[galeria_glowna]
Jaki był czwartkowy koncert z cyklu "To właśnie muzyka", organizowany przez ABIplus? - Świetny! - to określenie można było najczęściej usłyszeć w tłumie, opuszczającym około 23.00 salę filharmonii. Ludzie najpierw rzucili się kupować płyty, a potem szturmowali stolik, by zdobyć autograf Ray'a Wilsona.
Szkocki wokalista - dziś poznaniak! - ze swoimi muzykami z Berlin Symphony Ensemble dał porywający koncert. Wokalistą Genesis był tylko dwa lata, ale kiedy przypomniał utwory słynnego zespołu w gitarowo-smyczkowych aranżacjach, wszystko było jasne. Owszem, to nie Peter Gabriel czy Phil Collins, ale... przez dwie godziny dane nam było dotknąć legendy.
Zabrzmiały "Follow You Follow Me", “Land of Confusion", “Carpet Crawlers", “Jesus He Knows Me"... Nie zabrakło “Another Day In Paradise" już z solowej płyty Phila Collinsa. Ray Wilson sięgnął też po “Another Cup Of Coffee" z repertuaru Mike & The Mechanics.
Ray Wilson od początku koncertu zaskarbił sobie sympatię publiczności. 41-letni wokalista w koszulce i dżinsach władał całą sceną, podskakiwał, podgrywał sobie na gitarze, tamburynie czy harmonijce. Mając za plecami - prócz gitarzystów, perkusisty i klawiszowca - skrzypaczki i wiolonczelistkę, robił całkiem rockowe show. Przy mikrofonie ktoś postawił mu połówkę wódki. - Zielona Góra - przeczytał Ray na nalepce. - Później... I sięgnął po mineralną.
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?