MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Realistyczny świat z papieru

Rafał Darżynkiewicz
Rafał Darżynkiewicz
Rafał Darżynkiewicz
Żużlowe szkiełko

Trenują tu, trenują tam, a trochę dalej to już ścigają się w najlepsze. W zasadzie inaczej być nie może, bo jeśli już ktoś zaczął, to inni nie chcą zostać w tyle. Treningi trwają w najlepsze, więc kibice zacierają ręce. Chodzą i czekają na sparingi czyli treningi punktowane. Takie próbne jazdy odbywające się ponad miesiąc przed inauguracją Speedway Ekstraligi mają wiele dobrych stron. Temat braku „wjechania w sezon” w tym roku nie powinien być aktualny, choć może dotyczyć kilku klubów, które z różnych powodów nie pokręcą kółek na własnym obiekcie. Miesiąc oczekiwania do jazdy o punkty, to także dodatkowy czas dla klubów. Czas by „wyposzczonego kibica” - jak wieść niesie w każdym ośrodku są ich tysiące - zachęcić do zakupu wejściówek na ligowe mecze. Dodatkowe promocje, dodatkowe atrakcje i liczbę sprzedanych karnetów można powiększyć. Trzeba tylko chcieć i umieć to zrobić, ale znać umiar.

Wzorem łódzki Widzew. Piłkarski klub legenda, dziś pałętający się po trzecioligowych boiskach - to czwarty poziom rozgrywkowy - sprzedał piętnaście tysięcy karnetów. Marka, nowy stadion i niezwykła popularność akcji w mediach społecznościowych. Zadziałało. W Łodzi, raczej niespodziewanie z kieszeni kibiców, dostali budżet na kolejne dwa sezony. Taka karnetowa historia. Inna dzieje się w Warszawie. Ligowe karnety po losowaniu Ligi Mistrzów rozeszły się jak ciepłe bułeczki. Nic dziwnego. Dawały pierwszeństwo w zakupie biletów na mecze z Borussią, Realem i Sportingiem. Część chętnych - za duże pieniądze - zainteresowana była tylko europejską przygodą Legii. Ligowe mecze, nawet ten z Wisłą Kraków, nie wzbudziły ich zainteresowania. Takim to sposobem bilety na piłkarski klasyk już w piątek były wyprzedane, chętni odeszli od kas z kwitkiem, a w niedzielę na trybunach sporo było wolnych miejsc. Problem jest, ale niewielki, bo klubowa kasa się zgadza. Kibic sukcesu z zasobnym portfelem to jednak nie wszystko, ten mniejszy, może trochę biedniejszy też jest ważny, a może nawet ważniejszy. Dla niego też warto coś mieć. Sprzedany karnet, jak pokazuje przykład ze stolicy, pełni szczęścia nie daje.

W dobie wszechobecnej elektroniki żużlowa centrala wprowadziła nowe książeczki zdrowia z hologramem. Ta nowość ma ograniczyć kombinowanie z badaniami czyli zapobiec omijaniu lekarza po wpisie o niezdolności do jazdy. Idea słuszna, bo wszystkim wyjdzie na zdrowie. Problem jednak w tym, że to kolejny papier bez którego żużlowiec do meczu przystąpić nie może. Kopia przesłana faksem? Skan jako załącznik do maila? Nic z tych rzeczy. Liczyć się będzie tylko oryginał, tu i teraz. Ogólnie to obecne przedsezonowe przygotowania mocno się zbiurokratyzowały. Kontrakty, aneksy, licencje, oświadczenia, zaświadczenia i jeszcze książeczki. W Toruniu montują chipy - wprawdzie w innym celu, ale to jest przyszłość i właściwy kierunek. Mamy XXI wiek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska