Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stelmet BC Zielona Góra z Asseco Gdynia niczym burza. Teraz mistrzowie czekają na rywala

Andrzej Flügel
Andrzej Flügel
Wychowanek  Zastalu Filip Matczak i jego koledzy próbowali, starali się. Nie byli jednak w stanie zatrzymać Przemysława Zamojskiego i spółki. Teraz przed mistrzami półfinał.
Wychowanek Zastalu Filip Matczak i jego koledzy próbowali, starali się. Nie byli jednak w stanie zatrzymać Przemysława Zamojskiego i spółki. Teraz przed mistrzami półfinał. Tomasz Bolt
Stelmet BC Zielona Góra niczym burza przetoczył się nad Asseco Gdynia i jako pierwszy w ekstraklasie zameldował się w półfinale. Teraz czeka na rywala.

Po dwóch wysokich zwycięstwach w zielonogórskiej hali CRS można było się spodziewać znacznie trudniejszego zadania dla mistrzów w gdyńskiej hali. Tym bardziej, że Asseco w ostatnich dwóch sezonach w pierwszej rundzie play off potrafiło uszczknąć jedno zwycięstwo. Tym razem nie było żadnych wątpliwości. Stelmet wygrał 92:55. Kibice gospodarzy tylko na początku mogli mieć nadzieję, że ich pupile przedłużą rywalizację bo wygrywali już 10:0. Potem jednak trener Saso Filipovski wziął czas, obudził swoją ekipę i wszystko potoczyło się utartym w dwóch poprzednich meczach, czyli wielką przewagą zakończoną wysokim zwycięstwem.

Statystyki z tego meczu obrazują różnicę jaka we wtorkowe świąteczne popołudnie dzieliła oba zespoły. Stelmet miał 54,8 proc. (34 celne rzuty na 62) skuteczności, przy 34,6 (18/52) proc. rywali. Za dwa mieliśmy 68,6 (24/35) proc., a Asseco 46,2 (12/26) proc. Za trzy było podobnie. My 37 (10/27) proc., oni 23,1 (6/26) proc. Jeszcze wyraźniej widać było przewagę w rzutach wolnych. Stelmet zmarnował jednego 14/15 (93,3 proc.), podczas gdy gospodarze aż siedem - 13/20 (65 proc.). Wyraźnie opanowaliśmy deskę mając 39 zbiórek (8 atak, 31 obrona) przy zaledwie 21 (5-16) Asseco. Zaliczyliśmy 20 asyst, a rywale połowę mniej. Mieliśmy 14 przechwytów, przy 9 gospodarzy.

Trener Filipovski po meczu dziękował swoim zawodnikom. Chwalił też pracę trenera Tane Spaseva z młodymi zawodnikami, którzy zrobili w tym sezonie spory postęp. - Cieszymy się że ta rywalizacja już za nami. - powiedział w rozmowie z Radiem Zielona Góra Przemysław Zamojski. - Było, tak jak sobie zakładaliśmy 3:0. Mieliśmy tu przyjechać i skończyć serię ćwierćfinałową. Udało się nam, choć na początku troszeczkę się pogubiliśmy. Na szczęście szybko się otrząsnęliśmy. Czy spodziewaliśmy się trzech aż tak wysokich zwycięstw? Chyba nie, ale chcieliśmy pokazać mocną obronę jako nasz znak rozpoznawczy. Myślę że w tych trzech meczach pokazaliśmy, że jesteśmy zespołem, który defensywą wygrywa spotkania. Kogo byśmy chcieli mieć w półfinale za rywala? Teoretycznie zespół ze Słupska bardziej nam pasuje, bo jak się zdaje mamy na nich jakąś receptę. Jednak nie oglądamy się. Zobaczymy który zespół będzie górą, wówczas będziemy się pod niego przygotowywać. Zaczynamy dwoma meczami u siebie i będzie to kluczowe żeby zacząć mocno z impetem i nadać ton walce o finał. Teraz sobie trochę odpoczniemy i ruszamy z przygotowaniami obserwując kto będzie górą w tym ćwierćfinale.

Po raz pierwszy od kiedy gramy w play offach przeszliśmy pierwszą rundę ,,suchą stopą” wygrywając bezdyskusyjnie trzy mecze. Teraz nasz zespół czeka na kolejnego rywala. Na razie bliżej awansu jest ekipa Energii Czarnych Słupsk, która we wtorkowy wieczór pokonała Polski Cukier Toruń 84:71 i prowadzi 2:1. Dziś czwarty mecz tych zespołów. Zwycięzca z półfinale zmierzy się ze Stelmetem, a pierwszy mecz za tydzień, w czwartek 12 maja. Zapowiadają się spore emocje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska