Działająca od sześciu lat firma dotychczas wynajmowała pomieszczenia w hotelu Cargo. A ponieważ się rozwija, zapadła decyzja o zainwestowaniu na terenie Kostrzyńsko-Słubickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej.
- Odkupiliśmy pół hektarową działkę od Holendrów, którzy mieli inwestować w strefie i się wycofali - opowiada prezes ERKI Radosław Kwiatkowski. - Stawiamy tam budynek, w którym urządzimy spedycję i administrację firmy - dodaje. Nie ukrywa, że decyzja o podjęciu działalności w strefie (firma dostała pozwolenie zimą) wiązała się z tym, że latem kończyły się przywileje strefowe dla inwestorów . - Zdążyliśmy się jeszcze na nie załapać , dzięki czemu dostaniemy ulgi w wysokości 50 proc. wartości inwestycji - opowiada.
Chwali też strefę jako dobre miejsce do inwestowania. - Jest tam świetna infrastruktura, teren leży tuż przy autostradzie A-2 - wylicza.
R. Kwiatkowski opowiada też, że po zakończeniu inwestycji firma zwiększy zatrudnienie. Obecnie pracuje dla niej 29 osób, a do maja przyszłego roku stworzy jeszcze siedem nowych miejsc pracy. Chce też dalej inwestować w samochody, którymi wozi towary po Europie. Szczególnie do Niemiec, Austrii, Włoch i Szwajcarii.
- Współpracujemy na przykład z kilkoma firmami produkcyjnymi, które w strefie prowadzą już działalność, jak choćby Arctic Paper czy ICT Poland w Kostrzynie. Wozimy do odbiorców ich produkty - dodaje prezes. Na takiej samej zasadzie ERKA współpracuje też w firmami w Brandenburgii. Ma też kontakty z wieloma spedycjami w Europie. Słubiczanie dysponują 19 samochodami ciężarowymi, a rocznie mają ok. ok.4 tys. transportów do krajów Unii Europejskiej. Obroty ERKI za ubiegły rok wyniosły 12,3 mln zł.
R. Kwiatkowski przymierza się też do otwarcia filii swojej firmy w Niemczech. - Bo równe traktowanie firm to fikcja - uważa. - Przedsiębiorcy niemieccy mają łatwiejszy dostęp do rynków europejskich i są lepiej traktowani przez podmioty na rynku - mówi. - Nie raz zdarzało się, że niemieckie firmy spedycyjne oferowały nam frachty (opłaty za przewóz - przyp. red.) niższe niż przewoźnikom z "starej” Unii Europejskiej - skarży się. - Polakom niemieckie spedycje płacą po prostu mniej - dodaje.
Opowiada jak jakiś czas temu wysłał ofertę niemieckiej firmie produkcyjnej, żeby zawieźć jej towary z jednego miasta w Niemczech do innego. Nie przyjęto jego oferty, która opiewała na 700 euro, a po jakimś czasie niemiecka spedycja chciała wynająć ERKĘ, żeby zrealizowała to samo zamówienie. Płaciła 750 euro.
- A przecież sama musiała jeszcze na tym zarobić - mówi prezes słubickiej spedycji. Sam też nie raz widział na giełdzie internetowej, gdzie przewoźnicy szukają zleceń, że oferta jest opatrzona dopiskiem "tylko dla przewoźnika niemieckiego”, co jest niezgodne z zasadami wolnego rynku i równego traktowania podmiotów w Unii Europejskiej.
Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?