Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ostatni dzień Rafała Kurmańskiego (odc. 23)

Redakcja
Rafał Kurmański był jednym z największych talentów zielonogórskiego żużla
Rafał Kurmański był jednym z największych talentów zielonogórskiego żużla Tomasz Gawałkiewicz
W maju minęło dziewięć lat od śmierci Rafała Kurmańskiego. Jednego z najzdolniejszych żużlowców młodego pokolenia, któremu wróżono wielką karierę. Stał dopiero na początku drogi, jeszcze wszystko było przed nim... Prezentujemy książkę Rafała Owczarka ,,I nie ma mnie" w której autor usiłuje odtworzyć ostatni dzień żużlowca i zrozumieć dlaczego tak się stało?

Była już prawie 1.00 w nocy .Wstał i powoli powlókł się na przystanek taksówek przy placu Powstańców Wielkopolskich. Wiedział, jak to zrobi. Miał plan. Nie wiedział tylko gdzie.
Stało kilka taryf i czekało na spóźnionych gości. Wybrał granatowego volkswagena passata.

- Panie kierowco, pojedziemy na CPN - powiedział.

- Na który? - zapytał taryfiarz.

- Czy ja wiem? Może na Shella? - odparł.

- Bliżej mamy AB.

- Dobra może być AB.

Z placu Powstańców Wielkopolskich na stację przy Moniuszki jest kawałeczek. Taksówkarz, który od razu go poznał, musiał oczywiście zapytać:

- Jak jutro będzie?

Co miał mówić, że już bez niego? - Dobrze, jak zawsze.

- Ile punktów pan zdobędzie?

- Najwięcej, jak się da. Tak mówił zawsze, kiedy nie wiedział, jak odpowiedzieć.

Na stacji były już pustki. Kupił linkę holowniczą i zapłacił. Z głośnika leciała piosenka Perfektu. Akurat "Objazdowe nieme kino". Jedna z jego ulubionych! Zawsze wywoływała w nim dreszcze.

"Nie pytaj mnie, wiem tyle, co i ty
poganiam dzień i nie śni mi się nic,
już siebie znam, znam z bliska słowo lęk,
wiem, że ja sam chcę dać oszukać się"
- śpiewał Grzegorz Markowski.

Przywarł twarzą do szyby. Zwykła majowa noc. Gdzieś szła wracająca z imprezy para, ktoś podjechał zatankować, inny wpadł na stację po jeszcze jedną połówkę. Wszyscy gdzieś wracają, mają jakieś perspektywy, pomysły, wiedzą, co dalej. On nie. On już zdecydował. I nie ma odwrotu. Przypomniał sobie, jak kiedyś prosił Lizkę, że jeśli umrze pierwszy, to na pogrzebie dopilnuje, żeby puścili "Objazdowe nieme kino". "Ciekawe, czy dotrzyma słowa?" - pomyślał. I słuchał dalej:

"Piekący ból rozwierca każdą myśl,
ja będę zdrów z pewnością, lecz nie dziś,
skurczony świat, nie większy niż ta pięść
na piersiach siadł i oddech mi się rwie,
zamykam strach na niewidzialny klucz
i moja twarz jest niewidzialna już,
gdy wchodzę w tłum, pułapka szczerzy kły
i z ust do ust nie frunie żaden krzyk,
śmiertelny mur skutecznie dzieli nas,
ja mam swój mózg, ty też swój rozum masz.
Nie pytaj mnie, wiem tyle, co i ty,
poganiam dzień i nie śni mi się nic,
zostańmy tak, ja tutaj, a ty tam,
tak długo jak to nieme kino trwa.
Nie proście nas, by wam do tańca grać,
już czas, już czas myć zęby i iść spać".

Znał każde słowo tej piosenki. Wiele razy śpiewał ją w myślach. Wiele razy słuchał. To o nim i o tym, co się z nim dzieje...

Wyrwał się z letargu. "No dobra, rozmarzyłem się" - pomyślał. Wrócił do taksówki.

- Gdzie jedziemy? - zapytał taryfiarz.

- Na przystanek autobusowy koło stadionu - powiedział.

Postanowił, że zrobi "to" koło stadionu. Bo gdzie? W69! Tam siedział najdłużej, tam przeżył wspaniałe chwile, tam mu chyba było najlepiej. Przez chwilę zamierzał wejść na stadion, ale pomyślał, że facet, który pilnuje go w nocy, narobi szumu. Dał sobie spokój.

Kiedy byli koło Polskiej Wełny, zobaczył reklamę hotelu Qubus.

- Jak pan sądzi, są tam wolne miejsca? - zapytał.

- Pewnie tak, ale to dość drogi hotel - odpowiedział taksówkarz.

- Nie ma sprawy. Jedziemy tam.

Byli już na Wrocławskiej, więc zawrócili. Podjechali. Poszedł do recepcji. Były wolne pokoje. Wrócił do taryfy.

- Mam prośbę - powiedział. - Niech pan da mi jakąś reklamówkę, żeby nie było widać, że wnoszę wódkę. Kierowca poszukał i znalazł. Rafał zapłacił za kurs 20 złotych.

Taksówkarze to ludzie, którzy niejedno widzieli. Kurs na stację, potem stadion, wreszcie hotel... Ten z passata coś zaczął podejrzewać.

- Ma pan jakiś problem, panie Rafale? - zapytał.

- Tak, mam - odpowiedział. - Nikt mnie nie rozumie. Wszyscy się na mnie uwzięli. Jakby tego było mało, dziś policja zabrała mi prawo jazdy - już prawie krzyczał.

- Mogę jakoś pomóc?

- Nie, dzięki, poradzę sobie.

Dopiero teraz zobaczył, że ciągle ma w ręku ten cholerny policyjny dokument o zabraniu mu prawa jazdy. Taksówkarz pożegnał się. Rafał wszedł do recepcji. Była już niedziela, prawie pierwsza w nocy.

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska