Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polacy u boku Lenina i Stalina. Od „krwawego Feliksa” do „Byłej Polki” [NASZA HISTORIA]

Jakub Szczepański
Feliks Dzierżyński
Feliks Dzierżyński Fot. domena publiczna
"Gdyby sporządzić ranking najbardziej znanych Polaków w dziejach świata, to zapewne Feliks Dzierżyński zająłby poczesne miejsce. Co więcej, gdyby porównać liczbę pomników wystawionych naszym rodakom poza granicami kraju, to okazałoby się, że z Dzierżyńskim rywalizować mógłby tylko Jan Paweł II” - tak o jednym z najbliższych współpracowników Włodzimierza Lenina oraz Józefa Stalina pisał Sławomir Koper w książce „Wielcy zdrajcy od Piastów po PRL”. Ale szlachciura z Kresów Wschodnich, obwołany mianem króla sowieckiego terroru, wcale nie jest jedynym Polakiem, za którego cały nasz naród powinien się wstydzić.

Bo choć od rewolucji październikowej do dominacji Sowietów we wschodniej Europie minęło blisko trzydzieści lat, to wielu Polaków nie marnowało tego czasu. Obłąkani ideą utopijnego socjalizmu pełną parą pracowali ku chwale czerwonego imperium wznoszonego przez Rosjan. Nawet kosztem niepodległości Rzeczypospolitej. Wszak państwo wielkiej szczęśliwości oparte na komunizmie miało powstać ponad wszelkimi granicami. - Nasz ZSRR to prawdziwy kraj młodości. W przełomowym dniu 17 września najwięcej zyskała młodzież, której teraz dane jest przeżywać młodość w radzieckich warunkach - w tych słowach Wanda Wasilewska zwracała się do lwowskich robotników tuż po tym, jak Sowieci wbili Rzeczypospolitej nóż w plecy, w drugiej połowie września 1939 r. Jeszcze przed agresją Hitlera mówiła do swojego ojca publicznie per towarzyszu Wasilewski. A po wybuchu wojny szybko przestała nazywać się Polką. Co ciekawe, pan Leon, choć był zatwardziałym socjalistą, miał wyrobione zdanie o polskich komunistach - uważał ich wyłącznie za sowiecką agenturę. Historia pokazała, że wcale się nie mylił.

Zanim Feliks Dzierżyński - rocznik 1877 - stanął na czele Czeka, czyli Wszechrosyjskiej Komisji Nadzwyczajnej do Walki z Kontrrewolucją i Sabotażem, zapowiadał się na pobożnego katolika. „Rodzina Dzierżyńskich była typową rodziną szlachecką z Kresów. Patriotyczna i katolicka, ceniąca więzi rodzinne. Feliks nigdy nie zerwał kontaktów z rodzeństwem, chociaż jego światopogląd stał się z czasem trudny do zaakceptowania przez bliskich” - pisał o szefie GPU Sławomir Koper. Morderca, symbolizujący dziś rewolucyjny terror Sowietów, jako dziecko należał do organizacji Serce Jezusowe. Był tak bogobojny, że ponoć potrafił nawet położyć się krzyżem w kościele, żeby modlić się o odrodzenie Polski.

Fascynacja religią trwała stosunkowo niedługo. Kluczową lekturą, która zaważyła na jego dalszych losach, okazał się „Program erfurcki”, popularny wówczas manifest niemieckich komunistów. Od roku 1894 Dzierżyński sukcesywnie brnął ku rewolucji proletariatu. Najpierw wstąpił do Związku Robotników Litwy, później zaangażował się w działalność dla Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy, by zostać w końcu jednym z najwierniejszych uczniów Lenina. Wiara w utopijny komunizm zmieniła wszystko. Fałszywe dokumenty, rewolwer w dłoni i uniki przed carską ochraną stały się codziennością niegdyś bogobojnego szlachcica z Kresów. Ale nie zawsze się udawało. Szef Czeka na własnej skórze odczuł, czym są zsyłka na Syberię czy cela w osławionym X Pawilonie warszawskiej Cytadeli.

„Strach było spojrzeć na Feliksa: śmiertelnie blady, zupełnie wyczerpany, wydawał się cieniem człowieka. Ręce i nogi pokryte głębokimi ranami od kajdan. Szczególnie dotkliwie pokaleczone były nogi. Poruszał się z trudem, lecz w oczach płonął ogień radości i szczęścia” - w ten sposób spotkanie z Feliksem Dzierżyńskim w marcu 1918 r. wspominała Lucyna Frenkiel z drużyny bojowej Moskiewskiego Komitetu Rewolucyjnego, kiedy bolszewicy zdobyli moskiewskie więzienie Butyrki. Doświadczenia związane z carskim systemem opresji nie wzbudziły jednak współczucia w „Krwawym Feliksie”. Można nawet odnieść wrażenie, że odniosły zupełnie przeciwny skutek. Zwłaszcza rewidując katalog tortur będących na podorędziu czekistów wychowywanych przez Polaka.

Kijowscy czekiści wymyślili, żeby do piersi albo brzucha ofiary przykładać klatkę ze szczurem. Pręty były później rozgrzewane, co zmuszało spanikowanego gryzonia do odnalezienia drogi ucieczki prowadzącej wprost przez wnętrzności nieszczęśnika... Niestety, trudno orzec, czy rozwścieczone zwierzę wgryzające się w podbrzusze to najokrutniejsza z metod stosowanych przez popleczników Feliksa Dzierżyńskiego. Bo polewanie dłoni wrzątkiem po to, by zedrzeć z nich skórę na „białe rękawiczki”, przepiłowywanie kości u przytomnej ofiary, powolne wsuwanie do rozgrzanego pieca, przykuwanie ludzi do desek, przetaczanie nagiego delikwenta w beczce pełnej gwoździ czy miażdżenie czaszki przez zaciskanie skórzanego pasa na głowie brzmią równie bestialsko.

„Na czele kierownictwa do walki z kontrrewolucją Lenin chciał widzieć dobrego proletariackiego jakobina, takiego jakim był w rewolucji francuskiej Robespierre czy prokurator Fouquier-Tinville” - napisał w swojej książce o „Żelaznym Feliksie” Jerzy Ochmański. „Wiedział, że Czeka to ostry miecz, który należy mocno dzierżyć i władać nim pewnie i niezawodnie, że miecz ten winien być w każdej chwili gotowy do obrony rewolucji. Dzierżyński wychował bolszewików-czekistów tak, by byli nieugiętymi wykonawcami woli partii, wiernymi, uczciwymi, nieznającymi obłudy” - wspominał partyjnego kolegę Anastas Mikojan.

Feliks Dzierżyński zmarł na atak serca 20 lipca 1926 r., tuż po wyczerpującym przemówieniu podczas obrad Komitetu Centralnego. Oczywiście pojawiły się zaraz pogłoski, że został zamordowany. Zdaje się jednak, że to mało prawdopodobne. „Nie miał przecież ambicji politycznych, a był doświadczonym mordercą. Dzierżyński w niczym Stalinowi nie zagrażał, a mógł się jeszcze okazać przydatny. Zapewne skutecznie nadzorowałby aparat terroru podczas wielkich czystek politycznych w latach trzydziestych” - pisał Sławomir Koper.

Po śmierci „Żelaznego Feliksa” GPU/OGPU nie zostało pozostawione samo sobie. Miał nim pokierować kolejny Polak. Można się domyślać, że Stalin szukał kogoś, kto choć trochę przypominał mu twórcę Czeka, który przez lata terroru obrósł legendą wśród bolszewickiej elity. Fanatycznej maszyny do zabijania.

Zapewne Wiaczesław Mienżyński (Mężyński) został najpierw wiceszefem Czeka, a później pokierował GPU ze względu na swoją skuteczność i dobre relacje z Dzierżyńskim. Z pewnością nie bez znaczenia pozostawała przychylność następcy Lenina, któremu potrafił się odpowiednio podlizać. Poza tym obaj dżentelmeni mieli coś wspólnego. Byli mrukami. - Główną zaletą czekisty jest milczeć - powiedział kiedyś Mienżyński podczas posiedzenia Komitetu Centralnego. Podobno ta wypowiedź szczególnie przypadła do gustu Stalinowi.

Jedno jest pewne: Josif Wissarionowicz Dżugaszwili wcale się nie pomylił, kiedy - w przeciwieństwie do Lenina - dostrzegł w Mienżyńskim potencjał dobrego czekisty. Nasz rodak okazał się prawdziwym sadystą. Jego postawie pikanterii dodaje to, że interesował się okultyzmem - wywoływał diabła, układał tarota i oddawał się innym podejrzanym praktykom religijnym.

***
Chcesz wiedzieć więcej, o Polakach, którzy współpracowali z Sowietami? Czytaj lutową „Naszą Historię”!

Nowa Nasza Historia na LUTY jest już w kioskach. Zapraszamy do zapoznania się z tematami wszystkich naszych wydań regionalnych:

Nowa Nasza Historia na LUTY!

TUTAJ - w serwisie prasa24.pl mogą Państwo już teraz kupić e-wydanie Naszej Historii: PRASA24.PL

Zapraszamy także na profil Naszej Historii na FACEBOOKU i do obserwowania naszego konta na TWITTERZE.

Tweety użytkownika @naszahistoria

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Polacy u boku Lenina i Stalina. Od „krwawego Feliksa” do „Byłej Polki” [NASZA HISTORIA] - Portal i.pl

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska