Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Świąteczne pogotowie: Liczą się marzenia dzieci

Filip Pobihuszka 68 387 52 87 [email protected]
Lesław i Joanna Gerwazikowie chcą spełnić marzeń swych dzieci. Ale nie mają ani pracy, ani pieniędzy.
Lesław i Joanna Gerwazikowie chcą spełnić marzeń swych dzieci. Ale nie mają ani pracy, ani pieniędzy. fot. Filip Pobihuszka
- Na święta zawsze było wesoło. Teraz się boimy. Ten rok będzie najgorszy ze wszystkich - mówi rodzina Gerwazików. Pani Joanna jest po udarze, mąż Lesław stracił pracę. 12-letni syn Paweł ma porażenie mózgowe. Wraz z 15-letnią siostrą Anią mówią o swoich marzeniach.

Ul. Jasna ukryta jest na Starym Żabnie, wydawałoby się, że zapomniana przez Boga i ludzi. Na poddaszu poniemieckiego domku mieszkają Gerwazikowie: rodzice Joanna i Lesław oraz dzieci Paweł i Anią. Syn chodzi do szkoły specjalnej, córka do Gimnazjum nr 1. Mimo biedy, w domku czuć rodzinne ciepło.
- Pracowałam na poczcie, tej głównej, przy Zjednoczenia, przez dziesięć lat - wspomina pani Joanna. - Ale dziesięć lat temu miałam udar. Od tego czasu jestem na rencie, bo i kto mnie przyjmie do roboty w takim stanie.

W maju pracę stracił pan Lesław. - Nie zwolnili mnie, po prostu firma padła. Siedem lat tam robiłem. Szukałem czegoś nowego, dalej zresztą szukam, ale ciągle słyszę tylko: oddzwonimy. Teraz jestem na zasiłku - opowiada, ale żona przerywa. - Mąż przez te siedem lat tylko dwa razy był na chorobowym. Raz jak miał palec złamany, a drugi raz ze stłuczoną nogą - wtrąca.

- Pomaga mi we wszystkim, a jak coś obieca, to zawsze dotrzymuje słowa - dodaje pani Joanna. - Po udarze uczył mnie wszystkiego od nowa. Chodzić, jeść... Po prostu wszystkiego. Pawełkiem też się opiekuje. Co rano znosi go do busa, jak jedzie do szkoły, kąpie i przebiera. Ma anielską cierpliwość. W styczniu mija 16 lat naszego małżeństwa.

Dopóki pan Lesław pracował, święta u Gerwazików były naprawdę przyjemnym czasem. - Wesoło, z klimatem. A mąż zawsze przy nas - wspomina pani Joanna. - Teraz się boimy. Ten rok będzie najgorszy ze wszystkich - dodaje mąż.

Rodzina zapytana o wymarzone prezenty, nie bardzo wie, co powiedzieć. - Chcielibyśmy jakąś zabawkę edukacyjną dla Pawła, taki mały komputerek do nauki - nieśmiało zaczyna pani Joanna. - On ma tyle książek... Czasami weźmie którąś, przyłoży do noska i przeczyta jakąś literkę. Ma słaby wzrok, pożyczyliśmy 80 złotych, żeby kupić okulary. Taka kwota to dla nas bardzo dużo.
Ania też marzy o komputerze, ale prawdziwym. - I książkach do nauki angielskiego i niemieckiego. No i może jakichś kosmetykach... - dodaje nieśmiało.

A rodzice? Pani Joanna znów zaczyna wspominać dawne czasy. - Jak mąż pracował, to zawsze na święta dawał mi jakiś zestaw kosmetyków. Gdyby udało mu się teraz znaleźć robotę, to marzy mi się wyjazd na morze, bo nigdy nie byłam - przyznaje. - Ale najgorzej to właśnie dla męża jakiś prezent wybrać.

- Pracę bym chciał - mówi krótko pan Lesław. - Dzieci są najważniejsze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska