Remont dworca PKP w Kostrzynie to klapa? Znów przełożono termin otwarcia

- Jest ładny, ale co z tego, jeśli budynek jest cały czas zamknięty, a przez okna widać, że praca w środku jest daleko w lesie. Od kilku dni nic się tu nie dzieje - mówi Mariusz Malczyk, mieszkaniec Gorzowa, który niemal codziennie dojeżdża do Kostrzyna pociągiem. Dodaje, że teraz, gdy nadchodzi zima, zamknięty dworzec znowu będzie utrapieniem dla podróżnych. - Będziemy musieli marznąć na peronach, albo dusić się w podziemnym przejściu pod peronami. Budynek miał być otwarty po remoncie w czerwcu, a tu taka obsuwa - mówi Mariusz. Marlena, lat 17, dojeżdża codziennie do szkoły w Gorzowie. - Rano nie ma wielkiego problemu, bo pociąg zazwyczaj jest podstawiony i można się w nim ogrzać. Ale często widzę ludzi na innych peronach, jak stoją zziębnięci i czekają na pociąg. A te, jak wiadomo, często się opóźniają. Zamknięty dworzec to wielkie utrudnienie - mówi dziewczyna. Jeszcze kto inny narzeka, bo gdy budynek dworca jest zamknięty, to trudniej się przedostać z jednej części miasta na drugą. - Kiedyś dworzec był po prostu skrótem - mówią.

Czytaj też: Kiedy koniec remontu dworca PKP w Kostrzynie?

Remont kosztował około 6,5 mln zł. Na początku prace szły z kopyta. Wyczyszczono elewację, uzupełniono ozdobne, dodające budowli uroku detale architektoniczne, zburzono wszystkie ściany wewnątrz budynku, które tylko można było zburzyć, położono od nowa wszystkie instalacje, gdzieniegdzie wymieniono belki stropowe, w otworach okiennych zamontowano nowe okna, a całość zwieńczył nowy dach. I... inwestycja stanęła.

Dlaczego stanęły prace? Kiedy znowu ruszą? Na kiedy wyznaczono nowy termin otwarcia dworca? Więcej na ten temat przeczytasz w środę, 11 grudnia, w papierowym wydaniu "Gazety Lubuskiej" dla Czytelników z północy regionu