Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Edward Jancarz: To był wielki mistrz

Paweł Tracz 95 722 69 37 [email protected]
Z macierzystą Stalą Gorzów Edward Jancarz zdobył między innymi siedem tytułów drużynowego mistrza Polski
Z macierzystą Stalą Gorzów Edward Jancarz zdobył między innymi siedem tytułów drużynowego mistrza Polski Tomasz Gawałkiewicz
Był uosobieniem solidności i pewnych punktów. Nawet Anglicy wiedzieli, co znaczy marka Jancarz.

Speedway ma jasne i ciemne strony. Są sukcesy, ale i dramaty. Tragiczny finał ma historia Edwarda Jancarza, legendarnego zawodnika Stali Gorzów. Ale kibice, nie tylko "żółto-niebieskich", wolą wspominać głównie wyczyny "Eddy'ego" na torze. I słusznie, bo takich mistrzów jak gorzowianin jest coraz mniej.

Urodził się 20 sierpnia 1946 roku. Pochodził z niezamożnej, robotniczej rodziny. W Gorzowie dyscypliną, która scaliła mieszkańców po wojnie, był żużel. Kibicem "szlaki" był także jego ojciec, który na stadion zabrał syna po raz pierwszy, gdy ten miał sześć lat. Edek był zatem skazany na czarny sport.

Malec szybko stał się wiernym fanem Stali. Na podwórku organizował "żużlowe zawody" na rowerach, a kilka lat później ujeżdżał nadwarciańskie łąki na WFM-ce. Jednak marzeniami ciągle był na stadionie przy ul. Śląskiej. Ukończył szkołę zawodową i zgłosił się do klubu. Zanim jednak pojawił się w klubie, pracował jako ślusarz w fabryce ciągników.

Do żużla trafił dość późno, w wieku 19 lat. Ówczesny trener młodzieży Kazimierz Wiśniewski powiedział do niego przed wyjazdem na tor: "Szczawik jesteś, musisz nabrać ciała, ale pokaż, co potrafisz". I młody chłopak pokazał! Wszyscy zgromadzeni na stadionie przecierali oczy ze zdumienia, widząc jak nastolatek pokonuje wiraże ślizgiem kontrolowanym - najtrudniejszym elementem żużlowego abecadła.

W ciągu kilku miesięcy pod bacznym okiem trenera pierwszej drużyny Edmunda Migosia "Eddy" poczynił olbrzymie postępy. Już w sierpniu 1965 roku, czyli zaledwie kilka miesięcy od pierwszego kontaktu z żużlowym torem, zdał egzamin i uzyskał licencję. Tydzień później zadebiutował w lidze w Gdańsku. W meczu z tamtejszym Wybrzeżem zdobył w dwóch startach punkt. Tak właśnie zaczęła się wielka kariera jednego z najlepszych polskich zawodników.

Rok później Jancarz zdobył swe pierwsze indywidualne trofeum. Wygrał Srebrny Kask i tym samym zwrócił na siebie uwagę centrali. W 1968 r. przeszedł wszystkie szczeble eliminacji światowych i jako 22-letni zawodnik został trzecim żużlowcem świata na słynnym stadionie Ullevi. Na torze w Goeteborgu lepsi byli tylko dwaj wielcy mistrzowie z Nowej Zelandii: Barry Briggs i Ivan Mauger. To była jedna z największych sensacji tamtych lat w światowym speedway'u!

Przez wiele lat był podporą gorzowskiego i polskiego żużla. Przez przyjaciół i kolegów nazwany dżentelmenem torów. Nikogo nie faulował - jeździł ostro, ale zawsze fair. Od 1977 roku przez sześć kolejnych sezonów bronił barw dwóch klubów: ukochanej Stali i Wimbledonu Londyn. Anglicy szybko poznali się na jego talencie, ale także innych cechach. To tam dorobił się uznanej marki, pracując w pocie czoła nie tylko na torze, ale również w warsztacie. Wówczas był to ewenement na skalę światową. W klubie bezgranicznie ufał mechanikowi
Edwardowi Pilarczykowi. Przez lata tworzyli zgrany duet.

Kariera Jancarza nie była usłana różami, bo wielkie sukcesy przeplatał groźnymi kontuzjami. Najgorsza przytrafiła się, gdy zbliżał się do końca kariery. 9 sierpnia 1984 r., na kilka dni przed finałem Drużynowych Mistrzostw Świata w Lesznie, Polacy rozgrywali w Gorzowie sparing z Włochami. Podczas jednego z wyścigów, przy wyjściu z drugiego łuku, młody i niedoświadczony Włoch Valentino Furlanetto stracił panowanie nad motocyklem i wypuścił go prosto na Jancarza. Dwie splecione maszyny przygniotły Eddy'ego... Silny wstrząs mózgu, pęknięta podstawa czaszki, duży krwiak w głowie i złamana łopatka - takich obrażeń doznał wielki mistrz.

Został natychmiast przewieziony do kliniki w Poznaniu. Jednak szybko doszedł do siebie, bo po trzech tygodniach był z powrotem w domu. Po wielomiesięcznej rehabilitacji wrócił na tor. Jednak nie był to już ten sam Edek. Coraz częściej myślał o zakończeniu kariery. W pewnym momencie poczuł, że przyszła pora, aby pożegnać się z ukochanym sportem. Teraz punkty dla Stali zdobywali inni i to im wypadało ustąpić miejsca. Gdy w 1986 roku żegnał się z torem miał prawie czterdzieści lat. Potem był jeszcze trenerem w Gorzowie i Krośnie.

Dramat wydarzył się 21 lat temu. Pamiętnego 11 stycznia 1992 rok... Przez zaledwie sześć lat Jancarz bardzo się zmienił. "Eddy" miał bowiem dwa światy: sportowy i ten zwykły. To już jednak materiał na inną opowieść.

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska