Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

PO w regionie, nie liczy się z nikim i niczym. Lubuszanie ich rozliczą przy urnach

Robert Bagiński
Październikowe wybory, to również sąd na lubuską Platformą Obywatelską. Nie może być pewna dobrego wyniku w regionie, choć główni aktorzy mandat parlamentarny zapewne zdobędą. Gorzej, co po sobie zostawiają.

Spoglądając na kolejne skandale i afery, jakie towarzyszą rządom Platformy Obywatelskiej w Lubuskiem, aż trudno uwierzyć, że ta partia z różnymi koalicjantami, rządzi regionem już 15 lat. Odejście z Urzędu Marszałkowskiego Elżbiety Polak, to będzie koniec pewnej epoki. Żeby jednak zobaczyć skalę tego, co po sobie pozostawia, potrzebny jest polityczny odpływ całej formacji. Dopiero on odkryje skalę patologii i nieprawidłowości, które targały regionem przez cały okres rządów PO.

Interes partyjny, ponad publicznym

Jedną z większych bolączek, jest upartyjnienie administracji oraz marszałkowskich spółek. Działacze PO w województwie lubuskim, są pod tym względem niezwykle skuteczni. Aktywiści partii zajęli nie tylko dyrektorskie stanowiska w Urzędzie Marszałkowskim, ale również w zarządach i radach nadzorczych szpitali, jednostkach odpowiadających za wsparcie biznesu, czy nawet w Wojewódzkich Ośrodkach Ruchu Drogowego.

Upartyjnienie tych ostatnich zaowocowało jedną z największych afer, która jest kwintesencją PO w Lubuskiem tzw. aferą „praca za seks” w gorzowskim WORD.

Żeby dostać pracę, musiałam zapisać się do partii – to wyznanie domniemanej ofiary, Magdaleny Szypiórkowskiej. Jak potwierdziła w licznych wywiadach, samo przyjęcie jej do pracy w WORD w Gorzowie Wielkopolskim, było uzależnione od realizacji jednego warunku - zapisania się do PO.

Afera pokazała, jak przez cały okres rządów PO w regionie, podchodzono do wielu innych spraw. Nie chodzi o rozstrzyganie o winie lub jej braku, w stosunku do dyrektora WORD, który został oskarżony o mobbing i molestowanie. Kluczowe jest to, w jaki sposób próbowano ten problem „rozwiązać” i jak niezdrową jest sytuacja, gdy o podjęciu określonych działań decyduje lojalność wobec struktur partyjnych.

Przypomnijmy, poseł Krystyna Sibińska dowiedziała się o zarzutach Szypiórkowskiej 15 marca 2022 roku, obiecując jej wsparcie. 11 kwietnia, poinformowała o niej nadzorującego WORD wicemarszałka Marcina Jabłońskiego. Do gabinetu zarządu województwa, informacja o nieprawidłowościach wpłynęła 3 maja, a szef PO w regionie otrzymał informację 17 maja. Pierwsze publikacje na jej temat pojawiły się w czerwcu, ale marszałek Elżbieta Polak oświadczyła, że o wszystkim dowiedziała się dopiero 20 czerwca. Podobnie jak w przypadku wielu innych afer, jej „wyjaśnianie” rozpoczęło się od obniżania wiarygodności tych, którzy mieli czelność je upublicznić.

Tyle naszego, co zagarniemy

Lubuskie przypomina dzisiaj Polskę pod rządami premier Ewy Kopacz z 2015 roku. Po latach traktowania województwa jak kartel partyjno-biznesowy, który oplótł struktury wojewódzkie niczym ośmiornica, PO razem z koalicjantami, nie liczy się z interesem mieszkańców, opinią o regionie na zewnątrz, ale kieruje zasadą: tyle naszego i członków naszej partii, ile uda nam się w poszczególnych urzędach, spółkach oraz jednostkach samorządowych, wyszarpać.

Wraz z odejściem marszałek Polak, ta formacja pozostawia Urząd Marszałkowski, który jest podzielony na partyjne strefy wpływów – mówi Helena Hatka, kiedyś senator i wojewoda z ramienia PO, obecnie radna sejmiku w klubie PiS. – Polak pozostawia po sobie złe stosunki z rządem i rozdmuchane wydatki na promocję, co jednak nie przekłada się na lepszą rozpoznawalność regionu w kraju i za granicą – dodaje.

Marszałek Polak po tylu latach urzędowania zostawi nijaki obraz województwa. Wizje, które roztaczała przez wszystkie te lata, nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości - uważa Małgorzata Gośniowska-Kola, radna wojewódzka PiS oraz zastępca dyrektora generalnego KOWR.

Marszałek powinien współpracować, a nie konfliktować

Na taki obraz rządów PO i samej marszałek Polak w Lubuskiem, nie mały wpływ mają wywoływane przez nią konflikty. Co ważne, nie chodzi tylko o konflikty z obecnym rządem Zjednoczonej Prawicy, ale również z własnym środowiskiem.

Po tym, jak marszałkiem została w 2010 roku, w wyniku spisku i nielojalności wobec ówczesnego marszałka Jabłońskiego, u którego była wicemarszałkiem, nie należało się spodziewać współpracy z nowym wojewodą Jabłońskim, którym ten ostatni został w 2011 roku. Jeszcze gorzej współpraca wyglądała z następcą Jabłońskiego, który został wiceministrem w rządzie Tuska, Jerzym Ostrouchem. Mimo, że wszyscy oni byli z jednej formacji politycznej, charakter Polak nie pozwalał na współpracę.
Najlepiej było to widać przy okazji kolejnych kryzysów: w trakcie pandemii Covid-19, katastrofy ekologicznej na Odrze, albo ostatnio, podczas pożaru składowiska śmieci w Przylepie. Polak postępowała histerycznie i mało racjonalnie, ale z politycznym wyrachowaniem, ponieważ miała przyzwolenie partii.

Pożar w Przylepie pokazał coś jeszcze, co o PO w regionie mówi więcej, niż głośne afery. Prawda była taka, że nigdy nie doszłoby do powstania toksycznego składowiska w podzielonogórskiej miejscowości, gdyby zgody na jego powstanie nie wydał starosta z PO. Tu również, nadaktywność i ataki marszałek Polak oraz jej środowiska wobec wojewody Władysława Dajczaka, a szczególnie prezydenta Zielonej Góry, Janusza Kubickiego, pokazały, że nie chodzi o dobro społeczeństwa, ale polityczny teatr. Dla skrytykowania przedstawiciela rządu, a nawet członków rządu, działacze PO gotowi byli skłócać i dzielić, nie wyłączając z tego obrażania urzędników.

Ona jest przewodniczącą zarządu województwa, a nie jednoosobowym zarządem. Zarząd to ciało kolegialne i gdyby tak było, to nie byłoby tych wszystkich błędów z WORD-em czy rtęcią na Odrze – to ocena pierwszego marszałka województwa Andrzej Bocheński, który faktycznie przez 8 lat tworzył nowe województwo. Podkreśla, że marszałek województwa powinien z samorządowcami współpracować, a nie konkurować z nimi.

Po co te konflikty?

Konfliktów było dużo więcej.

Dla mnie, tak marszałek Polak, jak cała ta władza PO w ostatnich latach, kojarzy się z kilkoma dużymi konfliktami o charakterze społecznym – mówi Bogusław Motowidełko, radny wojewódzki i przewodniczący zielonogórskiej „Solidarności”. – Chodzi mi o próbę przeniesienia „Medyka” oraz zmian dotyczących „Medkolu”, ale też o konflikt w Ciborzu – wyjaśnia.

W przypadku „Medkolu”, zarząd województwa i osobiście Polak, przy wsparciu politycznego zaplecza PO, chcieli, aby placówka została przyłączona do Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze. Przeciwko byli pracownicy, setki mieszkańców oraz „Solidarność”. Pod naciskiem opinii publicznej, politycy odstąpili od tego pomysłu. Nie inaczej było z Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego „Medyk” w Zielonej Górze. Zarząd województwa chciał przenieść placówkę do Sulechowa. Zaprotestowali nauczyciele, rodzice oraz dyrektor, Jarosław Marcinkowski.

Zarząd województwa odwołał go ze stanowiska. Pomysł przeniesienia szkoły do Sulechowa upadł. Kilka dni temu Ewa Rawa, Lubuska Kurator Oświaty, wydała polecenie zarządowi województwa, by ten powołał w trybie natychmiastowym dyrektora zielonogórskiego „Medyka", ponieważ szkoła od ponad półtora roku była bez dyrektora, co uniemożliwia jej normalne funkcjonowanie. Dyrektorem ponownie został Jarosław Marcinkowski.

I tak samo jest z tymi konfliktami z wojewodą oraz prezydentem Zielonej Góry. To jest ciągła próba podważania wszystkiego co oni robią. Oni spierają się z nimi o wszystko. Te konflikty są wywoływane świadomie i nie służą społeczeństwu - puentuje radny Motowidełko.

Propaganda ponad wszystko

Obszarem, który działa pod rządami PO w Lubuskiem doskonale, jest promocja. Stworzona w Urzędzie Marszałkowskim za ogromne pieniądze machina propagandowa, w postaci Lubuskiego Centrum Informacyjnego i jego publikatorów, służy nie tylko do uprawiania propagandy sukcesu, ale również do szczucia na politycznych oponentów. Dzieje się tak nawet w biuletynie „Nasza Lubuska”, który z definicji, powinien tylko informować o pracach samorządu województwa, a w rzeczywistości, nie różni się niczym od partyjnych gazetek.

Na to, ale również na dziesiątki pikników, konferencji, kongresów oraz eventów, z budżetu województwa oraz środków unijnych, przeznaczane są miliony. Dość przypomnieć, że w dziale „promocja” budżetu województwa, zapisanych jest w tym roku ponad 40 mln zł. Sporo, zważywszy na fakt, że nie zarząd województwa nie zgodził się przekazać choćby jednej czwartej tej kwoty, na uporządkowanie pogorzeliska w Przylepie.

Arogancja

Najbardziej dojmujące jest to, że PO w regionie, nie liczy się z nikim i niczym. Działacze tej partii są tak pewni siebie, że pozwalają sobie nawet na groźby. Zrobił tak Sebastian Ciemnoczołowski, szef klubu tego ugrupowania w sejmiku wojewódzkim, który zagroził dziennikarzom Radia Zachód, że będą musieli wyprowadzić się z województwa lubuskiego. Zapowiedział także rozliczanie mediów porównując przyszłą akcję do procesu dekomunizacji. Ten styl, przepełniony butą i arogancją, twórczo rozwinęła rok temu marszałek Elżbieta Polak, domagając się w redakcji GL zmian personalnych.

Arogancja objawia się też w inny sposób. Lider partii w regionie, Waldemar Sługocki, w 2022 roku spowodował bardzo niebezpieczny wypadek. Jak zeznali świadkowie, na miejscu przyznał się do winy i przepraszał poszkodowanego. Jednak podczas składania zeznań, zasłaniał się niepamięcią. Prokuratura powołała biegłego, który miał ustalił przebieg zdarzenia, a jego ekspertyza nie pozostawiła wątpliwości, że wina była po stronie posła.

Innym przykładem arogancji jest dosyć częste mijanie się polityków PO z prawdą. Tak było tydzień temu podczas wywiadu, którego marszałek udzieliła Telewizji Gorzów. Chodziło o dodatkowe wsparcie finansowe w budowie hali sportowej. Polak oświadczyła, że prezydent Wójcicki nigdy nie występował o wsparcie. Było inaczej.

19 kwietnia wysłaliśmy pismo do pani marszałek – odpowiedział prezydent Wójcicki.

Można wymieniać bez końca

I można by tak wymieniać dłużej. Kiedy w Lubuskiem wykryto pierwszy w Polsce przypadek zakażonego Covid-19, a cały kraj szykował się do walki z pandemią, pod Urząd Marszałkowski zajechała laweta z nowiutkimi samochodami służbowymi dla członków zarządu. Już po pandemii, ci sami politycy przyznali sobie bardzo wysokie dodatki specjalne idące w kwoty rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych. Po drodze była jeszcze „rtęć w Odrze”, afera z Lubuskimi Bonami Wsparcia oraz w Wojewódzkim Urzędem Pracy i wiele innych. Każdy dzień przynosi nowe.

Zapytaliśmy marszałek Elżbietę Polak o to, co według niej było w ostatnich latach jej największym sukcesem, a także o jej ocenę afer i skandali z perspektywy już „prawie posła”. Niestety nie zdecydowała się udzielić odpowiedzi.

Odpowiadają inni.

Jej tzw. awans otwiera czas powrotu rzeczywistej samorządności w Lubuskiem. Skończy się szastanie publicznymi pieniędzmi na cele partyjno-polityczne – ocenia Marek Surmacz, były wiceminister i radny PiS.

Nie udało się jej doprowadzić do tego, aby Lubuskie rozwijało się w sposób zrównoważony. Szanse, które mieliśmy w ostatnich latach, nie zostały wykorzystane – podkreśla Helena Hatka.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska