Zawiadamiającym był Andrzej Libera - radny powiatowy, a do 22 września zastępca starosty Andrzeja Bajko. Swego byłego szefa podejrzewał o przekroczenia uprawnień w sprawie, która odbiła się również na jego pozycji w starostwie. A. Libera powiadomił także CBA o podejrzeniach usiłowania wyłudzenia pieniędzy, do których miało dojść na przełomie lat 2007/2008. Zamieszani w przestępstwo mieli być członkowie ówczesnego zarządu powiatu, a stratni naczelnicy wydziałów starostwa.
W pierwszej sprawie chodzi o zawarcie ugody sądowej i wypłatę pieniędzy firmie AGAPP. Przedsiębiorstwo domagało się od starostwa ponad pół miliona zł za roboty dodatkowe, wykonane podczas remontu szpitala. Tę modernizację rozpoczął i prowadził jeszcze stary SP ZOZ. Kiedy został zlikwidowany, jego zobowiązania przejął samorząd. Ostatecznie koszty zostały zmniejszone do około 288 tys. zł. Zarząd powiatu upoważnił starostę do prowadzenia rozmów z firmą na temat zapłaty. W końcu w czerwcu zeszłego roku w sądzie została zawarta ugoda i AGAPP dostał pieniądze. - Mamy opinie fachowców, że roboty zostały wykonane i były niezbędne. Niezależna kancelaria prawnicza potwierdziła nam, że musimy zapłacić. Przedsiębiorstwo odstąpiło od odsetek - tłumaczył "GL" A. Bajko.
Jednak z decyzją starosty od początku nie zgadzał się A. Libera. Na jednym ze spotkań zarządu powiatu ówczesny wicestarosta zagroził, że skieruje sprawę do prokuratury i sugerował, że zostało popełnione przestępstwo. Stwierdził, że A. Bajko nie mógł zawrzeć z firmą ugody, bo był upoważniony jedynie do negocjacji i przedstawienia uzgodnień zarządowi. Za te słowa radny z Drezdenka zapłacił stanowiskiem, bo 22 września rada na wniosek starosty go odwołała. Dwa tygodnie po tym A. Libera złożył zawiadomienie do CBA, a następnie został przesłuchany w prokuraturze.
Śledztwo prowadziła policja. 22 marca do starostwa wpłynęła informacja, że zostało ono umorzone wobec "braku ustawowych znamion czynu zabronionego". W uzasadnieniu czytamy, że starosta nie złamał prawa podpisując ugodę. Do tego śledczy uznali, że wypłata była zasadna. Bo gdyby starostwo odstąpiło od niej i sprawa trafiłaby do sądu, powiat najprawdopodobniej by ją przegrał. A wtedy koszty wzrosłyby jeszcze bardziej.
O umorzeniu sprawy starosta powiadomił radnych na ostatniej sesji. Jego wystąpienie było bardzo emocjonalne. - Gdy ktoś mnie opluwa, nie mogę udawać, że pada deszcz - mówił. - Uważam, że zawiadomienie CBA, to zemsta pana Libery za pozbawienie funkcji wicestarosty.
Szef powiatu wytknął także byłemu zastępcy, że to on najpierw podpisał przelew za roboty dodatkowe, a potem poinformował organy ścigania. - To nie była zemsta - odpowiada radny. - A przelew podpisałem, bo gdybym przeciągnął sprawę i zostały naliczone odsetki, wylądowałbym u rzecznika dyscypliny finansowej. Byłem między młotem i kowadłem.
Zgłoszenie do CBA Libera tłumaczy tym, że chciał, by sprawa została w końcu wyjaśniona. - Nie było mowy o robotach dodatkowych w szpitalu, tylko zamiennych, które nie miały mieć wpływu na finanse. Od tego się zaczęło - argumentował nam.
O drugiej sprawie "GL" także pisała. Na czym miało polegać wyłudzenie pieniędzy? Ówczesny starosta miał przyznać naczelnikom nagrody, którymi mieli się oni podzielić z nim, z wicestarostą oraz innymi etatowymi członkami zarządu. - Wyglądało na to, że pracownicy otrzymali nagrody za haracz - tłumaczył "GL" Libera we wrześniu, kiedy opisywaliśmy rzekomą aferę. Dodał, że on sam koperty nie przyjął.
Wszystkie przesłuchane osoby zaprzeczyły, by doszło do takiej sytuacji. Nawet ówcześni naczelnicy, a więc potencjalni pokrzywdzeni. Policja umorzyła więc także ten wątek śledztwa. A postanowienie zatwierdziła prokuratura.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?