Na pierwszym planie Ryszard Peryt
(fot. Archiwum Prywatne)
Panie profesorze, uchwałą rady miasta otrzymał pan tytuł honorowego obywatela Zielonej Góry. Jakie ma pan wspomnienia z naszego miasta?
Jest ich bardzo wiele, szczególnie, gdy pamięć - po prawie 50 latach (na studia do Warszawy wyjechałem w 1965 roku) - gorączkowo zaczyna wertować brulion często bardzo chaotycznego zapisu, bo emocjonalnego. Oczywiście wspomnieniem najprzyjemniejszym jest chyba zawsze pierwsza miłość.
A szkoły i zespół Makusyny?
Podstawówka z czerwonej cegły (chyba na ul. Długiej), z której pamiętam (niechętnie) codzienne apele przed lekcjami, podczas których śpiewało się zawadiacko-pionierską pieśń o produkcji i świetlanej przyszłości. Natomiast chętnie wspominam siedzącą w ławce przede mną piękniutką blondynkę, którą nieśmiało pociągałem za długi do pasa warkoczyk, a ona, niby oburzona, gwałtownie odwracała się, marszczyła brwi, ale w jej oczach widziałem zalotny uśmiech. Podobnych historyjek było znacznie więcej. Zawsze lubiłem dziewczyny i to się do dzisiaj nie zmieniło. Makusyny to już szkoła średnia i niezapomniany Zbigniew Czarnuch. On obudził moje zainteresowania naukowe i teatralne. W Makusynach zostałem po raz pierwszy "dyrektorem teatru", dyrektorem "Cyrku Cudaków" (Wiesław Hudon napisał o nas książkę). W Makusynach po raz pierwszy występowałem w warszawskiej TV, pokazując moje eksperymenty chemiczne, między innymi "podwodne spalanie", czyli tzw. efekt Peryta. W 1966 roku dostałem się na Wydział Aktorski PWST_w Warszawie i w ten sposób pasja do spektakularnych efektów chemicznych i ekspresja aktorsko-cyrkowo-teatralna spotkały się na drodze prowadzącej do aktorstwa i reżyserii.
Pański dom rodzinny?
Arcyważną i fundamentalną formację duchową i religijną dali mi mamusia i tata, a także dziadkowie. Pamiętam te niechciane pobudki około piątej rano. Zima, za oknem ciemno. Ja pięcioletni, półśpiący stoję w łóżeczku. Mamusia mnie ubiera. Ubrani i opatuleni wraz ze starszym bratem Wiktorem, prowadzeni "za rączki" przez mamusię człapiemy z ul. Drzewnej, gdzie mieszkaliśmy (tego domu już nie ma, został tylko kawałek mozaikowej posadzki z korytarza) do szpitala sióstr Elżbietanek, by o szóstej rano służyć do mszy świętej w szpitalnej kaplicy. Pamiętam kłęby pary wydobywającej się z ust podczas mówienia ministrantury (po łacinie - pamiętam ją do dzisiaj) i to, jak to od panującego zimna metalowy uchwyt dzwonka przylepiał się do wnętrza mojej dłoni.
Ryszard Peryt sprzed lat, na zielonogórskim Winobraniu
(fot. Archiwum Prywatne)
Zobacz też: Kandydaci na prezydentów, wójtów i burmistrzów w Lubuskiem (pełna lista)
Dla Ryszarda Peryta sprawy wiary są bardzo ważne. Został oblatem zakonu Redemptorystów.
(fot. Archiwum Prywatne)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?