MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Polska gra NecroVisioN jest dla Niemców zbyt drastyczna, dlatego zakazali w niej krwi

Piotr Jędzura 0 68 324 88 80 [email protected]
Jak porusza się wampir? Całkiem jak mistrz świata w kick boxingu Marek Svitka. Tak przynajmniej wymyślili twórcy polskiej gry komputerowej Painkillera. A pojedynek z wampirem to ledwie przedsmak tego, co czeka gracza...

Metalowymi schodami wspinamy się w górę od zaplecza banku w Gliwicach. To budynek tuż obok dworca PKP. Żadnego szyldu, najpierw szklane drzwi, później zwykłe, drewniane. I wspinaczka schodami na poddasze.

W pomieszczeniu, przy komputerach siedzi kilka osób. Dłubią coś na klawiaturach. To niepozorne pomieszczenie to studio The Farm 51, twórców najnowszej polskiej gry NecroVisioN. Dla fachowców będzie to... strzelanka, czyli weź na cel, pociągnij za spust i zabij.

Od drzwi do drzwi

Małemu producentowi, który nie ma wielu spektakularnych produkcji na swoim koncie wydać grę w Polsce jest niezwykle ciężko. Jeszcze trudniej pozyskać wydawcę, który jest skłonny zainwestować kilkanaście lub kilkadziesiąt milionów złotych w nowy projekt.

Chłopaki od znanego Painkillera mieli oryginalny pomysł i gotowe demo (prezentacje pomysłu) gry. - Wtedy się spotkaliśmy, zająłem się stroną marketingową projektu - wspomina Robert Siejka, szef The Farm 51.

Nie było łatwo. Marketing w przypadku nieznanego studia oznacza chodzenie od drzwi do drzwi. Wydawcy podchodzą do małego studia z niepewnością. To zresztą zrozumiałe. Wiele idei w ląduje szufladzie. Inne realizowane są przez wiele lat zanim trafią na półki, o ile w ogóle tam trafią.

Strzelanina w czasach I wojny światowej z demonami i wampirami w końcu spodobała się rosyjskiemu wydawcy 1C. Tym bardziej, że Rosjanie byli zainteresowani właśnie grą na komputery osobiste. Doszło do umowy i powstało gliwickie studio The Farm 51.

Docieramy do piekła

- Musieliśmy z czegoś żyć, po drodze było więc wiele różnych projektów dla największych potentatów komputerowej rozrywki na świecie - przyznaje R. Siejka. Ze względu na umowy nie może jednak zdradzać nazw firm ani gier, przy jakich pracowali.

Równocześnie szły prace nad NecroVisioN. Graficy komputerowi przerabiali pomysły na program. Powoli rysowały się okopy z czasów I wojny światowej. Było wiadomo, że bohater to amerykański żołnierz, który z frontowego piekła trafia do tego prawdziwego.

Zanim bohater gry Simon Bukner zyskał charakter, twórcy gry przeczesali podania i mity z różnych stron świata. Dowiedzieli się wszystkiego o magii i okultyzmie najstarszych kultur świata. Dlaczego? - Bo gra jest niecodzienna, toczy się w dwóch światach, rzeczywistym oraz podziemnym pełnym wampirów i demonów, a w końcu docieramy do piekła - opowiada Wojciech Pazdur, współtwórca gry.

W terenie i na zdjęciach

NecroVisioN

Grafika została oparta na unowocześnionym i usprawnionym specjalnie na potrzeby gry - silniku wykorzystanym we wcześniejszej produkcji ludzi ze studia Farm 51.

Możemy spodziewać się interesującego i bardzo rozbudowanego pola akcji gry, zarówno wewnątrz pomieszczeń jak i na zewnątrz, a także niesamowitych stworzeń, z którymi przyjdzie nam się zmierzyć. Twórcy gry zdecydowali się pójść w kierunku jak największego realizmu, często szokującego.

Potem były wyjazdy w teren. To było niezbędne do odwzorowania pola bitwy. O ile świat demonów jest wymyślony, tak okopy musiały być jak najbardziej naturalne. Z dnia na dzień powstawała potężna dokumentacja fotograficzna i filmowa. Potem obraz był żmudnie kreślony przez grafików.

Kolejna sprawa to poruszanie się postaci. Żeby były jak najbardziej naturalnie wykorzystano znaną i sprawdzoną technikę przechwytywania ruchów motion capture. To dosłownie prawdziwy plan zdjęciowy. Statysta ubiera specjalny strój z dziesiątkami kuleczek rozmieszczonych na całym ciele. Tak ubrany skacze, robi fikołki, walczy, pada, strzela. I przy tym cierpi, bo kuleczki przy każdym upadku wbijają się w ciało. Po sesji ciało statysty to jeden wielki siniak.

Kamera nagrywa ruchy i importuje do specjalnego programu. Potem ruchy te powtarzają bohaterowie w gry. I tak fikołki i skoki wampirów w NecroVisioN to w rzeczywistości popis sprawności mistrza świata kick boxingu z Czech Marka Svitka. Zdjęcia były nagrywane w studiu w Czechach.

Broń jak prawdziwa

To nie koniec. Członkowie The Farm 51 odwiedzali muzea ze zbiorami broni z I wojny światowej. - Robiliśmy zdjęcia, nawet dotykaliśmy pistoletów i karabinów, żeby jak najbardziej wczuć się w to, co mamy zrobić na ekranie - mówi W. Pazdur.
Broń w strzelance to przecież podstawa. Widzimy celownik, oręż i przeciwników. Broń musi być jak najbardziej doskonała.

Eksponatów nie można było wypożyczać na plan zdjęciowy. Powstały ich wierne repliki.

- Broń odtworzona w grze w dużej mierze jest niemal prawdziwa, ale nie do końca. Mamy tutaj również spory arsenał wymyślonego oręża nie z tego świata - mówi W. Pazdur. To już tylko owoc wyobraźni programistów i rysowników. Twórcy zapewniają, że nie będzie w tym żadnej przesady. Doszedł w końcu podkład dźwiękowy i dialogi. W sumie prace zajęły około dwóch lat.

W Niemczech bez krwi

Teraz czas na firmę, która zajmie się dystrybucją. W Polsce to zadanie przejęła Cenega Poland. - To miłe pracować przy promocji polskiej gry, rodzima produkcja jest zawsze bliższa sercu - mówi Konrad Rawiński z Cenega Poland.

NecroVisioN wyjdzie na rynki połowy świata jednocześnie. Wiadomo już, że Niemcy zażądali kilku korekt. - Ma nie być żadnej krwi, żołnierze i potwory czy demony po zabiciu mają znikać - mówi R. Siejka. Tak też się stanie. Niemiecka wersja gry będzie łagodna. Dlatego na niemieckich forach internetowych można już przeczytać, że niemieccy fani strzelanek pojadą po grę do Austrii. Tam zostanie wydana bez cenzury. - Niemiecka cenzura jest dla mnie niezrozumiała, to przecież gra i zabawa a nie rzeczywistość - dziwi się K. Rawiński

Premiera NecroVisioN w marcu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska