MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rencista robi cuda z niczego

Krzysztof Korsak
- Całe życie marzyłem, żeby ręce i nogi miały spokój, a tylko głowa myślała. I teraz to mam! - mówi Marian Wiliński, który właśnie kończy kolejny ze swoich statków.
- Całe życie marzyłem, żeby ręce i nogi miały spokój, a tylko głowa myślała. I teraz to mam! - mówi Marian Wiliński, który właśnie kończy kolejny ze swoich statków. fot. Krzysztof Korsak
Listwy z pozostałości po trumnach, pianka z opakowania po meblach, patyczki po fajerwerkach - z tego Marian Wiliński z Zawarcia buduje statki i domki góralskie.

Pan Marian już za młodych lat robił różne zabawki z kartonu. - Okręty, czołgi, armaty. Wtedy nie było zabawek, to sami musieliśmy je wykonać. Robiło się Niemca z kartonu i strzelało w niego skobelkami z papieru. Jak żołnierz przewrócił się na bok, to był ranny, a jak na głowę, to nie żył - wspomina.

Namalował nauczycielkę

Talent do plastyki zauważyła u niego nauczycielka w drugiej klasie podstawówki, kiedy na kartce jednej z klasówek zobaczyła swoją podobiznę zamiast odpowiedzi na pytania. - Nudziłem się i ją namalowałem. Była zachwycona. Potem zdawałem już wszystkie sprawdziany - opowiada. Niestety w domu nie było pieniędzy, żeby wysłać młodego artystę do technikum plastycznego w Szczecinie.

Po szkole poszedł do pracy w odlewni. Pod koniec lat 80. musiał z niej zrezygnować z powodu kłopotów z kręgosłupem. Od tego momentu jest na rencie. - Człowiek był przyzwyczajony do aktywnej pracy, a tu wstaje rano i nie wie, co ze sobą zrobić. Dlatego zająłem się sklejaniem statków i innych budowli - tłumaczy.

Jak zestaw MacGayvera

Pracownia pana Mariana jest w jednym z pokoi skromnego M2 przy ul. Waryńskiego. Na podłodze leżą pudełka z narzędziami. Jest klej podarowany w Silwanie, klamerki od prania podebrane żonie, dwa kamienie spod katedry, kombinerki, sekator, nożyczki, ołówki, klej i gwoździe.

Wygląda to jak zestaw MacGayvera. Obok leżą elementy budowli. - Wszystko się przydaje! Listewki dostaję od firmy, która produkuje trumny, piankę do żagli mam od kolegi po opakowaniu od mebli, kolorowe patyczki to pozostałości po fajerwerkach z Sylwestra - wylicza majsterkowicz. Z tego wszystkiego powstają piękne statki, wiatraki, chatki góralskie, a ostatnio pan Marian przymierza się także do budowy osady.

- Całe życie marzyłem, żeby ręce i nogi miały spokój, a tylko głowa myślała. I teraz to mam! - mówi. Na zrobienie jednego statku potrzebuje około 40-50 godzin. - Ale czas mija tak, że człowiek nawet się nie spostrzeże - śmieje się. Ludzie co chwila pytają go, czy sprzeda swoje statki albo czy coś im wykona na zamówienie. Z kolei dla jego żony to tylko zwykłe "pochłaniacze kurzu".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska