MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pani Krysia sprzedaje pieczywo od dobrych 20 lat

Krzysztof Fedorowicz
- Chleb sprzedaje się też na kilogramy, ten liczy prawie metr długości! - mówi z uśmiechem Krystyna Szymkowiak
- Chleb sprzedaje się też na kilogramy, ten liczy prawie metr długości! - mówi z uśmiechem Krystyna Szymkowiak fot. Krzysztof Kubasiewicz
Niczym magnes przyciąga mieszkańców punkt piekarni Balcewicz przy ul. 1 Maja. I to nie tylko za sprawą wypieków!

- Ja tu przychodzę, bo jest miło. Wiem czego spodziewać się po chlebku i - co nie bez znaczenia w dzisiejszych czasach - po sprzedawcy. To niepozorny sklepik, ale bardzo miły, zakupy robię szybko i w dodatku w dobrej atmosferze. I zawsze za ladą jest ta sama miła pani - tłumaczy Ewa Kogut.

- Już powinnam być na emeryturze, ale bardzo lubię swoją pracę - przyznaje Krystyna Szymkowiak. - W ogóle jestem pozytywnie nastawiona do świata i lubię ludzi.

Panią Krystynę zna chyba cały Świebodzin. Sprzedaje chleb, bułki, ciasta i ciastka od dobrych 20 lat. I cały czas w jednej firmie! - Punkty były różne, ale od jakiegoś czasu osiadłam właśnie w tym sklepie, i jest dobrze - stwierdza ekspedientka. - To prawda, że ludzie kłaniają się, ale i ja rozpoznaję ich na ulicy. Natomiast, gdy wchodzą do sklepu już mniej więcej wiem po co sięgnąć. Wielu zawsze bierze to samo.

Iwona Balcewicz prowadzi firmę od 20 lat, natomiast jej ojciec szefował piekarni przez trzy dziesięciolecia. - Alojzy Szubert, ojciec pani Iwony to był twardy facet, trzymał dyscyplinę - wspomina pani Krystyna. - A pani Iwona jest wspaniałą szefową i doskonale radzi sobie z młodzieżą, przyjmuje na praktyki uczniów, wielu z nich zostaje w firmie.

- Pani Szymkowiak należy do pracowników o najdłuższym stażu - przyznaje I. Balcewicz, właścicielka piekarni. - To sklepowa starego chowu. Lojalna i zna się na fachu. Potrafi pracować z ludźmi, a to bardzo trudna umiejętność. Jak długo pozostanie w firmie? Oby jak najdłużej, wszystko zależy od jej zdrowia.

- Jakieś ciekawostki, które łączyłyby się z moją pracą? Np. za sprawą "Gazety Lubuskiej" mam nową koleżankę - uśmiecha się pani Krystyna. - Bo w "GL" ukazało się zdjęcie, na którym zostałam uwieczniona u boku pani, którą znałam tylko zza lady. Tak się złożyło, że akurat przeglądałyśmy zdjęcia, a dziennikarz widać uznał, iż znamy się dobrze.

Wielu klientów nie ogranicza się tu do zakupów. Ludzie przychodzą porozmawiać, zjeść na miejscu ciastko czy pączka. - A potem idą dalej - przyznaje ekspedientka i zaraz żartuje: - Ale na pewno przydałaby się kanapa!

- Kiedy weszły kasy fiskalne, chciałam zrezygnować z pracy. Bałam się tego urządzenia, myślałam, że sobie nie poradzę. Jedna moja koleżanka właśnie z tego powodu złożyła wymówienie. Mnie jednak pani Iwona zatrzymała, a ja z kasą sobie poradziłam.

- Przychodzę tu prawie codziennie po chleb i bułki, bo zawsze mogę liczyć na świeże pieczywo - cieszy się Alicja Konopka z pl. Jana Pawła II.

- A ja jestem ze względu na tę panią - oświadcza tajemniczo inna z klientek. Domyślamy się, że chodzi o miłą obsługę...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska