Położone tuż przy drodze krajowej nr 92 jezioro Lubienieckie, niekiedy nazywane jest jeziorem Poznańskim. Tu można bardzo często spotkać wędkarzy.
Na brzegu jeziora spotkaliśmy grupę pracowników Gospodarstwa Rybackiego Zbąszyń. Na brzegu stały trzy łodzie, a przy nich przytoczone były sieci. A w każdej były ryby. Różne. Eugeniusz Sobucki, brygadzista w gospodarstwie wymienia płocie, karasie, liny, sandacze, leszcze i tołpygi. I te ostatnie wzbudzały największą sensację. Kilka z nich jak się później okazało ważyło ponad 25-30 kg.
Sobucki dodaje: - Łowimy tylko raz w roku. Jeszcze kilka lat temu za jednym zaciągiem pozyskiwaliśmy nawet 5 ton, teraz liczymy na 2-3 tony. Podobnie było przed rokiem. To nie jest naprawdę dużo, tym bardziej, że część ryb, najczęściej małych trafia z powrotem do jeziora. A ryby dla ich zdrowia i kondycji trzeba łowić. Łapiąc te większe, stwarzamy miejsce dla tych mniejszych - tłumaczy pan Eugeniusz.
Podobnie argumentuje ichtiolog Zbigniew Biniaś. - Tu ryby są zdrowe, bo prowadzimy coroczne połowy. Poprzez wyłapywanie większych, te mniejsze mają więcej miejsca do życia. A ponadto sieć ciągnięta po dnie, wzrusza je, co wpływa na doprowadzanie tlenu. Gdybyśmy tego nie robili, wszystko co pływa w jeziorze byłoby chore - przekonuje ichtiolog Biniaś.