MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Praca w Ruchu to robota nie dla śpiochów

Artur Matyszczyk 0 68 324 88 20 [email protected]
Helena Surmacz. W Ruchu pracuje 42 lata. Ma męża Edmunda, córkę Krystynę oraz wnuczki: Kasię i Darię.Bogumiła Kucharczyk. W Ruchu od 47 lat. Ma męża Czesława, córkę Małgorzatę oraz wnuków: Damian i Patryk.
Helena Surmacz. W Ruchu pracuje 42 lata. Ma męża Edmunda, córkę Krystynę oraz wnuczki: Kasię i Darię.Bogumiła Kucharczyk. W Ruchu od 47 lat. Ma męża Czesława, córkę Małgorzatę oraz wnuków: Damian i Patryk. fot. Paweł Janczaruk
Rozmowa z Heleną Surmacz i Bogumiłą Kucharczyk z Zielonej Góry, zasłużonymi pracownicami Ruchu, który w tym miesiącu obchodził 90-lecie istnienia

- Pracują panie w kiosku ponad 40 lat. Nie znudziło się wam?Helena Surmacz: - A skądże!
Bogumiła Kucharczyk: - Mowy nie ma. Punkt otwieramy o 6.00 rano. A już o 4.00 jesteśmy na miejscu. I tak dzień w dzień.
H. S.: - Trzeba być rannym ptaszkiem. To robota nie dla śpiochów. No i ciekawa.

- A co takiego interesującego w niej jest?B. K.: - Z ludźmi człowiek pogada. Mamy swoich stałych klientów. Takich, co to przychodzą skoro świt, z pieskiem.
H. S.: - Czasem też coś śmiesznego się wydarzy.

.

- Na przykład?H.S.: - Kiedyś podszedł do okienka facet. Nachylił się, rzucił dwie monety i rzekł półszeptem: za złoty pięćdziesiąt poproszę. To ja, niewiele się namyślając, dałam mu prezerwatywę. No bo co by chciał, tak po cichu? A on do mnie, że w "tym" to na gapę jeździ. A kupić chce bilet (uśmiech).
B.K: - A tak naprawdę, to myśmy w ruchu przepracowały całe życie. Przyzwyczaiłyśmy się.
H.S.: - Ale trzeba dodać, że przez te lata nie miałyśmy ani jednego dnia zwolnienia.

- Czy praca w kiosku zmieniła się przez te 30, 40 lat?H.S.: - Pewnie! Kiedyś się robiło codziennie. Świątek, piątek i niedziela. Mnie dyrektor ufał, to miałam kiosk otwarty do 21.00. Teraz w sobotę tylko do 14.00, a w niedzielę mam wolne.
- No i gazet przybyło. Kiedyś było kilka. Sporo biało-czarnych. Teraz całe mnóstwo, wszystkie w kolorze. Klient ma z czego wybierać.

- Co w fachu sprawia wam najwięcej kłopotu?B.K: - Nic.
H.S.: - Czym tu się kłopotać, po tylu latach. Człowiek wie, co gdzie leży i co z czym zrobić.

- A zdarzają się jeszcze kradzieże?H.S.: - Kiedyś było ich więcej. Ale i teraz się trafiają. Raz młody człowiek spytał, czy mam komputerową gazetę za 19,90. Miałam. Dałam mu, żeby obejrzał, czy to ta. A on schował za pazuchą i zwiał.
B.K: - A opowiesz Helenko, jak ci tabletki ukradli?

- Tabletki?H.S.: - Tak. Całą paczkę ibupromu. Leżała za blisko okienka.
B.K: - Po tylu latach jednak my już jesteśmy za cwane. Wiemy, kiedy przychodzi nieuczciwy klient.

- Skoro panie tak wcześnie zaczynają i późną kończą, to was za dnia nigdy w domu nie było. Mężowie się nie złościli?H.S.: - A gdzie tam! Zawsze mogłyśmy wymienić na innych (uśmiech).
B.K: - Ma pan rację. Dużo się pracowało. Nigdzie wyjechać nie można było. Tylko do wszystkiego się przywyknie.

- A czy przez te wszystkie lata ci, co przychodzą kupować do kiosku, też się jakoś zmienili?H.S.: - Tak. Kiedyś mieli więcej czasu. Teraz wszyscy zalatani. Choć na przykład jeden pan specjalnie kiedyś do mnie przyjechał z Poznania. Dowiedział się, że jeszcze pracuję. Ja, czyli pani z kiosku, do której on przychodził, gdy był przedszkolu. To bardzo miłe.

- Długo jeszcze panie zamierzają prowadzić kiosk?B.K: - Ech, zdrowie już nie to. Pociągniemy chyba tylko do grudnia.
H.S.: - Bogusiu, ale my tak zawsze mówimy: do końca roku, do końca roku, ale czy my bez tego kiosku możemy żyć... Chyba nie.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska