Henryk ponad dwadzieścia lat patrzył na wciąż takie same kury nioski, i mniej więcej tyle samo na wciąż tę samą żonę Helenę. Przekroczył półwiecze i uznał, że coś od tego życia mu się należy i odpocząć musi. Żonie oświadczył, że biznes biznesem, ale potrzebuje zrobić sobie wakacje. Takie dziesięciodniowe. Polskie morze mu się zamarzyło, niedawno kupił prawie nowego mercedesa i dokupił prawie nową przyczepę kempingową. Nie, Heleny nie zabierze do przyczepy, bo ktoś interesu musi pilnować. Jej może i przykro się zrobiło, ale zbytnio nie oponowała. Nawet wtedy, kiedy oświadczył, że na wakacje pobiera z konta 10 tys. zł.
Ziarno zwątpienia
Kiedy Helena ochłonęła z wrażenia, olśniło ją, że za 10 tysięcy to Józek mógłby mieć dziesięciodniowe wakacje i na Teneryfie, i na Bali. Pełna złych przeczuć podreptała do starego kuferka po babci, w którym chowała swoje "zaskórniaki". Kapitał z kuferka wystarczył do wynajęcia prywatnego detektywa. Bo miłość, wierność i tak dalej, ale - jak powiedział mąż - ktoś interesu musi pilnować. Małżeńskiego też.
- Helena jeszcze przed wyjazdem męża poprosiła go, by na wczasy zabrał z domu papugę z klatką, bo - jak uzasadniała - powietrze morskie ptakowi nie zaszkodzi, a ptak był ostatnio jakiś osowiały - opowiada Józef Przyboś, prywatny detektyw, który zobowiązał się dyskretnie towarzyszyć Henrykowi w wyprawie nad morze.
Nad morze Henryk dojechał bezpiecznie i powoli, toteż śledzenie go nie było problemem. Na kempingu kurzy farmer wjechał przyczepą między dwa namioty, zaklinował koła i był u siebie. Gorzej z detektywem.
- Poprosiłem młodą parę, która miała rozbity namiot bezpośrednio koło Henryka, o odstąpienia miejsca, ale zaczęli się krzywić - mówi Przyboś. - Za 200 złotych zrobili to z entuzjazmem.
Tuż obok przyczepy rozbił namiot i zasłonił tablice rejestracyjne swojego samochodu. Tymczasem Henryk badał teren, pluskał się w morzu i odwiedził klub nocny, gdzie nie żałował kasy na drogie alkohole.
"Mewki" w lokalu od razu zauważyły, że starszy pan rozgląda się za młodzieżą płci przeciwnej, szasta gotówką, toteż po chwili przy jego stoliku pojawiły się aż dwie. Daleko po północy Henryk jedną z nich wyprowadził z lokalu chwiejnym krokiem i poprowadził ku swojej przyczepie. Po czym oboje znikli we wnętrzu, aż do południa, kiedy oboje - nieco wymięci - poczłapali do lokalu na obiad.
Męczący odpoczynek
- Przez te dziesięć dni rozkład zajęć Henryka się nie zmienił - opowiada Przyboś. - Zmieniały się tylko panienki. Obiad około południa, potem chwila nad wodą, wieczorem do klubu nocnego i gdzieś tak około czwartej rano, zawsze w towarzystwie innej damy, dzień kończył się w przyczepie.
Obecność obcych pań w przyczepie męża, to - z zawodowej uczciwości detektywa - zaledwie poszlaka, a nie dowód niewierności małżeńskiej. Potrzebne dowody.
- Po raz pierwszy w mojej działalności po kilka godzin na dobę spędzałem pod przyczepą kempingową - Przyboś tłumaczy, jak zdobywał dowody. - Bez trudu można się domyśleć, co słyszałem. Bałem się tylko, żeby resor przyczepy nie strzelił, tak się kołysała.
Pod koniec urlopu Henryk nie wyglądał na wypoczętego. Blado-szary, przy morskiej opaleniźnie wczasowiczów, z podkrążonymi oczami, powłóczący nogami - w niczym nie przypominał tego dziarskiego 50-latka sprzed kilku dni.
- W ostatnim dniu pobytu Henryk postanowił coś, co mnie niezmiernie pozytywnie zaskoczyło - opowiada Przyboś. - Zamiast do klubu nocnego, poszedł do... kościoła. Kiedy tam za nim wszedłem, zobaczyłem go klęczącego przy konfesjonale.
A jak papuga wygada?
Przyboś, codziennie podążając za Henrykiem, zmieniał ubrania, doklejał i odklejał wąsy i brody, zmieniał peruki, byle tamten nie zorientował się, że wciąż ten sam gość za nim łazi. Tego ostatniego dnia detektyw narzucił na siebie ostatni, nieużywany w tym zleceniu, kamuflaż: habit kapucyna. Ryzykował, że w roznegliżowanym kurorcie będzie na siebie zwracał uwagę, ale liczył też na to, że kapucyn nie będzie wzbudzał podejrzeń. I zupełnie nie mógł się spodziewać, że w tym kapucyńskim habicie inwigilacja Henryka zaprowadzi go do kościoła.
Świątynię opuścił szybko. Z obawy, że któryś z duchownych zechce pogadać o sprawach niebieskich i w ten sposób zdekonspiruje niezbyt biegłego w teologii przebierańca. Na Henryka czekał na ławeczce przed kościołem
- Po chwili wyszedł, od razu podszedł do mnie i usiadł obok na ławce - opowiada Przyboś. - Pomyślałem, że po wszystkim, po konspiracji, tymczasem zaczął drugą spowiedź. Zwierzył się, że przyjechał na wakacje, zaszalał, zdradził żonę, ale przed chwilą się wyspowiadał, więc pewnie grzechu nie ma. I dodał, że nie cudzołożył, bo wszystko odbywało się na stole w przyczepie, a nie na łóżku. I tylko przerażony był tym, że papuga zaczęła mówić "gołe baby, gołe baby", widać za często powtarzał przy niej ten zwrot. I mówię do niego, jak kaznodzieja: Synu, jednak zgrzeszyłeś, nie jest istotne czy na stole czy na łóżku. A jak papuga zacznie gadać przy żonie, to wytłumacz, przejeżdżałeś obok plaży nagusów w Chałupach i że gołe kobitki chodziły koło twojej przyczepy.
Klientce Przyboś zdał raport: Henryk pił i bawił się po całych nocach: - Ale niech go pani więcej samego na wczasy nie puszcza.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?