W grudniu 2002 r. do Józefa Jagódki trafił wniosek od gorzowskiej firmy z prośbą o wydanie decyzji zezwalającej na składowane puszek w jednym z gorzowskich magazynów. Szwedzkie mięso miało trafić do więziennych stołówek i aresztów.
- Puszki nie miały terminu przydatności. Wołowina, która w nich się znajdowała, nie była badana w kierunku choroby szalonych krów. Uznałem, że mięso jest niebezpieczne i nie nadaje się do spożycia. Odmówiłem wydania zezwolenia - powiedział nam Józef Jagódka.
Więcej przeczytasz w jutrzejszym wydaniu "Gazety Lubuskiej"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?