W kwietniu 2003 r. na szczycie konstrukcji i u dołu, przy wejściach, zamontowano blokady. - Zamykamy schody, bo z ekspertyz wynika, że ich konstrukcja jest w fatalnym stanie i zagraża spacerującym - mówili wówczas urzędnicy.
Zapowiedzi były jednak takie: lada moment wymyślimy, co zrobić z konstrukcją, przebudujemy ją, zrobimy remont. - Gdy w 2004 r. zostawałem naczelnikiem wydziału gospodarki komunalnej, zastałem zamknięte schody. Chciałem je ożywić, robiliśmy jakiś konkurs na projekt. Ale w mieście, na ,,górze'', nie było żadnych poważnych przymiarek ani pieniędzy na ten cel - mówi nam Leszek Rybka, dziś przedsiębiorca, a wtedy szef wydziału gospodarki komunalnej.
I obecnie, gdy płynie dziesiąty rok zamknięcia betonowego kolosa, miasto cały czas nie ma pieniędzy na wyburzenie, remont albo rozbudowę. - W tym roku żadnego zapisu na ten temat w budżecie nie ma - przyznaje rzeczniczka miasta Anna Zaleska.
A schody, jak stały, tak stoją. I pomimo blokad ludzie nimi chodzą. - Wystarczy postać na dole i popatrzeć przez kwadrans - mówi Krzysztof Jan, którego spotykamy na przystanku nieopodal schodów. I faktycznie: ku ul. Drzymały najpierw schodzi mężczyzna koło 40., potem młoda kobieta z dzieckiem, potem para nastolatków. - Czy się boimy? A czego? To beton i stal, nie wygląda jakby miało się zawalić - kpią młodzi.
Więcej w najbliższym ,,Głosie Gorzowa''
Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?