Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sejmowe komisje krytycznie o upolitycznianiu pożaru w Przylepie

Robert Bagiński
Wywołany przez Platformę Obywatelską spór o pożar składowiska odpadów w Przylepie, przeniósł się do Sejmu. Tam marszałek Elżbieta Polak usłyszała gorzką prawdę.

Za sprawą polityków PO, którzy na siłę dążą do tego, aby sprawę ubiegłotygodniowego pożaru upolitycznić, w czwartkowe popołudnie była ona przedmiotem obrad połączonych komisji sejmowych: Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa oraz Administracji i Spraw Wewnętrznych. W parlamencie pojawili się lubuscy posłowie, ale również marszałek województwa Elżbieta Polak, a także Janusz Kubicki, prezydent Zielonej Góry.

Marszałek miała konkretne obowiązki

- Kwestia pożaru i odpadów, stała się w ostatnim czasie tematem, który jest podnoszony w dyskursie politycznym - rozpoczęła posiedzenie poseł Urszula Pasławska z PSL, która przewodziła obradom. - W mojej ocenie, sprowadza się on bardzo często tylko do tego, aby udowodnić winę polityczną swojej konkurencji – skonstatowała, co wszyscy słusznie odebrali jako uwagę pod adresem marszałek Polak, która jeszcze przed rozpoczęciem obrad, sugerowała, że będzie to sąd nad prezydentem Kubickim.

Było całkiem inaczej. Pierwszym mówcą był Jacek Ozdoba, wiceminister klimatu i środowiska. Przypomniał, że decyzja o zgodzie na składowanie odpadów w Przylepie została wydana w 2012 roku, przez starostę z PO. Mówiąc o odpowiedzialności, nawiązał do sporu kompetencyjnego pomiędzy prezydentem Zielonej Góry, a Marszałkiem Województwa Lubuskiego. – Województwo dysponowało przez wiele lat środkami finansowymi, aby tam mogło zostać wszystko uprzątnięte – skonstatował.

W drugiej części swojego wystąpienia powiedział, że w momencie rozpatrywania sprawy przez Naczelny Sąd Administracyjny obowiązywała ustawa o odpadach, która nakładała konkretne obowiązki na władze województwa. Według niego, art. 41 pkt. 3 ustawy precyzuje, że jeżeli masa odpadów wynosi powyżej 3 tys. ton w ciągu roku, właściwym do ich uprzątnięcia nie był starosta (red.: prezydent miasta), ale marszałek województwa.

- Poza tym, art. 26 ustawy o odpadach precyzuje, że refinansowanie w ramach sprzątnięcia, może pochodzić również ze źródeł województwa lubuskiego, które zamiast zająć się działaniem na miejscu, dezinformowało opinię publiczną – stwierdził minister, na co marszałek Polak reagowała śmiechem, słownymi uwagami i robieniem dziwnych min.

Wyników nie ma, ale Polak już wie

Sama Polak nie przedstawiła żadnych konkretnych argumentów, ani też propozycji, w jaki sposób w tego typu sytuacjach reagować. Nie miała sobie nic do zarzucenia. Ku zdziwieniu, a nawet oburzeniu, tych którzy na komisję przybyli, od razu przystąpiła do ataku.

- Uczestniczyłam w trzech sztabach kryzysowych i nie mogłam uwierzyć, jak wmawia się nam, że spalona trucizna, nie zagraża zdrowiu i życiu – mówiła. Potem chwaliła się swoimi kolejnymi doniesieniami do prokuratury. - Zawiadomiłam prokuratora w związku z narażenie zdrowia i życia mieszkańców przez wojewodę lubuskiego i przez prezydenta miasta – powiedziała.

To co wywołało wśród parlamentarzystów, samorządowców i przedsiębiorców, największe zdziwienie, była próba zdyskredytowania polskich specjalistów z zakresu toksykologii oraz skażeń. Przy czym, robiła to w sposób analogiczny do tego, jak rok temu prezentowała swoje informacje o rtęci w Odrze. -Wczoraj pracownicy laboratorium przeprowadzili wizje w ternie. Jeszcze nie ma wyników badań wody i gruntu, ale widać, i nie trzeba być specjalistą, wystarczy zdrowy rozsądek, żeby zobaczyć skarżenie środowiska – perorowała.

Kto jest bez winy, niech rzuci kamieniem

W tym kontekście, głos prezydenta Kubickiego, zabrzmiał dużo bardziej odpowiedzialnie.

- Przysłuchuję się temu, co się już zaczęło i jestem trochę zażenowany – rozpoczął, po czym zwrócił się do przedstawicieli służb, aby zamiast ich oskarżać o nierzetelność, jak uczyniła to wcześniej marszałek Polak, podziękować im za zaangażowanie. – Chylę się państwu w pas, bo to wy stanęliście na wysokości zadania – kontynuował, za co otrzymał gromkie brawa.

Nie atakował. Z jego słów biła skrucha i poczucie odpowiedzialności, ale też świadomości sytuacji, która może spotkać każdego samorządowca. - Pierwszy, kto jest bez winy, niech rzuci kamieniem, te kamienie leżą. Ja czuję się winny i przepraszam mieszkańców, bo uważam, że powinniśmy o nich pomyśleć – mówił Kubicki.

- Nie byłem na tyle skuteczny, żeby usunąć to składowisko. Nie jestem w stanie zrozumieć tych wszystkich kłamstw, które pojawiają się w przestrzeni publicznej – powiedział, nawiązując wprost do medialnej aktywności lubuskiej marszałek.

Opowiedział, dlaczego nie udało mu się zlikwidować tego składowiska od razu po rozstrzygnięciu sporu kompetencyjnego przez NSA. Przypomniał, że nie otrzymał żadnego wsparcia. - Pani marszałek, trzy razy mogła pani tą sprawę rozwiązać. Miała pani trzy możliwości. Nie zrobiła pani nic. Mam gorącą prośbę do pani, jak nie chce pani nic zrobić, to chociaż niech pani nie przeszkadza – mówił, za co znów otrzymał duże brawa. Przypomniał też, kiedy to wszystko się działo. - A pamiętacie państwo, co wydarzyło się w 2020 roku, czy już nikt nie pamięta? – indagował. - Nie wychodziliśmy z domu, bo wyszedł covid. Zamknęliśmy wszystko i wszystkich. To był rok 2020, a ja walczyłem o to, żeby nikt nie umarł, bo to był taki moment – stwierdził.

Na miejscu byli najlepsi w Europie

W trakcie posiedzenia połączonych komisji, głos zabrał również Komendant Główny Państwowej Straży Pożarnej, Andrzej Bartkowiak. Opowiedział o przebiegu akcji w Przylepie, a także skali zaangażowania podległych mu służb. Odniósł się też do insynuacji marszałek Polak, że chemiczno-specjalistyczne jednostki straży, które operowały na miejscu, mogły nie mieć wystarczających kompetencji lub certyfikatów.

- Jeżeli chodzi o nasze grupy ratownictwa chemicznego i biologicznego, są one oceniane bardzo wysoko w Europie i na Świecie. Jesteśmy wymieniani jako przykład – powiedział.

Przez całe jego wystąpienie, słychać było komentarze i uwagi ze strony marszałek Polak, która wyraźnie nie trzymała na uwięzi nerwów. Komendant Bartkowiak odniósł się również do jej sugestii, że tam istniało zagrożenie dla mieszkańców. - W żaden sposób i w żadnym momencie nie było zagrożone życie ani zdrowie mieszkańców Przylepu, ani też Zielonej Góry, ponieważ wiatr i róża wiatru, przebiegała w sposób bezpieczny dla tych terenów – skonstatował.

Posłowie krytycznie o upolitycznianiu sprawy

Pomijając ekscentryczne wystąpienia posłanek Anity Kucharskiej-Dziedzic oraz Klaudii Jachiry, parlamentarzyści nie mieli wątpliwości, że sprawa nie powinna być rozgrywana politycznie.

- Szkoda, że opozycja na tragicznych wydarzeniach, znów próbuje zbić kapitał polityczny – mówiła poseł Agnieszka Górska z PiS. - Słyszymy o winie wszystkich, tylko nie samorządu województwa. Pani marszałek Polak zaczęła od zarzutów do wojewody i rządzących. A co wy, jako zarząd województwa zrobiliście, aby do tej tragedii nie doszło? – pytała. Odpowiedzi nie usłyszała.

W podobnym tonie sytuację oceniła poseł Józefa Szczurek-Żelazko. - Zaczęło się jak zwykle, jak to bywa też na posiedzeniach Sejmu. Zażenowana jestem tym, że samorządowcy przyszli z takim nastawieniem, żeby te tragiczne wydarzenia w Zielonej Górze, od razu przekuć w walkę polityczną – mówiła posłanka PiS. Zwróciła się do marszałek Polak.

- Rozumiem, że niektórym marzy się zasiadanie tutaj na Wiejskiej, ale na takich tragicznych wydarzeniach, nie warto budować swojej pozycji politycznej. Prawda jest taka, że to za czasów PO te góry śmieci trafiły do Polski - mówiła.

Przypomniała, że obowiązkiem władzy publicznej jest współpraca w sytuacji zagrożenia zdrowia i życia mieszkańców. - Ja z mediów widzę tylko panią marszałek na konferencji, jak straszy mieszkańców i podaje nieprawdę. Jeśli tak wygląda współpraca, to ja współczuję mieszkańcom – mówiła Szczurek-Żelazko. Nawiązując do kasandrycznych wieści Polak, zadała dwa pytania. - Jakie podjęła pani działania od powzięcia informacji o odpadach? Ile osób zgłosiło się do szpitalnych oddziałów ratunkowych? Ilu pacjentów znalazło się w szpitalu w związku z zatruciem? – pytała. Ona również nie doczekała się odpowiedzi.

Był rtęć, teraz ewakuacja, a gdzie jest piesek?

Podsumowania spotkania dokonał wiceminister klimatu Jacek Ozdoba. Odnosił się głównie do słów marszałek Elżbiety Polak. - Chmura, ale kłamstw, pojawiła się na tej sali – stwierdził wiceminister.

– Teraz mówiła, że jest ewakuacja. W zeszłym roku mówiła, że rtęć – dodał. Nawiązał też do zeszłorocznych wypowiedzi Polak. - Znalazła pani tego pieska, co w zeszłym roku zachorował, czy gdzieś uciekł ? – zapytał z ironią. Spotkanie zakończyło się niczym, ponieważ inaczej być nie mogło. Zostało zorganizowane przez lubuskich polityków PO, aby sprawę pożaru składowiska wykorzystać do celów politycznych.

Puentą komisji mogą być słowa prezydenta Janusza Kubickiego.

- Dziś mieszkańcy oczekują od nas, że staniemy na wysokości zadania. Ich nie interesuje, czy składowisko stworzyła Platformy Obywatelska czy PiS. Ich interesuje to, żeby mogli się poczuć bezpiecznie – mówił. - Ale jak będziemy mówić, że nasze badania są mało warte, to jak mamy ich przekonać? – dodał.

Czytaj więcej:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska