Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Samochód reagujący na farbę. Przeczytaj o niezwykłym wynalazku, który może poprawić bezpieczeństwo na drogach

Eugeniusz Kurzawa 68 324 88 54 [email protected]
- Pomysł z farbą ferromagnetyczną ma służyć bezpieczeństwu zwykłego Kowalskiego - uważają Ryszard Brodniewicz i Ignacy Kownacki
- Pomysł z farbą ferromagnetyczną ma służyć bezpieczeństwu zwykłego Kowalskiego - uważają Ryszard Brodniewicz i Ignacy Kownacki fot. Mariusz Kapała
Spotkało się dwóch facetów - wynalazca i przedsiębiorca. Mają pomysł. Ciekawy! Myślą, jak wprowadzić go w życie. Ale sądzą, że to może się odbyć tylko na poziomie parlamentu. Albo Unii Europejskiej.

OPINIE EKSPERTÓW

OPINIE EKSPERTÓW

Robert Mazur, biegły sądowy w dziedzinie techniki samochodowej i przepisów ruchu drogowego: - Rzecz godna uwagi, tym bardziej, że na Zachodzie takie rozwiązania istnieją. Widzę w tym przyszłość ruchu drogowego.

Andrzej Gramatyka z wydział ruchu drogowego zielonogórskiej policji: - Wszystko, co w najmniejszym stopniu poprawi bezpieczeństwo na drogach, warte jest zastanowienia.

Bogusław Liberadzki, europoseł: - Na pewno warto wprowadzić takie rozwiązanie, to byłby dla kierowców, zwłaszcza w nocy, taki anioł stróż. Ze wszech miar uważam to za korzystne.

- Kiedyś na Discovery oglądałem program, z którego dowiedziałem się, że najbardziej luksusowe samochody amerykańskie mają zamontowane czujniki, które reagują na białą farbę wymalowaną na jezdni - opowiada Ryszard Brodniewicz z Bytomia. - Pomyślałem, dlaczego z takich udogodnień mają korzystać tylko bogacze w USA, przecież to powinno być dostępne dla każdego, idzie przecież o bezpieczeństwo.

Brodniewicz zaczął się zastanawiać, jak amerykański wynalazek zastosować w Polsce, może w Europie. A że głowę ma nie od parady, coś wymyślił. - Jestem wynalazcą - mówi o sobie. - W wynalazkach dla rehabilitacji siedzę już 30 lat. Mam na koncie kilka patentów z myślą o niepełnosprawnych.

Ignacy Kownacki mieszka w Sulechowie. Prowadzi firmę, która zajmuje się usługami melioracyjnymi. Przed sześcioma laty kupił magazyny zbożowe w Cigacicach. I właśnie tam rok temu panowie się poznali. Z tą wsią wiążą wspólne plany.

- Mnie zawsze ciągnęło nad wodę. Teraz chyba zostanę tu na stałe - śmieje się pan Ryszard. Obecnie przemieszkuje w Sulechowie. Ale gdyby pomysł wypalił...

Kownacki rzuca na stół dokument. Zgłoszenie do Urzędu Patentowego wynalazku pod nazwą "Kompozycja farby monitoringującej do oznakowania jezdni lub przejść". - Mówimy o farbie ferromagnetycznej - wyjaśnia wynalazca. - Naszą tajemnicą jest tylko jej skład, a dokładniej skład mieszanki, którą wprowadzamy do zwykłej farby stosowanej do malowania drogi.

Bo Brodniewicz - idąc amerykańskim tropem - wymyślił, że jeśli w białej farbie na poboczach, na osi jezdni i na pasach znajdzie się odpowiedni składnik, a w samochodzie zamontuje się czujniki, to będą one reagowały (sygnałem świetlnym, dźwiękowym), gdy kierowca przekroczy białą linię.

- Czujniki to żaden problem, koszt dwóch nie przekracza 500 złotych - pan Ignacy. - Ale jak to zwiększa bezpieczeństwo jazdy! Zwłaszcza w przypadku kierowców, którzy mają długie trasy i mogą zasypiać.
Panowie zapraszają na podwórze posesji Kownackiego. Wyciągają makietę jezdni z liniami wymalowanymi białą farbą ferromagnetyczną i półmetrowy model samochodu osobowego. Szykują pokaz. Pan Ryszard coś tam włącza w bagażniku i pojazd rusza. Gdy przekracza białą linię, odzywa się czujnik. - Proste, prawda? - stwierdza. Dodaje, że farba działa nawet zimą, gdy linie na ulicach są pokryte śniegiem.

To w czym problem? No właśnie, wynalazca i potencjalny producent kiwają głowami. - Co z tego, że jest pomysł, skoro wprowadzić go w życie można chyba na poziomie Sejmu czy nawet Unii Europejskiej - uważa Kownacki. - Drogi są przecież państwowe i samorządowe, więc o tym, jakiej farby się na nich używa, decydują instytucje państwowe. Z kolei czujniki to sprawa producentów samochodów, choć tu nie byłoby trudno przekonać zakłady mechaniczne, żeby instalowały je w gotowych modelach.

- Tylko że to wszystko nie na nasze możliwości, bo nie mamy sposobu, żeby przekonywać do tego nasz Sejm, nie mówiąc już o tym, że nawet w Unii warto by wprowadzić takie rozwiązanie - dodaje Brodniewicz. - Jesteśmy zwykłymi ludźmi. Bez znajomości, dojść...

- Nie trzeba Sejmu, wystarczy zgłosić się do zarządu dróg w powiecie, województwie i przekonać kogo trzeba, żeby na próbę wymalować parę kilometrów jezdni - sugeruje Bogusław Liberadzki, europoseł. - Jeśli dwu-trzyletnie testy wyjdą pozytywnie, na pewno zgłoszą się chętni do produkcji.
- Bo to pomysł dla zwykłego Kowalskiego - puentuje Brodniewicz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska