- Byliśmy w takiej restauracji, gdzie żabki były w terrarium. Wybierało się jedną, taki pan ją łapał, uśmiercał, obdzierał ze skóry, następnie gotował, miksował, jeszcze czegoś dodawał i podawał klientom. W smaku było nijakie - opowiada.
Grażyna i Stefan Sroczyńscy to głogowscy podróżnicy, którzy byli już na wszystkich kontynentach i nie zamierzają odpoczywać. Wyjeżdżają już 18 lutego, lecą do Patagonii, czyli zwiedzą Argentynę, Urugwaj, Brazylię, Paragwaj i Chile. Być może jeszcze uda im się w tym roku zwiedzić parki narodowe Stanów Zjednoczonych, takie przynajmniej mają plany.
- Możemy sobie wreszcie na takie wyprawy pozwolić - mówi pani Grażyna. - Wykształciliśmy już dzieci, możemy teraz realizować swoje marzenia.
Ona jest prawniczką z wykształcenia, on górnikiem z ZG Polkowice-Sieroszowice. Co roku starają się "zaliczyć" dwa wyjazdy. Jeżdżą na wyprawy trampingowe od 2006 roku.
- Takie rzeczy trzeba lubić. Ludzie nas podziwiają, wypytują, zazdroszczą, ale w rzeczywistości nie każdy się nadaje - mówi pani Grażyna. - Czasem nie ma gdzie i kiedy spać, czasem śpi się pod gołym niebem albo w jakiejś skleconej budce. Raz przechodziliśmy koło kajmana, a raz znaleźliśmy pod moim materacem wielkiego pająka. Nie zawsze jest fajnie.
Najlepiej wspominają safari w Kenii. Także Tajlandię, Laos, Kambodżę czy Wietnam. - Im biedniej, tym ludzie są bardziej przyjaźni - uważają. Wspaniale było w Peru i Boliwii. W Nowej Zelandii i Australii, a na Fidżi wręcz bajecznie, ale byli tam tylko trzy dni.
- Raz w Wietnamie całą noc jechaliśmy autobusem - wspomina pani Grażyna. - Miejsca były tylko leżące. Kierowca przy wejściu zbierał... buty do reklamówki. W czasie podróży do Nowej Zelandii i Australii 60 godzin spędziliśmy w samolocie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?