Pożar w mieszkaniu przy ul. Lipowej 7 w Zielonej Górze wybuchł we wtorek, 19 kwietnia. Strażaków zaalarmowali ludzie, którzy zauważyli dym wydobywający się z okien budynku.
Kiedy straż pożarna dojechała na miejsce dym leciał już z kilku okien jednopiętrowego budynku z poddaszem. Strażacy natychmiast zaczęli przeszukiwania płonącego domu. Okazało się, że płonie mieszkanie na parterze. W środku budynku było duże zadymienie, dym wydobywał się wszystkimi oknami. - Z domu zostały ewakuowane dwie starsze osoby i jedna w średnim wieku - informuje mł. bryg. Ryszard Gura, rzecznik zielonogórskich strażaków. Ewakuowanymi osobami zajęli się strażacy, do czasu przyjazdu pogotowia ratunkowego. Jedna ze starszych osób trafiła do szpitala.
- Po wejściu do mieszkania strażacy musieli rozbić drewnianą podłogę. To pod nią był ogień, który w każdej chwili mógł rozprzestrzenić się na cały budynek - mówi mł. bryg. Gura. W tym czasie odcięty został dopływ gazu i prądu do kamienicy. Teren zabezpieczyła zielonogórska policja.
Na szczęście strażacy w porę zgasili źródło pożaru. Dzięki temu nie spłonął budynek, który w dużej części ma drewnianą konstrukcję. Potem przez kilka godzin jeszcze dogaszali i zabezpieczali budynek.
Podczas akcji jedna z kobiet zaalarmowała, że w mieszkaniu na poddaszu może być jeszcze jedna starsza osoba. Strażacy, mimo że sprawdzali wcześniej poddasze, natychmiast przeszukali wskazane mieszkanie jeszcze raz. Na szczęście w środku nie było już nikogo.
- Sąsiada nie było w domu, wie że został wezwany na miejsce - mówi nam jedna z mieszkanek. To zawodowy kierowca. Okazało się, że miał w mieszkaniu piecyk, który stał na drewnianej podłodze. To od niego zaczął się pożar. - Przecież cały dom mógł pójść z dymem - oburzali się sąsiedzi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!