Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Praca szuka pracowników. A oni nie chcą?

Wojciech Wyszogrodzki 95 722 57 72 [email protected]
Praca szuka pracowników. A oni nie chcą? W otwartej w czerwcu w Gorzowie fabryce Borne Furniture pracę znalazło 200 osób. Firma produkuje meble m.in. dla Ikei. Średnia pensja wynosi tutaj około 3 tys. zł brutto.
Praca szuka pracowników. A oni nie chcą? W otwartej w czerwcu w Gorzowie fabryce Borne Furniture pracę znalazło 200 osób. Firma produkuje meble m.in. dla Ikei. Średnia pensja wynosi tutaj około 3 tys. zł brutto. Jakub Pikulik
Jest praca, można sporo zarobić! Gdzie? W Lubuskiem. Studia nie są potrzebne, wystarczy mieć fach w ręku i znać... język niemiecki.

Raport o zarobkach w 52 firmach przeprowadziła w pierwszym kwartale tego roku gorzowska firma Audit Doradztwo Personalne. - Badaliśmy wynagrodzenie od prezesa, dyrektora po pracownika liniowego, szeregowego w firmach produkcyjnych. Takiego, który nie przychodzi z jakimiś umiejętnościami, ale nabywa je dopiero na miejscu podczas szkoleń - tłumaczy Eliza Siedziniewska, autorka opracowania (to już jego dziesiąta edycja).

Okazuje się, że najlepiej zarabiają u nas: inżynier jakości, logistyk, spedytor, pracownicy działu technicznego, utrzymania ruchu. - Poszukiwani są pracownicy wykwalifikowani, ale techniczni, niekoniecznie po studiach, chodzi tu m.in. o spawaczy, operatorów maszyn sterowanych numerycznie, szwaczki, tapicerów - wylicza E. Siedziniewska.

Polacy nie chcą? Zatrudnię Nepalczyków!

Wie o tym najlepiej Andrzej Kubzdyl, szef firmy meblarskiej AEK z podgorzowskiego Wawrowa. Chce zatrudnić 200 osób, bo nie może uruchomić drugiej zmiany, a i pierwsza jest niepełna. Szwaczkom i tapicerom oferuje nawet 4 tys. zł na rękę. Próbował znaleźć ludzi do pracy m.in. w Strzelcach Kraj. (powiat strzelecko-drezdenecki ma najwyższy poziom ubóstwa w Lubuskiem i najwyższe bezrobocie), z burmistrzem zapraszali na spotkania. Gdy problemem okazał się dojazd do pracy, zorganizował transport busami. Też nie pomogło. – Nagle przestało ludziom zależeć na pracy. Teraz każdy by chciał przed komputerem, w biurze, no i żeby nie trzeba było rano wstawać. To problem mentalności – mówi. Wciąż myśli o zatrudnieniu ludzi, choćby nawet z… Nepalu.

Generałów już mamy, potrzebna armia

Problemy kadrowe ma też zielonogórski Stelmet. - Poszukuję ogarniętych ludzi, którzy potrafią obsłużyć maszyny i krzywdy sobie nie zrobią, a takich jest naprawdę mało i muszę zatrudniać humanistów po studiach, choć wolałbym techników. Taki mamy model edukacji, jest moda na ogólniaki - mówi dyr. personalny Sławomir Jankowski. Stelmet próbuje dokształcać, ale nie zawsze wychodzi. - Ludzie nie są przyzwyczajeni do pracy fizycznej - zauważa Jankowski.

- Musimy odczarować zawodówki. Nie jest obciachem uczenie się konkretnego zawodu. Lepiej pójść do zawodówki czy technikum niż do liceum i potem na siłę na studia. Szybciej pracę znajdzie absolwent zawodówki znający język obcy niż absolwent szkoły wyższej po historii czy filologii polskiej  - mówi Urszula Śliwińska z Auditu.

- Nie trzeba samych generałów, potrzebna jest też armia – zauważa szef AEK.

Bogaty jak... księgowa

Zdaniem analityczek Auditu Gorzów staje się znów miastem przemysłowym. - Mamy tutaj firmy produkcyjne i naprawdę jest dużo pracy - mówi U. Śliwińska. Nie zgadza się z opinią, że nowe zakłady słabo płacą. - Funkcjonuje rynek pracownika, a nie rynek pracy. Pracodawcy oferują już nawet darmowy dojazd do firm, premie wydajnościowe, tańsze obiady - wylicza. Okazuje się, że pracownik szeregowy niewykwalifikowany, czyli taki z pierwszej linii produkcyjnej (np. mechanik czy elektryk), zarabia w Lu_buskiem od 2.460 do 4.000 zł (kwoty brutto). W przypadku specjalistów -  jak np. inżynier jakości czy specjalista ds. zakupów - zdarzają się i tacy, którzy co miesiąc biorą 12 tys. zł - tyle, ile prezydent miasta. Z kolei księgowa znająca język obcy może zarobić nawet 7,4 tys. zł, a w przypadku kierowników zmian czy wydziałów można mówić o średniej 6,4 tys. zł.

- Trzeba inwestować w kwalifikacje. Większość firm wymaga znajomości języków, należy swobodnie dogadywać się z cudzoziemcami. Niestety, inwestujemy jedynie w angielski. Obecnie nawet mając niższe kwalifikacje, ale posługując się niemieckim, szybko znajdziemy pracę - dodaje U. Śliwińska.

Nie zawsze też zdajemy sobie sprawę z oferty lokalnych firm. - Spawacze dowiedzieli się podczas szkolenia, że nie muszą  wyjeżdżać do pracy do Skandynawii. Byli zaskoczeni, że tutaj mogą dostać nawet 5,5 tys. zł brutto - mówi U. Śliwińska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska