Najbardziej lubię dyscypliny, w których jeszcze przed metą, będąc już pewnym zwycięstwa, zawodnik może wziąć od przypadkowego kibica biało-czerwoną flagę. Jak w chodzie na przykład. A później umęczony, ale i przeszczęśliwy, cieszyć się, opatulony w narodowe barwy.
Też zauważyliście, że sportowcy te barwy coraz chętniej eksponują, jak choćby panie na starannie pomalowanych paznokciach? Że podczas hymnu coraz więcej zawodników kładzie dłoń na sercu? O kibiców nawet nie pytam. A propos... Nie rozumiem tylko wywieszania flag wyciągniętych ze zgrzewki piwa, z logo browaru na białym tle.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?