Piętnasta edycja Morsa zaczęła się w piątek. Pierwszy etap na trasie Świętoszów - Żagań (24 kilometry) to nowość. - Na pewno Kwisa będzie rwąca i spodziewamy się wyższego poziomu wody niż zwykle - mówili przed startem organizatorzy spływu Sławomir Kaczanowski z zielonogórskiej Pliszki i Ryszard Dyrkacz z żagańskiego Szronu.
W sobotę, już po staremu została zaplanowana 19-kilometrowa trasa z Żagania do Gorzupi, a w niedzielę kolejne 19 kilometrów z Gorzupi do zapory w Krzywej.
To nie przelewki
W chwili startu, nad Kwisą panował optymizm. - Znam ten odcinek bardzo dobrze. Pierwszy raz trzeba będzie wyjść z wody i przenieść kajak w Łozach - powiedział żaganianin Mirosław Lelek, który zachwalał start w Świętoszowie, miejscowości jego zdaniem bardzo ciekawej.
Jako wyzwanie, spływ górską rzeka traktowali Elzbieta i Bogusław Strojkowie z Żar. - Tutaj wszystko może się zdarzyć - zaznaczali w piątek z wyraźnym respektem przed rzeką.
Po minach "starych" wodniaków było widać, że szykuje się niezła jazda. Starannie przygotowywał się do startu niezniszczalny tandem Aleksandra Bobowska i Grzegorz Koziołek z Żagania. Widać, że wielu już przeżyli, bo ich dwuosobowy kajak był cały w piachu.
- Na pewno to nie będą przelewki - komentował żaganianin Jarosław Rudnik, który podczas rozmowy z nami starannie przytwierdzał różne rzeczy do swojej łodzi.
Padł rekord
W ubiegłym roku R. Dyrkacz narzekał, że ubywa uczestników spływu. Podobno za dużo było wychodzenia z wody i przenoszenia kajaków. - Po zmianie trasy było inaczej. Nie zabrakło także wywrotek. Niektórzy doświadczyli bezpośredniego spotkania z woda nawet po dwa razy - opowiadał po przepłynięciu Kwisy żagański organizator spływu.
Jednocześnie był zadowolony, że nowy pomysł chwycił. - To widać po ilości chętnych, chyba jeszcze nigdy tylu nie było - dodał R. Dyrkacz.
W piątek na starcie w Świętoszowie stawiło się aż 70 kajakarzy, z różnych rejonów kraju. Przyjechali nawet ze Szczecina, Piły, czy Bydgoszczy.
Byli także dawni członkowie 1. Harcerskiej Drużyny Wodnej ze Szprotawy - Antoni Zabłocki, Robert Waryn, Tadeusz Bysiek i Witold Watras. - Po latach "odkurzyliśmy" nasze hobby. Ten wyjazd był nie mniej udany niż wcześniejsze na Odrze, Nysie i Obrze - komentowali szprotawianie.
- W tym roku byłem już na wodzie.. w sumie z pół miesiąca. Nie żałuje ani jednej minuty - podkreślił na koniec Aleksander Czerwonajcio z Żar.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?