Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zawodniczki Rolteksu Zawiszy Sulechów siedzą na "tykającej bombie" i... mogą zgasić światło!

jakub lesinski
jakub lesinski
Siatkarski Roltex Zawisza Sulechów ma kłopoty.
Siatkarski Roltex Zawisza Sulechów ma kłopoty. Tomasz Gawałkiewicz/ZAFF
Sytuacja mistrzyń pierwszej ligi jest wręcz dramatyczna. W kasie sporo brakuje, a nad zespołem wisi widmo wycofania i nawet rozwiązania klubu!

Wyniki osiągane przez Roltex Zawiszę Sulechów schodzą teraz na dalszy plan, chociaż trener tłumaczył dwie ostatnie porażki. - Trafiliśmy na bardzo dobrą dyspozycję przeciwników, faworytów ligi. Trochę obawiałem się tego nieszczęśliwego terminarza. Chyba jako jedyni w pierwszej rundzie zagraliśmy w Toruniu na tej ogromnej hali, gdzie normalnie odbywają się zawody lekkoatletyczne. Tam się bardzo ciężko rywalizuje, nie ma najmniejszych punktów odniesień. W tym wypadku niezwykle ważny jest rozruch, ale okazało się, że pojechaliśmy na mecz w ten sam dzień. Mamy też trochę dziurawy zespół, bo nie wszystkie zawodniczki mogą grać - komentował Marek Mierzwiński.

Aktualnie tematem numer jeden jest dramatyczna sytuacja, w jakiej już na samym początku rozgrywek ligowych znalazł się klub. Pisaliśmy, że wszystko ciągnie się od niekorzystnego dla naszej drużyny werdyktu siatkarskiej centrali, która nie dopuściła sulechowskiego zespołu do ekstraligi, pomimo zdobycia mistrzostwa na jej zapleczu i spełniania warunków gry w elicie. Ta długo przeciągana w czasie decyzja mocno skomplikowała budowę składu i naraziła Zawiszę na spore straty finansowe, zniechęciła niektórych sponsorów. Darczyńcy zatem zrezygnowali z dalszego lub ewentualnego wsparcia finansowego, albo je ograniczyli. Firma Roltex nie jest w stanie samodzielnie utrzymywać Zawiszy. Jeżeli szybko nie przyjdzie pomoc, to przyszłość nie tylko klubu, ale i całej sulechowskiej siatkówki (niedawno z rozgrywek wycofał się Orion dop. red.) rysuje się w najczarniejszych barwach. To może być po prostu koniec, a potem ciężko będzie wszystko odbudować.

W Zawiszy brakuje pieniędzy nawet na podstawowe sprawy. Zespół nie pojechał na obóz przygotowawczy, jego meczów nie zabezpiecza już firma ochroniarska. Generalnie siatkarki obawiają się o swoją przyszłość. Zajęcia zaczynają się nie od ćwiczeń, a od wspólnych rozmów, starań o rozwiązanie problemów i motywacji. - To się przekłada także na dyspozycję na treningu i podczas meczów. Dziewczyny straciły gdzieś tę determinację i radość gry, którą miały na turniejach towarzyskich. Chodzi o mentalność zawodniczek i ich podejście. Na jedną działa to bardziej, na inną nieco mniej. One mają teraz głowy zajęte zupełnie czymś innym, a przecież powinny zastanawiać się tylko jak rozegrać akcję, czy pokonać rywalki - przyznał trener Mierzwiński. - Jest coraz mniej rozwiązań i perspektyw, aby tę sytuację rozwiązać. Co chwilę słyszymy kolejne, niepochlebne decyzje. Dziewczyny siedzą na „tykającej bombie”. W końcu może wybuchnąć, a to będzie oznaczać dla nich stratę pracy. Po radzie miejskiej, w hali przy ul. Piaskowej zgaśnie światło i może to być ostatni trening. Widzę to w czarnych barwach - szacował szkoleniowiec.

Mierzwiński w ostatnich miesiącach musiał znosić sporo przeciwności losu, był narażony na wiele nerwów, a wręcz bezsilność. Trener miał na głowie nie tylko namawianie zawodniczek na pozostanie w Sulechowie, dobieranie nowych, przygotowania, prowadzenie zajęć, ale także wszelkie problemy, z którymi borykał się klub. - Odczuwam sporo złości. Człowiek stara się odkryć na nowo wszelkie pokłady energii, które w sobie miał. Jest naprawdę ciężko. Spotkała nas wielka krzywda i niesprawiedliwość. Zabrano nam marzenia, poczucie sprawiedliwości i wiarę w sens sportowej rywalizacji - powiedział o decyzji centrali.

Aby jakoś funkcjonować do końca roku brakuje około 260 tysięcy złotych. Jakby udało się znaleźć taką kwotę i przetrwać, to w kuluarach mówi się, że od stycznia mogą pojawić się inwestorzy, którzy pomogą dalej grać. W poniedziałek zarząd Zawiszy miał spotkać się z burmistrzem Ignacym Odważnym. Przedstawiciele klubu chcieli poprosić włodarza o wsparcie w wysokości 100 tysięcy złotych. Resztę powinni zorganizować sami. Teraz musi zebrać się rada miasta i będzie debatować czy przyzna klubowi pieniądze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska