Cumujący przy nabrzeżu w okolicy gospodarstwa rybackiego katamaran "Lubuszanin II" nie wygląda imponująco.
- Oooo, trzeba go zobaczyć na jeziorze - prostuje pracujący w gospodarstwie Adam Buchwald. - To dodaje naszemu jezioru wyglądu i charakteru...
Statek być musi
Jak opowiadają pierwsi powojenni mieszkańcy Sławy, w latach 40. minionego wieku rozmaitych turystycznych stateczków było mnóstwo. Typowe jednostki białej floty i turystyczne barki. Był jeszcze drewniany, pływający pomost, na którym odbywały się potańcówki. Dopóki ich nie zniszczono służyły jeszcze po wojnie. Później długo, długo nie było nic aż pojawił się "Lubuszanin I". Gdy już się wysłużył, na wody Jeziora Sławskiego wypłynął "Lubuszanin II".
- To też jednostka zasłużona, czternastoletni katamaran, który wcześniej pływał w USA - opowiada kapitan statku Jan Andukowicz. - Moim zdaniem wygląda bardzo przyzwoicie i dobrze się sprawuje. Zresztą nie wyobrażam sobie jeziora tej wielkości bez statku. Turyści też, pasażerów jest sporo.
Rejs trwa godzinę - trasa prowadzi do największej ze sławskich wysp i z powrotem. Na pokład łodzi wchodzi 15-17 osób.
Pływać cicho
Andukowicz pływał przez całe życie w marynarce śródlądowej. Na barkach i rzecznych pchaczach. Kocha wodę i jak przyznaje zawsze marzył, aby na emeryturze móc nadal pływać, bo nie wyobraża sobie życia tylko na lądzie. - I marzenie się spełniło - dodaje.
Wprawdzie nie te dystanse, a i prędkości niezbyt wygórowane. Jednak jak tłumaczy kapitan "Lubuszanina" to nie sprawa możliwości stateczku, ale i przepisów. Sławskie jest strefą ciszy i silnik nie może pracować zbyt głośno. Stąd musiano wymienić "Lubuszaninowi II" silnik na mniejszy. Większy męczył się na zbyt niskich obrotach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?