Jacek do domu, Filip do celi
Jacek z sądu wrócił do domu z rodzicami. Filip pojechał z policjantami do celi w areszcie, który sąd mu utrzymał. Filip, zdaniem prokuratury, w dniu tragedii prowadził forda i to on potrącił Michała. Jacek był z nim aucie i nie zareagował, nie pomógł. Wrócił do mieszkania i poszedł spać. Obu mężczyznom grozi kara wielu lat więzienia.
Początkowo Filip nie przyznawał się do prowadzenia auta. Został aresztowany. Ostatecznie przyznał się, że to on w chwili potrącenia Michała siedział za kierownicą.
Po zdarzeniu w Zielonej Górze odbył się marsz „Stop pijanym kierowcom”. Zielonogórzanie w ten sposób pokazali swój sprzeciw i oddali hołd tragicznie zmarłemu Michałowi Mordowskiemu. We wtorek w sądzie nie było nikogo z rodziny Michała. Nie są z Zielonej Góry. Stawił się oskarżyciel posiłkowy występujący w imieniu rodziców Michała.
Piotr: - Nie jechałem fordem
W spodniach dresowych, sportowych butach i bluzie z kapturem przed sądem stanął kolejny świadek - Piotr, brat Malwiny. Ten, o którym mówił ojciec Filipa. Bez zawodu, nie pracujący. Świadek zapewniał, że nie jest w konflikcie z żadnym z oskarżonych. Piotr i oskarżeni w dniu tragedii spotkali się na osiedlu pod sklepem. - W jakim stanie byli? - pytał mecenas Szymański. - Nie jestem alkomatem, nie wiem - odpowiedział świadek Piotr.
Potem były kolejne pytania. - Nie piłem z nimi alkoholu, nie wsiadłem do auta, nie jechałem w tym dniu - mówił przed sądem. Co innego zeznał jednak Filip. Mówił, że Piotr pił z nimi alkohol i jechał autem ze sklepu na os. Batorego do domu na Czarkowie. Świadek przyznał, że ma wyrok w zawieszeniu właśnie za jazdę po pijanemu.