Otwarcie drugiej nitki obwodnicy zaplanowane jest na czerwiec przyszłego roku. Kierowcy czekają na to jak na zbawienie. Mieszkańcy zachodnich krańców miasta - wręcz przeciwnie.
Szybciej znaczy głośniej
Biegnący wzdłuż miasta odcinek „eski” to jej słaby punkt. Rozpędzone na ekspresówce auta muszą tu zwalniać do 90 km/h, jest sporo wypadków, a latem tworzą się gigantyczne korki.
Zobacz też: Pirat gnał po S3 z prędkością 220 km/h [WIDEO]
Wszystko to przejdzie jak ręką odjął, gdy skończy się budowa drugiej nitki, czyli dwóch dodatkowych pasów ruchu. - Zniesione zostanie ograniczenie i to nas niepokoi najbardziej. Samochody będą pędzić z prędkością dozwoloną na drogach ekspresowych. W teorii to 120 km/h, ale każdy wie, ile jeździ się „eską”. A im większa prędkość, tym większy hałas - mówi Artur Tulatycki, którego dom od drogi szybkiego ruchu oddziela zaledwie kilkadziesiąt metrów pola.
Na nieustanny szum „eski” narzeka większość mieszkańców osiedla domków przy ul. Zamoyskiego. - Z jednej strony rzeka, z drugiej pole... Tu jest prawie jak na wsi. Prawie, bo hałas słychać cały czas, a najgorzej jest gdy wieje zachodni wiatr. Wtedy jest dosłownie nie do zniesienia - mówi Bartek Plewa.
Szum rozpędzonych aut doskonale słychać też na osiedlu „wojskowych” bloków. - U nas jest nawet gorzej, bo jesteśmy bliżej drogi. Hałas potrafi dać się we znaki. Cały czas liczymy jednak, że będą te ekrany. W końcu teraz rozbudowują drogę, więc muszą to zrobić - mówi jedna z mieszkanek.
Zarządca drogi nie uwzględnił jednak montażu ekranów w ramach trwających prac na obwodnicy. Powód? Według prognoz poziom hałasu nie zostanie przekroczony.
Będzie za głośno?
- Nie mieliśmy podstaw do tego, aby ekrany akustyczne zostały ujęte w projekcie budowlanym. Przepisy jasno określają warunki uzasadniające budowę ekranów. Nie można ich budować na prośbę mieszkańców. Głównym kryterium jest poziom hałasu - mówi Anna Jakubowska z oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad w Zielonej Górze.
Mieszkańcy liczą jednak na to, że ekrany zostaną zamontowane. - Byliśmy wręcz pewni, że ekrany staną przed oddaniem drugiej nitki. Przecież to normalne w europejskich krajach. Zrobić drogę bez ekranów to jak wyremontować chodnik i nie zrobić podjazdów dla wózków - mówi Bartek Plewa. Dodaje, że nie zależy im na wielkich szpecących ścianach, ale choćby metrowych osłonach redukujących hałas.
Dyrekcja dróg sprawę hałasu, a właściwie jego natężenie, zbada. Ale - uwaga! - dopiero za dwa lata. - Rok po oddaniu drogi wykonana zostanie analiza, która zbada rzeczywisty poziom hałasu. Wtedy będzie wiadomo, czy trzeba podjąć działania w kierunku likwidacji nadmiernego hałasu, czy też nie - zapowiada Anna Jakubowska.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Ukraiński dowódca wściekły na swoich ludzi. Mówi o korupcji i zdradzie
- Intrygujące odkrycie na starożytnym cmentarzu. Do czego służyła ta komora? - WIDEO
- Abonament za media w 2024 roku: Co z użytkownikami radia w aucie? Poznaj opłaty
- Putin „czyści" resort obrony. Mówi się o wycieku tajemnic nuklearnych