Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poezję pokochała dzięki siostrze Juliana Tuwima

Paweł Kozłowski 68 324 88 44 [email protected]
Julia Riedel po przyjeździe do Zielonej Góry zamieszkała najpierw z rodziną przy ul. Akacjowej. - Jak umrę, niech tam rozsypią me prochy - mówi pionierka.
Julia Riedel po przyjeździe do Zielonej Góry zamieszkała najpierw z rodziną przy ul. Akacjowej. - Jak umrę, niech tam rozsypią me prochy - mówi pionierka. Tomasz Gawałkiewicz
Julia Riedel pochodzi z miasta Łodzi. Do Zielonej Góry przyjechała w 1945 r. Rodzina dojechała dwa lata później. Jak ją ściągnęła? - Napisałam, że jest fajnie i chleb można smarować po obu stronach.

- Żaden łodzianin nie powie, że pochodzi z Łodzi tylko z miasta Łodzi - uprzedza na początku rozmowy pani Julia. Skończyła szkołę włókienniczą, a na zachód przyciągnęła ją praca. - Za swym miastem tęskniłam dzień i nocą, ale wracać nie chciałam. Chciałam robić coś innego - tłumaczy. Robota w fabryce nie była dla niej. Powołaniem była literatura, poezja oraz wychowywanie przedszkolaków. - Ja byłam od wierszydeł - mówi z uśmiechem. - Mam 86 lat, ale chce mi się żyć. Robię to i tamto, a teraz nawet opowiadanie napisałam.

Zamiłowaniem do wierszydeł "zaraziła" ją Irena Tuwim - siostra Juliana, wielkiego polskiego poety - która była jej nauczycielką i sąsiadką. Podczas okupacji uczyła się pisać jeszcze gotykiem. - W starych księgach wypisywałam akty urodzenia. Można było na tym zarobić - wspomina. Pisała też piosenki. A jedna z nich, z 1946 r., została nawet aresztowana. - Tam, gdzie nie ma wcale, będzie jak najwięcej. To, co jest na dole, to będzie na górze - napisała pani Julia. Podejrzliwej władzy komunistycznej tekst się nie spodobał, więc piosenka została aresztowana.

Po przyjeździe do Zielonej Góry, zatrudniła się na poczcie, lecz znana jest z pracy w przedszkolu nr 7 przy ul. Moniuszki. Przez lata wychowywała tam kolejne pokolenia zielonogórzan. Dla dzieci stworzyła też specjalny program nauczania. - Maluchy nie miały planu, tylko się bawiły. Więc go wymyśliłam - mówi. Za swą działalność dostała nagrodę prezydenta. Julian Stankiewicz, prezes Stowarzyszenia Pionierów Zielonej Góry, opowiada o tysiącach godzin, jakie pani Julia spędziła dyżurując w sali wspomnień w ratuszu (to siedziba stowarzyszenia). - Zawsze miała świetny kontakt z dziećmi, które nas odwiedzały. Z głowy recytowała wiersze. Wszyscy byliśmy pod wrażeniem - podkreśla Stankiewicz.

Mimo że pokochała Zieloną Górę, o rodzinnej Łodzi nie zapomniała. - I tam i tu przyjaciół wielu mam/ bez nich żyć jest mi trudno./ Powtarzam słowa łódzkiego poety Tuwima/ jak mnie zabraknie, niech będzie wam nudno - napisała w wierszu "Mój dom!".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska