Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Światowy Dzień Dziergania w Miejscach Publicznych spędziły... na wspólnym robieniu na drutach!

Natalia Dyjas-Szatkowska
Natalia Dyjas-Szatkowska
Jak dziergać, to tylko w najlepszym towarzystwie. Przekonują o tym panie z naszego regionu.
Jak dziergać, to tylko w najlepszym towarzystwie. Przekonują o tym panie z naszego regionu. Natalia
Czy wiedzieliście, że w drugą sobotę czerwca przypada Światowy Dzień Dziergania w Miejscach Publicznych? Po raz kolejny w Zielonej Górze świętowały tę nietypową datę panie z całego regionu. Bo, jak przekonują, dzierganie to nie tylko okazja do wyciszenia, ale i... nawiązania niezwykłych znajomości.

Jak to z tym całym dzierganiem się zaczęło? Najpierw w zielonogórskiej Bibliotece im. C. Norwida odbyło się spotkanie, na którym setka mieszkańców razem dziergała ośmiorniczki dla wcześniaków. Te małe, niepozorne przedmioty pozwalają noworodkom przetrwać pierwsze dni w inkubatorze. Panie robią je na szydełku, mamy zaś przytulają, by zabawka przeszła ich zapachem. A maluch, dzięki długim mackom ośmiorniczki (przypominającym pępowinę), czuje się jak w brzuchu matki, co bardzo go uspokaja.

Z tej grupy zostały najwytrwalsze panie, które teraz spotykają się raz w miesiącu na wspólnym dzierganiu.

- Zimą dziergamy razem w kawiarni - mówi Bogumiła Husak. - Latem spotykamy się na świeżym powietrzu.

Tak jak w sobotę, 9 czerwca, kiedy to przypadł... Światowy Dzień Dziergania w Miejscach Publicznych. Tuż po godz. 11.00 do jednego z zielonogórskich ogródków zaczęły schodzić się kolejne panie. By razem robić na drutach czy szydełku, ale przede wszystkim ze sobą pobyć i porozmawiać. Bo, jak mówią, to jest w tym wszystkim najlepsze.

Trudno się przebić przez ten przyjacielski gwar. Ktoś pokazuje nową włóczkę, która właśnie przyszła w paczce z odległego kraju. Ktoś pyta, jak zrobić sweter tą całkiem nową metodą. Ktoś wczoraj widział filmik, na którym pan tłumaczył, jak wydziergać w nietypowy sposób chustę...

- Tylko niech pani nie pisze, ile te włóczki kosztują, bo już nam mężowie nie pozwolą dziergać - śmieją się panie, ale zaraz są gotowe opowiedzieć o swojej nietypowej pasji.

Podczas sobotniego dziergania jak zwykle nie zabrakło: wspomnianej już Bogumiły Husak (która nawet stworzyła "Słownik Szydełkowy Czterojęzykowy", wydany przez Wydział Humanistyczny Uniwersytetu Zielonogórskiego, a na szyi nosi wisiorek z... szydełkiem); pani Małgorzaty (której córka też pragnie nauczyć się robić na drutach, bo: "te spotkania mamy są takie fajne"), Emilii Piotrowicz (która skrzyknęła inne panie na facebooku); Róży Wawrzyniak, pani Renaty i Pauliny (co chwilę wymieniających się uwagami i dobrymi radami); Krystyny Kołackiej (gotowej przyjechać na każde spotkanie z Łagowa... w powiecie krośnieńskim) i Barbary Jarmużek (na drutach robiącej od 40 lat). Potem do grupy dołączają jeszcze kolejne panie (na dziergającego mężczyznę Lubuszanki wciąż czekają). Widać, że wszystkie bardzo się lubią, razem jeżdżą na Drutozlot do Torunia, czyli zjazd miłośników robienia na drutach.

- Spotykamy się zazwyczaj na godzinę, kto może dłużej, to na dwie - tłumaczy pani Bogusia. A jej koleżanki zgodnie przyznają, że to wspólne dzierganie jest ważne dlatego, że dzięki niemu można poznać ciekawych ludzi oraz zawiązać przyjaźnie na lata. I bez robótki nie wyobrażają już sobie życia.

- Ze mnie zawsze się rodzina, znajomi śmieją, że się nie ruszam bez robótki - mówi ze śmiechem pani Basia. - Ale ja się czuję bezpieczniej i dzięki temu wiem, że jak mam chwilę, to mogę trochę podziergać.

- I telewizji można posłuchać bez wyrzutów sumienia - dodaje Małgorzata Prętki. - Bo ma się świadomość, że nie siedzi się bezczynnie.

- Zresztą, my już tak mamy, że jak oglądamy jakiś film, to tylko pod kątem tego, kto jaki sweter nosi, by zrobić potem taki na drutach - śmieje się pani Emilia.

A jeśli ktoś myśli, że druty są tylko z metalu, to może grubo się zdziwić, gdyż produkowane są nawet z karbonu czy drewna brzozy!
Sama nauka robienia na drutach ma w sobie coś z integracji. Bo najczęściej panie dziergania nauczyły mamy albo babcie. A teraz Lubuszanki tradycję tę kontynuują. W domu pani Basi nawet jej syn umie... wykonywać haft.

Ale po co to całe dzierganie? Jaki jest w tym sens?

- Ono daje nam po prostu spokój, możliwość wyłączenia się od świata - mówią Lubuszanki.

To, co? Weźmiecie druty czy szydełko w dłoń? Nas panie przekonały!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska