Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pracownicy szpitala w Słubicach piszą list. „Życie mieszkańców powiatu słubickiego zostanie zagrożone”

Janusz Życzkowski
Janusz Życzkowski
Zdaniem części pracowników, sytuacja na słubickim sorze jest dramatyczna.
Zdaniem części pracowników, sytuacja na słubickim sorze jest dramatyczna. archiwum GL
„Jesteśmy przerażeni sytuacją w szpitalu powiatowym w Słubicach, do której doprowadził pan prezes oraz inni pracownicy kierownictwa. Jeżeli ktoś nie zareaguje, to może dojść do tego, że w nowym roku zdrowie i życie mieszkańców powiatu słubickiego zostanie zagrożone, poprzez brak obsady karetek i SOR” – tak rozpoczyna się list, który dziś w nocy trafił do mediów, Narodowego Funduszu Zdrowia oraz lubuskiego wojewody. Nie podpisani z imienia i nazwiska autorzy, podają szereg informacji, z których może wynikać, że jednostka nie jest zarządzana prawidłowo.

Piszą również, że bezskutecznie próbowali zainteresować problemem starostę. Ten jednak miał ich zlekceważyć i w związku z tym podjęli próbę publicznego nagłośnienia krytycznej, zdaniem autorów listu, sytuacji.

Problemy rozpoczęły się od negocjacji płacowych. Prezes Szpitala miał łamać ustalenia i wycofywać się z wcześniejszych deklaracji. Ostatecznie jednak, po petycji przesłanej zarządowi jednostki, pracownikom udało się osiągnąć swój cel. Jak piszą, w następstwie relacje z pracodawcą uległy jednak drastycznemu pogorszeniu.

Do tego stopnia, że rezygnację z pracy złożył szef SOR. Autorzy listu piszą, że zarząd blokował rozwój oddziału i źle organizował współprace między innymi oddziałami szpitala. Zarząd miał też usztywnić się w relacjach z personelem, nie prowadził rozmów i potęgował i tak złą atmosferę w zespole. Wraz z szefem SOR odejść ma jeszcze dwóch lekarzy. To z kolei powoduje braki w wysokospecjalizowanej kadrze.

Anonimowi autorzy listu zarzucają prezesowi szpitala, że ten odgrywa się na nich za nieugiętą postawę w sprawie negocjacji płacowych oraz krytykę działań zarządu. Nadużycia mają dotyczyć np. układania grafiku pracy. Nagminnie łamane są przepisy, a niepokorni medycy są pozbawiani dyżurów, lub dostają je w ograniczonej ilości.

„Prezes dopuścił się mobbingu wobec tych osób, ponieważ wszystkie te represje dotyczyły tylko ratowników, którzy nie zgadzali się z postępowaniem prezesa i pisali o tym w dyskusji na komunikatorze, a ich rozmowy zostały nielegalnie udostępnione prezesowi. Ponadto prezes zmniejszył obsadę SOR z 6 osób na 4, co poważnie zakłóci jakość pracy w słubickim sorze.” – piszą pracownicy.

W październiku szpitala zwolnił jednego z ratowników. Zrobiono to bez wiedzy szefa SOR i koordynatora oddziału. To konsekwencja wydarzeń na jednym z dyżurów. Ratownik próbował obezwładnić agresywnego pacjenta. Doszło do użycia siły, a medyk doznał urazu dłoni. Pacjent jednak wniósł skargę, w następstwie której ratownik stracił pracę. W jego obronie staną personel szpitala. Pod petycją podpisało się 58 osób.

Autorzy listu zwracają również uwagę na inne nieprawidłowości. Możliwą niegospodarność, brak właściwego nadzoru nad danymi osobowymi czy łamanie praw pacjenta w szpitalu.

„Na SORze są monitorowane sale, w których pacjenci są w sytuacjach intymnych, np. przy zakładaniu pampersa czy cewnikowani i nie wiemy, czy ludzie mają świadomość, że są nagrywani w takich sytuacjach. Pomimo licznych interwencji, żeby nie monitorować tych sal, monitoring jest tam nadal, wszystko się nagrywa i jest przechowywane przez 3 miesiące, co poważnie narusza prawa oraz godność pacjenta.” – napisano w piśmie do redakcji.

W związku z listem wysłaliśmy prośbę o komentarz do prezesa słubickiego szpitala. Zapytania kierujemy również do Narodowego Funduszu Zdrowia, starosty słubickiego oraz wojewody lubuskiego Władysława Dajczaka.

Kolejny list od pracowników szpitala

W piątek, 2 grudnia, po ukazaniu się materiału o sytuacji na słubickim SOR-ze, do naszej redakcji wpłynęło kolejne pismo. Również anonimowe i również podpisane przez pracowników słubickiej lecznicy.

"W zawiązku z artykułem w Gazecie Lubuskiej „Pracownicy SOR alarmują: Bezpieczeństwo zagrożone” oraz nieprawdziwymi informacjami, jakie przekazywane są do mediów, my pracownicy szpitala chcielibyśmy ustosunkować się do nich" - czytamy w piątkowym liście.

"Po pierwsze niestety autorzy tego pisma nie pofatygowali się porozmawiać z pracownikami szpitala, żeby choć część osób mogła zająć stanowisko w zakresie spraw poruszonych w artykule. Według posiadanych przez nas informacji autorzy pisma to grupa około 8-10 osób jednej grupy pracowniczej, czyli ratowników. Czy tak mała grupa osób może wypowiadać się z nas pracowników, których jest ponad 300 w szpitalu?" - czytamy w liście.

Jego autorzy twierdzą, że pierwszy list miał na celu uderzyć w dobre imię szpitala i kadry zarządzającej lecznica. Autorzy piątkowego listu nie zgadzają się z argumentami, przedstawionymi w pierwszej korespondencji.

"Przez ostatnie lata to ratownicy byli prowodyrami wszystkich konfliktów w szpitalu, to oni zgłaszali do mediów sprawy, które tak negatywnie wpływały na wizerunek szpitala, to oni swoim działaniami robili wszystko, żeby zniszczyć i odwołać prezesów. Absolutnie nie są prawdziwe zarzuty w stosunku do Prezesa, zarówno Prezes, jaki i Wiceprezes pracują jak do tej pory bez zarzutów czego efekty widać w postaci inwestycji, poprawy jakości usług medycznych świadczony w szpitalu pozyskiwaniu nowej kadry medycznej i wielu innych spraw" - piszą w piątkowym liście pracownicy szpitala. I gwarantują, że zarząd lecznicy w żadnym momencie nie dopuścił się mobbingu. Piątkowy list, podobnie jak ten pierwszy, również jest anonimowy.

Do sprawy wrócimy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Co to jest zapalenie gardła i migdałków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska