia, inna technika.
Sylwia: - Inne podejście. Niemcy zainteresowali się nawet tym, dlaczego Kubuś chwiejnie chodzi. W Polsce żaden lekarz nie przystał zdziwiony na korytarzu.
Radek: - Niemiecki podaje rękę, przedstawia się. O medycynie mówi fachowo, ale przystępnie. Nie znając języka, czuliśmy bezpieczniej niż w Polsce. Tu, jak umierało dziecko, zamykano wszystkie drzwi do sal, by dusza nie zabrała do nieba któregoś z kolegów...

- Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego to właśnie Kubuś ma raka?
Sylwia: - To było moje pierwsze pytanie.
Radek: - Kolejne brzmiało: Dlaczego my? Po pierwszym szoku skupiliśmy się jednak na walce o Kubusia.
Sylwia: - Od polskich lekarzy słyszeliśmy, że możemy sobie szukać kliniki za granicą, ale wszędzie powiedzą nam to samo - że nic nie da się zrobić.
Radek: - Ciągle to powtarzali. Nie pokazywali żadnej innej szansy. Tylko chemia i usunięcie oczek. Z tym nie mogliśmy się pogodzić.
Sylwia: - Dlatego przyszliśmy po ratunek do "Gazety Lubuskiej". Najtrudniejsze było przełamanie się i wyjście z naszą historią do mediów.
Radek: - Było warto. Dzięki Czytelnikom dostaliśmy nie tylko pieniądze, ale i szansę leczenia za granicą. Przecież gdyby nie artykuł w "Gazecie Lubuskiej", nie spotkalibyśmy Pawła Andrzejewskiego, który wysłał nas do Essen.

- Wiem, że teraz z całej Polski dzwonią do was rodzice dzieci chorujących na nowotwór oczu.
Sylwia: - Skoro polscy lekarze nie potrafią, my musimy pokazywać drogę innej terapii. Wspieramy choćby Sewerynka z Drezdenka, o którym też pisaliście.
Radek: - U nas leczą, żeby leczyć. Za granicą, żeby wyleczyć. Z Essen raz zadzwonili do Polski, czy kogoś interesuje konsultacja. Nasz lekarz powiedział "nie" i odłożył słuchawkę. Jeśli tak się sprawy mają... U nas jest rutyna - guza chemią, a jak nie zadziała, to usuwamy oczy. Jak dobrze, że się nie zgodziliśmy!!! Najgorsze jednak, że dzwonią do nas rodzice dzieci, którym już usunięto oczka. Jeden taki przypadek, drugi, kolejny... Jakby u nas jacyś rzeźnicy, a nie lekarze pracowali!
Sylwia: - Nam wmawiali, że na jedno oczko Kubuś nie widzi. Po co je trzymać, przecież są protezy... A niemiecki profesor oświadczył, że synek widzi. Że w przyszłości może sam czytać! Płakaliśmy wszyscy, nawet tłumaczka.

- Pani Sylwio, pierwszy raz widzę, że się pani uśmiecha.
Sylwia: - Bo jestem w miarę spokojna o Kubusia. Włoski i rzęski mu odrosły. Zaczął samodzielnie chodzić. Są pieniądze na leczenie i olbrzymie wsparcie od ludzi. Byliśmy kilka dni temu w Gimnazjum nr 6 w Zielonej Górze, którego uczniowie zbierali na leczenie Kubusia. Z jaką nadzieją dzieci wręczyły nam te pieniądze.
Radek: - Chcemy jeszcze raz podziękować "Gazecie Lubuskiej", wszystkim Czytelnikom i osobom, które w jakikolwiek sposób nam pomogły.

CZEKAMY NA SYGNAŁY OD WAS

Chcemy kontynuować temat sposobu leczenia nowotworów oczu u dzieci w Polsce i za granicą. Jeśli masz jakieś doświadczenia - negatywne, ale i pozytywne - skontaktuj się z autorką artykułu Katarzyną Borek - 0 510 026 990, [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska