MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Reaktywacja tradycji winiarskich niepodal Zaboru?

Tomasz Czyżniewski 68 324 88 34 [email protected]
- Zbieranie winogron to skomplikowana praca - mówi Teresa Kozdrowska (fot. Mariusz Kapała)
- Zbieranie winogron to skomplikowana praca - mówi Teresa Kozdrowska (fot. Mariusz Kapała)
W okolicy wsi Łaz, dzięki uczelni w Sulechowie może powstać największa winnica w kraju.

Trwa winobranie. Nie to miejskie, na deptaku w Zielonej Górze. Takie prawdziwe. Na normalnej winnicy. 15 km od Zielonej Góry. We wsi Łaz nieopodal Zaboru.

- Skomplikowana praca - wzdycha Teresa Kozdrowska, wkładając kolejne kiście do koszyka. Nie chodzi o to, że zrywanie winogron jest trudne. - Nie można ścinać jak leci. Trzeba przebierać, bo jest dużo zepsutych owoców.

 

- To nie był dobry rok. Za mało słońca - przytakuje Marta Pohrebny, współwłaścicielka winnicy Miłosz.

- Za mało? Przecież grzało tego lata, że nie można było wytrzymać - protestuję.

- Upały mieliśmy w lipcu. A dla winogron najważniejsze są słoneczne dni w sierpniu i we wrześniu. A wtedy było mokro. Winogrona mają mało cukru, dużo wody. Może być sporo kwasu. A plony są niskie - tłumaczy pani Marta.

No, tośmy sobie ponarzekali! Stoimy przed drewnianym domem na winnicy. Przed nami piękny widok na okoliczne wzgórza, zza których wyłania się wieża kościoła w Zaborze. Żyć, nie umierać.

- A jak jeszcze wyrośnie tu winnica - zaczynam...

- Tak. Miałaby powstać na tamtym wzgórzu. Największa w Polsce. 30 hektarów - Poherebny pokazuje niedaleki pagórek.


Wkracza trzeci partner

 

Ziemia należy do Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa. Pomysł jest taki. Agencja przekazuje za darmo teren województwu. To dzierżawi wzgórza winiarzom, którzy zakładają na nich plantacje. Razem działają, razem dbają o odrodzenie tradycji. 100 lat temu tylko w okolicach Zielonej Góry mieliśmy 700 hektarów winnic. Uprawy były też w rejonie Krosna Odrz., Gubina, Sulechowa czy Świebodzina. Winnica, oprócz odrodzenia winiarstwa traktowanego jako działalność gospodarcza, ma być wielką atrakcją turystyczną. Tylko jak to zrobić?

- Zrobimy to - zapowiedziała wicemarszałek Elżbieta Polak.

- Marszałek będzie rolnikiem, a uprawianie ziemi stanie się zadaniem samorządu wojewódzkiego - kpili radni opozycji.

Teraz zmienili zdanie. Bo na winnicę wkroczy trzeci partner. Obok winiarzy i marszałka, będzie nim Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Sulechowie.

- Bo tylko ona może za darmo przejąć ziemię i z powodzeniem realizować to zadanie - tłumaczyła we wtorek Polak.

Po co na winnicy uczelnia? - Nie wycofujemy się z tego projektu - mówiła wicemarszałek. - Chcemy przejąć ziemię od Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa. Nie może tego zrobić samorząd, potrzebna jest placówka państwowa. PWSZ w Sulechowie nadaje się idealnie.

- Mamy w tym spore doświadczenie, bo przejmowaliśmy już ziemię i inne obiekty. Umieliśmy je zagospodarować - przypomina prof. Marian Miłek, były rektor PWSZ. - Na przykład obiekty w Kalsku, gdzie powstaje specjalistyczne laboratorium. Żaden winiarz nie jest w stanie kupić odpowiednie przyrządy i prowadzić badania, by utrzymać jednorodność wina. Mamy kierunki rolne. Będziemy mogli również uruchomić specjalność winiarską.

Żeby jednak było to możliwe, trzeba przejąć ziemię od agencji. - W ciągu dwóch tygodni złożymy odpowiedni wniosek - zapewnia Polak.


Ile tych piwniczek?

- To dobre rozwiązanie - komentuje Zbigniew Kościk, radny PiS, który wcześniej mocno krytykował projekt. - Nie miałem wątpliwości co do sensu założenia winnicy i reaktywowania tradycji. Miałem jednak obawy co do proponowanych rozwiązań prawnych. PWSZ i profesor Miłek są dla mnie bardzo wiarygodni. Niech uczelnia przejmie teren i później poddzierżawia go winiarzom.

- Na tym etapie nie znamy jeszcze wszystkich szczegółów - dodaje prof. Wiesław Miczulski, rektor PWSZ. - Może to być spółka, spółdzielnia lub grupa producencka.

Tworzyliby ją winiarze, którzy zawrą z uczelnią długoterminowe umowy o dzierżawę. Bo założenie winnicy wymaga sporo czasu. I potrzebne jest bezpieczeństwo inwestycji.

Ścierają się dwie opcje prowadzenia winnic. Pierwsza to każdy sobie rzepkę skrobie. Czyli wszystko osobno. Druga to wspólne działanie, wspólne inwestycje i urządzenia.

- Ja jestem za takim modelem mieszanym - mówi Kinga Kowalewska-Koziarska, szefowa stowarzyszenia Winnice Lubuskie. - Najlepiej, gdyby powstała wspólna winiarnia z piwnicami, podzielona na boksy dla poszczególnych winiarzy. Żeby każdy mógł produkować swój charakterystyczny trunek. Wtedy będzie ciekawiej.

Natomiast Romanowi Gradowi, szefowi Zielonogórskiego Stowarzyszenia Winiarzy, podoba się pomysł wielu piwniczek. - Turysta będzie chodził od jednej do drugiej i kosztował - proponuje.


Trzeba jasno określić

Na razie to jednak melodia przyszłości. Najpierw uczelnia musi przejąć ziemię. Później trzeba zbadać grunty i zdecydować, gdzie co sadzić. Niezbędna jest wspólna infrastruktura (drogi, energia elektryczna). Na szczęście, jej budowę można sfinansować z Lubuskiego Regionalnego Programu Operacyjnego. W pierwszym etapie miałoby pójść na to 5 mln zł. Projekt trafiłby na listę indykatywną.

A co z winnicami? Pierwsze krzewy będzie można posadzić w 2012 r. Wino będzie za pięć, sześć lat.

- Obserwuję ten projekt z zaciekawieniem. Jestem zwykłym rolnikiem. Mam sporo wątpliwości. Na wsi panuje marazm i nie sądzę, żeby winiarstwo mogło to przełamać - zadzwonił do redakcji Eugeniusz Niparko. - Na to potrzebne są duże pieniądze. A co, jak później dzierżawcy przejmą teren i zrobią tam coś innego?

Winiarze są zgodni: niezbędny jest odpowiedni regulamin. - Trzeba jasno określić, co mamy robić i jak. Jeżeli ktoś nie będzie wywiązywał się z zadań, na przykład nie obsadzi winnicy, to wypada z gry. Kto inny przejmuje teren. Myślę, że uczelnia wymusi sprawne działanie, bo profesor Miłek pokazał, że potrafi skutecznie działać - mówi Pohrebny. Ale najpierw AWRSP musi oddać ziemię.

- W Łazie mamy hektarową winnicę. Przymierzamy się do założenia drugiej. Będzie miała półtora hektara - zdradza Pohrebny.

A ja sobie przeliczam. Z jednego hektara można zebrać z dziesięć ton winogron. To z tysiąc butelek trunku. Razy 30 hektarów. To za te pięć lat na Winobraniu nie będzie już kłopotów z kupieniem naszego wina! Wróżenie z fusów?

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska