Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Będzie fajnie

Andrzej Flügel
Moim zdaniem

Obiecałem sobie, że rozwalę telewizor jeśli znów ujrzę w programie świątecznym film ,,Kevin sam w domu". Zobaczyłem i nie rozwaliłem. Uległem perswazjom rodziny, która oświadczyła, że mi tego nie wybaczy.

Żeby mnie jeszcze dobić zaserwowano przygody Kevina w Nowym Jorku. Zresztą w te święta program niemal wszystkich stacji był koszmarny. Odgrzewane i ciągle te same filmy, kolędy odśpiewywanie pod choinką przez Krzysztofa Krawczyka, świąteczne wydania teleturniejów - słowem nuda, sztampa i stagnacja.

Sportu w stacjach ogólnodostępnych prawie nie było. Sytuację ratowała liga angielska, ale przecież nie wszystkich stać na kodowane programy. Jakoś to przeżyłem. W sylwestra będę świętował z przyjaciółmi, w Nowy Rok pracuję i nie oglądam, do Wielkanocy jeszcze kilka miesięcy. Więc się nie przejmuję.

U nas w przedświąteczną sobotę dokończono tylko kolejkę w ekstraklasach siatkarek i siatkarzy, a także koszykarzy. Wszyscy pozostali już mieli wolne. Nie potrafię tego zrozumieć. To była niedziela taka jak inne. Mogły odbyć się normalne kolejki ligowe. Zamiast później grać w środy można było spokojnie w sobotę zaprosić kibiców do hal. Jeszcze zrobiono by przysługę, bo byłby pretekst wyrwania się na dwie godziny z szaleństwa domowych robót, piekła marketów, czyszczenia wszystkiego co się pod rękę nawinie. A tak nie było jak zbiec.

Przecież mecz w domu zawsze można brutalnie przerwać. Pewien kolega powiadał mi jak wynegocjował dwie godziny amnestii, po to by spokojnie obejrzeć sobotni pojedynek Manchesteru United, któremu kibicuje, z Aston Villą. Względny spokój miał do 26 minuty.

Wówczas żona zawołała go pierwszy raz. Od tego momentu uczyniła to jeszcze ośmiokrotnie, w tym raz na dłużej, kiedy wysłała go do garażu. Ciągle musiał coś podawać, dociskać, przytrzymać, przynosić. Nie widział pierwszego gola, kiedy padł drugi był w garażu, zobaczył trzeciego, ale w powtórce, bo przybiegł z kuchni słysząc krzyki sprawozdawców.

- Ale ci Anglicy mają fajnie, mogą sobie pójść na stadion - narzekał. Pocieszałem go, że oni z kolei nie znają wigilii, prezenty upychają po skarpetach i muszą przymusowo jeść gumowego indyka. Chyba dał się przekonać...

Wiedziony tym co o życzliwości ludzkiej mówił minister Surmacz, chciałem jeszcze w starym roku sprawdzić, czy to działa także poza resortem spraw wewnętrznych. Kiedy poprosiłem kolegów, żeby skoczyli kupić mi hamburgera usłyszałem, że chyba mnie pogięło i sam mam sobie pójść. Zdumiony brakiem pozytywnych odruchów i znieczulicą zamówiłem sobie pizzę, którą bezczelnie pożarłem, choć gdzieś słyszałem, że z bliźnim trzeba się dzielić.

To już ostatnie dni 2006 roku. Nie wiem jak dla was, ale dla mnie staruszek nie był taki zły. Dla naszego sportu chyba też. W kraju było ciekawiej niż w ostatnich 10 latach. Kto przed rokiem myślał o nagraniach w hotelu sejmowym, seksie grupowym w partii koalicyjnej i egzotycznych sojuszach? Rok 2007 zapowiada się jeszcze ciekawiej. Przecież rządzą nami takie fajne chłopaki!
Lepiej nie będzie, ale weselej na pewno!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska