- Powstałe w 2001 roku zarządy wspólnot mieszkaniowych nie reprezentują naszych interesów - twierdzi Zenon Owoc z ul. Bolesława Krzywoustego. - Zarządy są zależne od zakładu komunalnego, a i ich zwierzchnikiem jest Wydział Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej zielonogórskiego magistratu. To taki trójwymiarowy, nikomu niepotrzebny układ.
Zdaniem Zenona Owoca, Leokadii Fijałkowskiej i Jerzego Radzińskiego zarządy wspólnot mieszkaniowych nie dbają o pieniądze swoich lokatorów.
Remonty jak pieniądze
W styczniu 2005 roku w Prokuraturze Rejonowej w Zielonej Górze Owoc złożył skargę na sposób przeprowadzenia przetargu przez ZGKiM. - Nieprawidłowości dotyczyły zawyżonej wartości robót, poświadczenia nieprawdziwych danych przez komisję przetargową, a także uprzedzenia oferenta o wartości tych prac - relacjonuje Owoc. - W rezultacie wykonawca wystawił zawyżoną fakturę, oczywiście na szkodę wspólnoty.
Do sądu zwróciła się też Fijałkowska.
- Remonty to są pieniądze. Jeśli ktoś się zobowiązuje do przeprowadzenia remontu, to nie może potem unikać rozliczenia przed udziałowcami wspólnoty - mówi mieszkanka ul. Mieszka I. - Według projektu instalacja gazowa miała kosztować 38 tysięcy. Przetarg wygrała firma, która zadeklarowała, że wykona prace za 32 tysiące. Wypłacono jej jednak aż 41.500.
Zdaniem Fijałkowskiej, ZGKiM bagatelizuje swoje obowiązki. - Na zebraniu wspólnoty jest lista obecności, przyjmowane są uchwały. Ale potem pracownicy ZGKiM-u biegają jeszcze po podpisy do ludzi, by podjąć kolejne, potrzebne im decyzje.
Członkowie do komisji
Z zarzutami dotyczącymi przetargów w zakładzie komunalnym nie zgadza się Wiktor Fanajło, zastępca dyrektora ZGKiM-u. - Sąd nie podzielił wątpliwości, jakie mieli pan Owoc i pani Fijałkowska - stwierdza Fanajło. - Jeśli zaś chodzi o same przetargi, właściciele lokali mają prawo w nich uczestniczyć. Czasem przychodzą.
Członkowie wspólnot zarządzanych przez ZGKiM nie zasiadają jednak w komisjach przetargowych. Inaczej jest we wspólnotach prywatnych zarządców.
- Stale nami rządzą, to znaczy ludźmi zamiast wspólnotą - skarży się Owoc na ZGKiM. - Odnoszą się do nas z wyższością. Starają się udowodnić, że wszystko wiedzą lepiej. To jest chory układ, tak nie powinno być. W końcu każdy z członków wspólnoty chce mieć coś do powiedzenia.
Odejść od ZGKiM-u
- W wielu przypadkach zachęcamy wspólnoty, by zrezygnowały z nas i wybrały prywatnego licencjonowanego zarządcę - deklaruje Wojciech Janka, dyrektor ZGKiM. - Jasno mówimy, że nie podejmujemy się działań na określonym poziomie. Mamy pod sobą blisko 740 wspólnot i nie jesteśmy w stanie zagwarantować tego, by wszystkie prace w budynku były konsultowane z właścicielami.
W ostatnich 11 latach od ZGKiM-u odeszły 54 wspólnoty. Nowi zarządcy zostali wybrani przez głosowanie właścicieli lokali. - Chciałam się pozbyć ZGKiM-u, ale nie umiałam przekonać do tego ludzi. Starzy boją się prywaciarzy, a młodych to nie obchodzi - opowiada Fijałkowska.
Chwalą prywaciarzy
Fijałkowska wystąpiła do sądu o zmianę administratora. Chciała, by sąd porównał sposoby pracy różnych zarządców i wybrał komisarycznego. Ale się nie udało.
Wspólnota Kamili Chmielewskiej z ulicy Akacjowej 1-3 i Dworcowej 5 odeszła z ZGKiM-u trzy lata temu. Decyzja dojrzewała cztery lata. - Pod zarządem zakładu komunalnego nie stać nas było na żadne remonty - mówi Chmielewska. - Na naprawę dachu musielibyśmy czekać kilkanaście lat. Nowy zarządca znalazł taniego wykonawcę. Wymieniliśmy też instalację wodno-kanalizacyjną i okna. Teraz przymierzamy się do remontów klatek schodowych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?