MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pieniądze za urlop do kieszeni burmistrza

Beata Igielska
Niewykorzystany urlop burmistrza kosztował podatników ponad 8 tys. zł. Burmistrz wziął pieniądze, choć obiecywał, że tego nie zrobi.

Jeszcze podczas kampanii wyborczej burmistrz Arkadiusz Piotrowski zapewniał, że wykorzysta urlop zamiast brać za niego pieniądze. Tak się jednak nie stało. Za zaległe 20 dni Piotrowski zainkasował teraz 8.204 zł brutto. Decyzję o wypłacie ekwiwalentu sam sobie zatwierdził, gdyż pismo w tej sprawie skierował do pana… A. Piotrowskiego.

Mówi, że nie zdążył

W swoich decyzjach burmistrz nie widzi nic niestosownego. - Wypłata ekwiwalentu jest stosowaną w jednostkach samorządu terytorialnego praktyką, zgodną z prawem - napisał w odpowiedzi na pytania "GL", które zażyczył sobie na piśmie.
Burmistrz zapewnia, że chciał wykorzystać urlop, ale nie mógł z kilku powodów. Po pierwsze, długo przebywał na zwolnieniu lekarskim w… 2003 r. i dlatego urlop mu się skumulował. Po drugie, ostatnio długo chorował i urlopował jego zastępca Ryszard Szymański, więc burmistrz nie miał kiedy uregulować swoich urlopowych zaległości.

Wykorzystał lukę prawną

Swoją decyzję o pobraniu ekwiwalentu Piotrowski podparł opinią radcy prawnego Antoniego Bogdanowicza. "GL" dotarła do dokumentu. Wynika z niego, że burmistrz ma prawo do pieniędzy za niewykorzystany podczas kadencji urlop, jednak przepisy dopuszczają odstępstwo od tej zasady. Pracownik może wykorzystać zaległy urlop na podstawie nowej umowy o pracę. I on, i pracodawca muszą jednak wyrazić na to zgodę.
Za pracodawcę burmistrza uważa się przewodniczącego Rady Gminy. Stanisław Kretkiewicz twierdzi jednak, że burmistrz na temat ekwiwalentu w ogóle z nim nie rozmawiał.
O opinię w tej sprawie poprosiliśmy szefa gorzowskiego oddziału Państwowej Inspekcji Pracy Ireneusza Pawlika. - Ekwiwalent za ostatnie trzy lata burmistrz może pobrać po rozwiązaniu umowy o pracę. To luka prawna, jaką niektórzy wykorzystują dla własnych korzyści, jednak stosowanie takich praktyk jest nieetyczne. Mówi o tym artykuł 8. Kodeksu Pracy, który wyraźnie tego zabrania - twierdzi I. Pawlik.
Sprawą interesują się niektórzy radni. - To, że burmistrz sam do siebie pisze pisma i je zatwierdza, jest przerażające. Chodzi mu tylko o pieniądze - komentuje radny Stanisław Rucki i zapowiada, że nie zamierza tak zostawić sprawy.
Oburzenia nie kryją mieszkańcy. - To szczyt pazerności! Niech burmistrz sprawdzi w słowniku, co znaczy słowo etyka! - denerwuje się pan Dariusz (nazwisko do wiadomości redakcji).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska