Szósta rano, pobudka. Pierwsze kroki pani Monika kieruje do kuchni. Nastawia czajnik. Ale nim zaparzy poranną kawę, sięgnie najpierw po papierosa. I zaciągnie się dymkiem. Stanie w oknie i pomyśli, że świat jest piękny. A potem zakaszle. -
Taki żywot prowadziłam przez ponad 20 lat! - mówi. - Dziennie paczka szła, a czasami więcej. Bywało, że przed śniadaniem wypalałam do kilku sztuk. Zaczął boleć żołądek, w ustach miałam popielniczkę. Próbowałam rzucić kilka razy, ale nigdy mi się nie udało. Wierzę, że teraz będzie inaczej.
Płytki wyciągają toksyny
Pani Monika (nazwiska nie poda, bo się wstydzi nałogu) zgłosiła się na terapię antynikotynową. O tym, że ponoć jest skuteczna dowiedziała się od znajomych. Zdumiało ją tylko jedno: że na zabieg trzeba przyjść ze swoim... papierosem. - Bo niedopałek podłączony do elektrod działa na zasadzie szczepionki przeciw nikotynowej - obrazowo wyjaśnia Szymon Woronko, internista.
Zabieg trwa 20 minut. Pacjent siada w fotelu, lekarz do głowy i czoła przystawia elektrody podłączone do aparatury, a do trzeciej wrzuca papierosa. Dłonie kładzie się na metalowe płytki, które "wyciągają" z organizmu toksyny.
- Z reguły wystarczy jeden zabieg i pacjent do papierosów już nie wraca. Ale zdarza się, że terapię trzeba powtórzyć, bo dokucza głód nikotynowy - dodaje Sz. Woronko.
Tak właśnie jest z panią Moniką, która wróciła po tygodniu. - Żeby się jeszcze bardziej wzmocnić - wyjaśnia. - Bo już nie palę, ale jeszcze czuję ten głód.
Rzuca dla żony i dla siebie
Terapia jest w Polsce nowością. Ale nie w Niemczech, gdzie po raz pierwszy zabieg ten 30 lat temu zastosował w leczeniu uzależnień lekarz Franz Morelli.
- Polega on na wygaszaniu falowo zapisanego w tkance nerwowej głodu nikotynowego - wyjaśnia Sz. Woronko, który przeszedł w Niemczech szkolenie i ściągnął do Zielonej Góry aparaturę. - Głód ustępuje bezterminowo. Co więcej: cały czas można przebywać w otoczeniu osób palących.
Potwierdza to pan Hanryk, nałogowiec od 30 lat. - Wypalałem po dwie paczki dziennie. I choć teraz nie palę, to nie przeszkadza mi, gdy palą inni.
- Dlaczego zdecydował się pan na rzucenie nałogu?
- Po pierwsze zdrowie zaczęło siadać, a po drugie finansowo już nie wytrzymywałem.
Pan Jacek z Chynowa palenie rzuca dla żony, która jest w ciąży. - Ale przede wszystkim dla siebie, bo chcę poczuć się lepiej - mówi.
Z terapii tej skorzystać nie mogą kobiety ciężarne i pacjenci z rozrusznikiem serca.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?