O tym niecodziennym zdarzeniu poinformowała nas rok temu rodzina pacjenta szpitala w Świebodzinie. Jak opowiadała jedna z córek mężczyzny, 69-latek miał podejrzenie udaru mózgu (badania zostały wykonane po incydencie i potwierdziły, że pacjent miał rozległy udar mózgu), miał problemy z poruszaniem się i korzystał z balkonika. 12 marca 2023 roku, w godzinach wieczornych wyskoczył przez okno na oddziale neurologii.
Po tym, jak 69-latek wyskoczył przez okno, wylądował na dachu pobliskiej wiaty, przy której karetki wjeżdżają na teren szpitala. Mężczyzna nie miał siły wstać i leżał na dachu wiaty przez około dwie godziny. Personel szpitala nie mógł go znaleźć.
Policja pomagała w poszukiwaniach pacjenta
Jedna z córek 69-letniego pacjenta odebrała telefon od Komendy Powiatowej Policji w Świebodzinie. Usłyszała, że jej tata uciekł z oddziału. Personel szpitala szukał go, ale nie był w stanie go znaleźć i poprosił funkcjonariuszy policji o wsparcie. Rodzina również pojechała na miejsce, aby przeprowadzić poszukiwania na własną rękę. Przeszukany został każdy zakamarek wewnątrz szpitala. Nikt nie wiedział, że 69-latek leży na dachu wiaty i nie jest w stanie się ruszyć.
Córki mężczyzny chodziły wokół szpitala i nawoływały. W końcu usłyszeli cichy krzyk: "Tutaj jestem". Jak podaje rodzina, 69-latek leżał półprzytomny na dachu wiaty od wjazdu karetek.
- Otrzymaliśmy zgłoszenie, że pacjent oddalił się ze szpitala — relacjonował rzecznik prasowy KPP w Świebodzinie, aspirant Marcin Ruciński. - Na miejsce skierowano służby. Pacjent został ujawniony na dachu wiaty przy szpitalu. Na ziemię sprowadzili go policjanci oraz ratownik medyczny.
ZOBACZ TEŻ:
Jak 69-latek wymknął się ze szpitala?
Rodzinę zastanawiało, jak starszy mężczyzna, który miał problemy z poruszaniem, wymknął się ze szpitala. 69-latek leżał w pokoju nr 3. Musiał przejść cały oddział neurologiczny, minąć dyżurkę pielęgniarek, otworzyć okno i wyskoczyć.
- Chory pacjent miał omamy słuchowe i wizualne (udar plus obrzęk mózgu) - opowiadała córka mężczyzny. - Jakim cudem nikt z personelu go nie zauważył? Jak szybko mógł poruszać się niedołężny pacjent? Skoro personel przetrzepał cały szpital, to dlaczego nie zauważyli otwartego okna w pokoju na końcu korytarza? To, co się dzieje w świebodzińskim szpitalu przechodzi ludzkie pojęcie!
Pacjent był przekonany, że mamy 1954 rok
Dopytywaliśmy o tę niecodzienną sytuację w szpitalu w Świebodzinie rzecznika prasowego Grupy Nowy Szpital, która zarządza placówką.
- Pacjent lat 69 został przyjęty do oddziału z podejrzeniem udaru niedokrwiennego mózgu — mówił Piotr Połoński, rzecznik GNS. - Okresowo był w niepokoju, niekiedy w znacznym niepokoju; wymagał nadzoru pielęgniarskiego oraz leków uspokajających. Mógł chodzić w asyście.
Jak relacjonował rzecznik, 12 marca 2023 roku, ok. godz. 20.50 pielęgniarki zauważyły i zgłosiły lekarzowi dyżurnemu, że pacjenta nie ma na sali chorych. Inni pacjenci, którzy leżeli na tej samej sali, mówili, że 69-latek wyszedł do toalety.
Kilkukrotnie sprawdzono inne pomieszczenia, sale chorych i łazienki, ponadto sprawdzono teren całego szpitala, chodząc i nawołując pacjenta po imieniu i nazwisku — zaangażowany był personel oddziału i SOR.
- Z uwagi na brak efektu — o godzinie 21.30 szpital poinformował dyżurnego numeru 112 o zaistniałej sytuacji — mówił P. Połoński. - Jednocześnie w dalszym ciągu w miarę możliwości prowadzono poszukiwania we własnym zakresie.
Około godziny 22.15 zlokalizowano pacjenta na dachu podjazdu dla karetek, wydostał się tam przez okno nieużywanej sali oddziału. Pacjent zareagował na głos rodziny.
- Przy pomocy policji i personelu, pacjenta sprowadzono bezpiecznie do pomieszczenia. Mężczyznę przewieziono na salę intensywnego nadzoru neurologicznego, przebrano, zbadano, podłączono ogrzewany płyn. Pacjent nie odniósł żadnych obrażeń — wyjaśniał rzecznik prasowy GNS.
Jak to możliwe, że personel szpitala nie zauważył pacjenta, który powoli przechadzał się samodzielnie po oddziale?
- W momencie przemieszczenia się dyżurujące pielęgniarki były przy innych pacjentach — tłumaczył P. Połoński.
Pielęgniarki relacjonują, że pacjent nie wiedział, gdzie się znajduje. Podczas sprowadzania go z dachu wiaty, jedna z pielęgniarek zapytała 69-latka, dokąd wyszedł?
- Do kościoła - miał odpowiedzieć mężczyzna. Na pytanie: "Który mamy rok?", odpowiedział: 1954.
Rodzinę zastanawia również to, że okno, z którego skorzystał 69-latek zostało zamknięte. Pacjent nie był w stanie tego zrobić po tym, jak z niego wyskoczył.
- Prawdopodobnie podczas przeszukiwań jedna z pielęgniarek zamknęła to okno, nie podejrzewając w żaden sposób, że pacjent mógłby się wspiąć do tego okna — wyjaśniał rzecznik GNS. - Okno jest umieszczone wyżej niż zwykle. Do ściany przystawione jest łóżko, po którym pacjent wspiął się do okna. Od drugiej strony — dach wiaty nie jest dużo niżej niż światło okna.
Czy znacie podobne historie z lubuskich szpitali? Dajcie znać!
Superbohaterowie umyli okna w szpitalu Marciniaka:
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?