MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Po tragedii w Grabkowie. Kto włożył noworodka do pieca?

Michał Szczęch [email protected]
Grabków, mała wieś, taka bez kościoła, bez szkoły, na uboczu. – Niczego już się nie wróci. Stało się, jak się stało...  – komentują mieszkańcy.
Grabków, mała wieś, taka bez kościoła, bez szkoły, na uboczu. – Niczego już się nie wróci. Stało się, jak się stało... – komentują mieszkańcy. Michał Szczęch
We wsi wołali na nią "Żaneta od bliźniaków", bo miała przecież dwie sześcioletnie córeczki. - Grzeczna i uśmiechnięta. Normalna dziewczyna - mówią mieszkańcy Grabkowa.

Była sobota, godzina 14. Siostrzenica wpadła z wizytą. Drzwi otworzyła 6-letnia kuzynka. Na podłodze leżała Żaneta, jej matka, w kałuży krwi, martwa. Obok martwy noworodek. Szczątki drugiego w piecu.

Z raportu prokuratury:

Ciało Żanety leżało w komórce. Może dorzucała do ognia, gdy zaczęły się skurcze i przedwczesny poród? A może dzieci urodziła w łazience? To dziś najbardziej prawdopodobna wersja wydarzeń makabrycznego poranka w Grabkowie. Odcięła pępowinę. W sąsiednim pomieszczeniu czekał rozgrzany piec...
Gdy Żaneta rodziła bliźniaki, w pokoju obok, a możliwe, że nawet w tym samym pomieszczeniu, były jej dwie sześcioletnie córeczki. Czy widziały matkę rodzącą jedno dziecko, później następne? Niewykluczone. Mogły też widzieć, jak matka wkłada noworodka do pieca.
Jedno niemowlę znaleziono niemal zwęglone, w kawałkach. Dziś trudno ustalić płeć. Drugie, dwuipółkilogramowa dziewczynka, leżało martwe przy ciele matki. Żaneta umarła z wyziębienia. W trakcie porodu straciła dużo krwi. Bezpośrednią przyczynę śmierci dzieci poznamy za miesiąc, po badaniach histopatologicznych.
Czy 33-letnia kobieta mogła zaplanować tak okrutną zbrodnię? Jeśli tak, to czy morderstwo można tłumaczyć biedą, trudnym życiem?

Dzieci

- Grzeczna i uśmiechnięta. Normalna dziewczyna - mówią mieszkańcy Grabkowa.
Uśmiechała się do sąsiadów, gdy odprowadzała dzieci rano na autobus, który wiózł je do przedszkola w Górzynie. Sama niekiedy czekała później na PKS do Lubska. Przed Bożym Narodzeniem wracała z Lubska z wypchanym plecakiem i dwiema torbami, żeby dzieci miały święta. Biegła na powrotny autobus do domu, bo chciała zawsze napalić w piecu, nim dzieci wrócą z przedszkola.
We wsi wołali na nią "Żaneta od bliźniaków", miała przecież dwie sześcioletnie dziewczynki.
- Niewielu się interesowało, jak ona sobie z tymi dziećmi radzi - przyznaje jeden z sąsiadów.
Żyła skromnie, ale czysto. Dzieci ubrane, nakarmione. Latem szła do lasu, by zarabiać na grzybach i na jagodach.
- Kartofle z nią w polu zbierałam - wspomina sąsiadka. Początek roku szkolnego, wrzesień. - Dzieciakom na książki i zeszyty było trzeba, to szła w pole. Ona wszystko dla dzieci robiła. Życie by za nie oddała...

Ojciec

Żaneta w polu powiedziała sąsiadce: Ojca moich dzieci we wrześniu do więzienia zabrali.
Konkubent do 2014 roku ma przebywać w Zakładzie Karnym w Lubsku za niezapłacenie grzywny i przestępstwo przeciwko zdrowiu.
- Wielki mi ojciec, kochał, ale kieliszek - twierdzi Małgorzata, mieszkanka Grabkowa. - Niedobry był, Żaneta sama narzekała na niego.
Konkubentowi już wcześniej ograniczono prawa rodzicielskie. Trwa postępowanie, by pozbawić go tych praw całkowicie. - To nie był związek z miłości - komentują mieszkańcy Grabkowa.
Ona - miejscowa od urodzenia. On - przyjezdny. Zamieszkali w niedużej dobudówce przy domu babci, która Żanetę wychowywała od dziecka. Kilka dni przed tragedią babcia trafiła do szpitala. W podwórzu stoi też drugi dom, w nim mieszkają wujostwo. Opodal kolejni krewni. Matka Żanety zmarła 29 lat temu, przy porodzie najmłodszego syna. Ojciec mieszka w sąsiedniej miejscowości. Chorowity. Ponoć wpadał od czasu do czasu.
- Ciężkie miała życie dziewczyna, choć skarżyła się rzadko - słychać komentarze w Grabkowie. - Pierwsze dziecko, przed laty, urodziła martwe. Jedno nieszczęście goniło w tym domu następne.
Pół roku temu przepędziła konkubenta. Została sama z dwójką sześcioletnich bliźniaczek.

Tajemnica

Ciążę Żaneta ukrywała przed całą wsią. Teraz zima, nosiła grubą kurtkę. Zresztą kobieta przy kości, miała spory brzuch, więc kto by się domyślał? O jej ciąży nie wiedziała rodzina, sąsiedzi, ośrodek pomocy społecznej. Czy wiedział którykolwiek lekarz? Sprawdza to prokuratura.
8 stycznia do Żanety przyjechała Alicja Skiert, pracownik socjalny OPS z Lubska. - Pani jest w ciąży? - zapytała. Że Żaneta zaprzeczyła, potwierdza raport sporządzony tuż po wizycie.
- Przecież nie mamy uprawnień, by zmusić jakąkolwiek kobietę do badań ginekologicznych - mówi dziś Roman Działa, kierownik Ośrodka Pomocy Społecznej w Lubsku.
Dlaczego Żaneta ukrywała ciążę? Bała się komentarzy typu: dwójkę ledwo jest w stanie wyżywić, to po co jej kolejne dziecko? A może od początku chciała urodzić i spalić, żeby nic się nie wydało?
Do Małgorzaty i Władysława - sąsiadów - przychodziła niekiedy na kawę, użalała się na swój los, ale o ciąży nie wspomniała ni słowem.
- Płakała, że o alimenty walczy i że każą czekać. Że krucho z pieniędzmi. Gdy we wrześniu szła na kartofle, opowiadała, że na książki dla dzieci brakuje. Chciała zapłacić za dwa tygodnie. Usłyszała, że nie poczekają.
- Jak to możliwe? - pytała Żaneta przy kawie, co wspominają dziś Władysław i Małgorzata. I żaliła się: - W Polsce pijaki przychodzą po pieniądze z opieki i zawsze dostaną. Ledwo od kasy odejdą, idą pod sklep. A kobiecie z dwójką małych dzieci tak ciężko. W opiece aluzje robią, żebym sobie pracę lepiej znalazła...
- Proponowali jej pracę - wspomina Małgorzata. - Ale kto miałby drzewa narąbać i przynieść? Kto miałby dzieciom gotować, jak ona z tymi dziećmi była przecież sama?!
Przed urodzeniem córeczek, sześć lat temu, Żaneta pracowała w tartaku. Poszła na macierzyński, wychowawczy. Przed trzema laty, gdy urlop się skończył, Żanetę z tartaku zwolnili.

Pieniądze

Grabków, mała wieś, bez kościoła, bez szkoły, na uboczu. Dokoła pola, las. W centrum przystanek, autobusów jak na lekarstwo. Na słupach wywieszki o błyskawicznych kredytach.
Żaneta żyła za grosze. Ostatnio do drzwi podobno pukali wierzyciele.
Z pomocy OPS regularnie korzystała od 2010 roku. Dostawała zasiłek okresowy (na dziś jest to blisko 320 zł miesięcznie), do tego zasiłek celowy na żywność (75 zł miesięcznie) i zasiłek celowy na dożywianie córek w przedszkolu. W OPS w Lubsku łączną pomoc miesięczną dla Żanety szacują na 550 zł.
- Pracownik socjalny u Żanety bywał w miarę regularnie. Myślę, że można mówić o okresach comiesięcznych - twierdzi kierownik OPS.
Dostawała też świadczenia rodzinne - 212 zł. Pod koniec ubiegłego roku wywalczyła alimenty na dzieci w łącznej wysokości 500 zł. Alimenty przyznane miała od roku 2007, a że żyła wcześniej z konkubentem, nie podawała go do sądu, choć na dom łożył niechętnie.
Łącznie na utrzymanie Żaneta - samotna matka z dwójką dzieci w przedszkolnym wieku - dostawała od końca ubiegłego roku ok. 1300 zł miesięcznie.

Dzieciobójczyni?
Czy można Żanetę wrzucić do jednego worka z matkami topiącymi dzieci w latrynach, duszącymi je w beczkach z kiszonką? Dobra - jak mówią ludzie - matka wsadziła swoje nowo narodzone dzieci do pieca. Z premedytacją? A może był to szok poporodowy? Tylko dlaczego w takim razie nikomu nie powiedziała wcześniej, że jest w ciąży? Czy to efekt depresji, obaw, że kolejnego dziecka nie będzie w stanie wyżywić? Alicja Skiert, pracownik socjalny, twierdzi, że przecież tłumaczyła Żanecie: Jeśli pani urodzi kolejne dziecko, będzie wsparcie ze strony OPS.
Nieudany związek, bieda, brak perspektyw na lepsze jutro... Rodzin z podobnymi problemami przybywa.
- Mamy ich przecież setki, tysiące - mówi Roman Działa.
Czy podobnych, makabrycznych historii też będzie coraz więcej?
Roman Działa: - My w ośrodku cały czas zadajemy sobie pytanie, dlaczego to się stało?

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska