Tutaj najważniejszy jest czas. W 1991 roku naliczono ponad 68 tys. Sybiraków, dziś pozostało ich niespełna 32 tys.
- Mamy już wrażenie, że to jest gra na czas, czekanie aż on rozwiąże ten problem - mówi Edward Daszkiewicz. I dodaje, że w jego sytuacji wymiar finansowy renty nie ma większego znaczenia, ale chodzi tutaj o sprawiedliwość. I o tych ludzi, którzy przeszli gehennę, a teraz nie mają na lekarstwa.
Od 15 lat trwa walka o zrównanie wszystkich Sybiraków. Zwłaszcza że nie jest znany klucz podziału na tych, którzy renty otrzymują i tych, którzy tych świadczeń decyzją ZUS są pozbawieni. Chyba, ze obowiązuje klucz geograficzny. Oto średnio w kraju ponad 80 proc. stających przed orzecznikami Sybiraków otrzymuje renty. Są regiony, w których każda osoba po takich życiowych przejściach może liczyć na przychylność. W Lubuskiem ten współczynnik wynosi 23 proc. Pytani o to orzecznicy maja jedną odpowiedź - nie ma możliwości dowiedzenia, że dolegliwości mają związek z pobytem na tzw. ziemi przeklętej.
- Tymczasem na całym świecie zrozumiano, że sam pobyt w obozach odciska piętno na psychice i na zdrowiu - dodaje Daszkiewicz. - Katedra Psychiatrii Collegium Medicum UJ po wieloletnich badaniach potwierdza istnienie czegoś takiego jak tzw. zespół obozowy, a rzecznik Praw Obywatelskich już trzykrotnie żądała zrównania praw wszystkich Sybiraków. A my wciąż jesteśmy na etapie rozmów i obiecanek.
Sytuacja jest surrealistyczna. Oto Edward Daszkiewicz nie otrzymał świadczeń, ale już jego brat, w Łobzie, owszem. Czytamy o kolejnych rodzinach. Wystarczy mieszkać w Krakowie, czy Inowrocławiu... Są też przypadki, że osobom, o który wydano pozytywne decyzje w innych regionach, cofnięto je w Zielonej Górze. I doszło już do tego, że siostra boi się przyznać siostrze, że otrzymuje taką rentę. Aby siłą rozpędu i jej nie wycofano świadczeń...
Do rąk prezydenta Komorowskiego trafił apel Sybiraków, w którym m.in. czytamy: "Panie Prezydencie, umiera nas rocznie około 2,5 tys., pozostało 32.000, z tego nie posiada statusu osoby represjonowanej około 3.000.
Co na to polskie prawo? Sąd Najwyższy w 2000 z jednej strony stwierdził, że wytyczne prezesa ZUS lub działającego w jego imieniu lekarza naczelnego zakładu nie stanowią powszechnie obowiązującego prawa oraz iż nie ma domniemanego prawnego związku przyczynowego między deportacja, a stanem zdrowia powodującym całkowitą lub częściową niezdolność do pracy...
Więcej o tej sprawie przeczytasz w sobotnio-niedzielnym (19-20 października), papierowym wydaniu "Gazety Lubuskiej"
Kup aktualne wydanie "Gazety Lubuskiej" w wersji elektronicznej. Wyślij SMS o treści EGL na numer 72466 (koszt SMS-a to 2,46 zł). Otrzymany kod aktywuj na stronie **
**
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?