Wyrok jest jednak salomonowy. Co prawda sąd uznał błąd lekarzy, którzy nie podjęli leczenia i hospitalizacji pacjentki w ciężkim stanie, ale stwierdził jednocześnie, że popełnili ten błąd nieumyślnie. Dwaj lekarze mają zapłacić za to karę po 5 tys. zł na rzecz głogowskiego domu dziecka. Jednocześnie postępowanie wobec nich zostało umorzone na dwa lata tytułem próby.
- Być może wyrok wydaje się łagodny, ale trzeba popatrzeć z boku. Oskarżeni nie są odpowiedzialni za skutek, czyli za śmierć pacjentki - uzasadniała po ogłoszeniu wyroku sędzia Monika Gliniecka-Kaczmarek. - Zasadne będzie umorzenie postępowania, gdyż lekarze nie wywołali złego stanu pacjentki, tylko go pogłębili. Cele postępowania karnego zostaną osiągnięte pomimo odstąpienia od karania, a oskarżeni więcej takiego czynu nie popełnią.
Przypomnijmy, że był to proces Roberta Ch. i Stanisława J., którzy w marcu 2009 roku w izbie przyjęć w szpitalu przyjmowali 76-letnią Zofię Gruszczyńską. - Mama źle się poczuła i wezwałem pogotowie ratunkowe - opowiada jej syn Henryk Gruszczyński. Najpierw przyjechała zwykła karetka, ale lekarz wezwał erkę, bo stwierdził zawał. Erka zawiozła chorą do szpitala, a tam Robert Ch. ją zbadał, stwierdził zawał, podał jej leki i wypuścił do domu. Kobieta jednak coraz gorzej się czuła i rankiem następnego dnia poszła do przychodni. Lekarka rodzinna zrobiła jej badania i wezwała do niej pogotowie.
Scenariusz się powtórzył - tyle, że w szpitalu przyjął ją Stanisław J., podał leki i kazał wracać do domu. Henryk Gruszczyński zawiózł jeszcze mamę do lekarza rodzinnego. Ten zdziwił się, że nie przyjęto jej w takim stanie do szpitala i dał skierowanie do pulmonologa, bo skarżyła się na duszności. Wieczorem tego dnia Henryk Gruszczyński znów wezwał do matki pogotowie, ale nie zdążyło do niej dojechać, bo zmarła.
- Nie czuję satysfakcji po ogłoszeniu wyroku na lekarzy. Chodziło mi tylko o to, by powalczyć o sprawiedliwość i by uchronić ludzi przed takim działaniem lekarzy - powiedział Henryk Gruszczyński. Po jego zgłoszeniu prokuratura oskarżyła lekarzy o zaniedbania i niedopełnienie obowiązków.
W trakcie procesu była mowa o tym, że po śmierci Zofii Gruszczyńskiej w szpitalu zmieniono procedury postępowania na izbie przyjęć. Zapytaliśmy o to zastępcę dyrektora ds. leczniczych Marka Woźniaka. - Procedury u nas zawsze były i są, ale tu jest szpital, bywa ostro. Wiem, że biegli wypowiedzieli się, co lekarze powinni zrobić, a czego nie zrobili. Trzeba jednak pamiętać, że biegli nie są praktykami, bo w praktyce bywa różnie. My w szpitalu takim jak głogowski mamy swoje realia. Czasami chcielibyśmy zrobić najdroższe i najlepsze badania, ale się nie da. Na pewne rzeczy nas po prostu nie stać. Mamy ograniczone środki i trzeba też podejmować decyzje ekonomiczne.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?