MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ośno Lubuskie: Kupiona magisterka w sądzie

Beata Bielecka 95 758 07 61 [email protected]
Archiwum / Piotr Jędzura
- Miała zajmować się usuwaniem patologii w gminie, a sama stworzyła największą - napisał internauta pod naszym tekstem o tym, że Maria P. , już dziś była kierowniczka Ośrodka Pomocy Społecznej, przyznała się prokuraturze, że kupiła swoją pracę.

Przeczytaj też: Ośno: Szefowa OPS przyznała się do plagiatu

Gorzowska okręgówka złożyła pod koniec czerwca wniosek do sądu o skazanie Marii P. bez rozprawy. Jak powiedział nam jej rzecznik Dariusz Domarecki chce dla kobiety kary sześciu miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata i 1.500 zł grzywny za przywłaszczenie autorstwa pracy magisterskiej i wyłudzenie dyplomu ukończenia studiów. Przypomnijmy. To my ujawniliśmy latem ub. roku, treść internetowej korespondencji między pracownicą OPS Kamilą W., a firmą, która zarabia na pisaniu prac na zamówienie.

W załącznikach była cała magisterka Marii P. Gdy poprosiliśmy o wyjaśnienie ówczesną szefową OPS, zapewniała, że napisała magisterkę sama i nie ma pojęcia jak mogła trafić do skrzynki jej podwładnej. Światło na całą sprawę rzuciła nam Katarzyna Pasternak, która straciła posadę w OPS, krótko po tym, jak w ośrodku jako stażystkę zatrudniono Kamilę W.

- Trzeba było zwolnić dla niej etat więc mnie wyrzucono - mówiła. Mimo to przez długi czas ukrywała maile, na które natknęła się przypadkiem, a które świadczyły o tym, że jej szefowa swojej pracy sama nie napisała. Zrobiła to dopiero wtedy, gdy Maria P. niesłusznie oskarżyła ją o nakłanianie podopiecznej ośrodka do aborcji (sąd uniewinnił K. Pasternak).

Dla szefowej OPS skierowanie sprawy do prokuratury było wystarczającym powodem, żeby zwolnić K. Pasternak zanim zapadł wyrok. Wtedy szala goryczy się przechyliła i kobieta przyniosła nam maile z magisterką kierowniczki. Kamila W., która kupiła dla niej tę pracę, też usłyszała zarzut - pomocnictwa w przestępstwie. Prokuratura złożyła jednak do sądu wniosek o warunkowe umorzenie postępowania na okres próby dwóch lat.

- Nie ma wątpliwości, co do jej winy, ale nie jest ona tak znacząca jak Marii P. - tłumaczył Domarecki. - W takim przypadku sąd może stwierdzić winę, ale nie wymierzyć kary, i w zamian za to orzec świadczenie na cel społeczny w kwocie 500 zł - mówił. Opowiadał też, że w toku śledztwa wyszło na jaw, że Kamila W. także nie napisała sama całej swojej pracy licencjackiej.

Co w tej sprawie zamierza zrobić Uniwersytet Szczeciński, gdzie kilka lat temu Maria P. obroniła magisterkę? Rzeczniczka uczelni Julia Poświatowska powiedziała nam, że prokuratura poinformowała już uniwersytet, że skierowała właśnie sprawę do sądu. - Żeby uczelnia mogła podjąć jakiekolwiek dalsze kroki zgodne z ustawą o szkolnictwie wyższym niezbędny jest wyrok. Dopiero na jego podstawie można odebrać tytuł absolwentowi, którego praca została napisana przez osobę trzecią lub z wykorzystaniem cudzych tekstów - wytłumaczyła.

Dodała też, że wewnętrzne postępowanie wyjaśniające, które zostało wszczęte latem ub. roku, po ukazaniu się naszego artykułu ("GL" z 18/19 czerwca "Kasa zrobi z ciebie magistra") nie rozstrzygnęło ostatecznie kwestii tego, kto jest autorem pracy Marii P. - Nie dysponowaliśmy takimi narzędziami jak prokuratura - stwierdziła rzeczniczka.

Dodała, że jest to pierwszy taki przypadek na tej uczelni. - Korzystamy z systemu antyplagiat i sprawdzamy w nim wszystkie prace, ale w sytuacji gdy chodzi o napisanie jej przez osobę trzecią program tego nie wyłapie - tłumaczyła. Próbowaliśmy skontaktować się z Marią P., ale nie pracuje już w OPS, a z informacji TP wynika, że nie ma też telefonu.
Mieszkańcy Ośna żywo dyskutują o tym, co się stało. Także na naszym forum.
Ariel napisał: Jeżeli ktoś kradnie (a plagiat jest kradzieżą nie mniejszą niż kradzież samochodu), należy go ukarać. Nie może być tak, że jedna osoba uczciwie zdobywa wyższe wykształcenie i często pozostaje bezrobotna, mimo posiadanych kompetencji, a inna osoba kupuje pracę i piastuje bardzo odpowiedzialne i wymagające uczciwości stanowisko.
Zgodziła się z nim Nadia. I dodała, że "szkoda tylko, że wszystkie przypadki nie są wychwytywane".
Od rzecznika gorzowskiej prokuratury wiemy, że śledczy wzięli pod lupę firmę, w której "pracuje" autor pracy Marii P. - Wyłączyliśmy ten wątek do odrębnego postępowania, bo sprawa dotyczy całej Polski i trzeba przesłuchać bardzo dużo osób - mówił Domarecki.

Przypomniał też, że prokuratura podobną sprawą już raz się zajmowała. Chodziło o profesora gorzowskiej Akademii Wychowania Fizycznego, który napisał doktorat pracownicy uniwersytetu lubelskiego. Zapłacił za nią, 25 tys. zł, przyjaciel kobiety w formie rat za samochód profesora. Profesor został skazany rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata oraz zakaz wykonywania zawodu nauczyciela akademickiego przez rok, a kobieta straciła stopień i też poniosła karę. Sąd skazał ją na 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 3 lata.

Baza firm z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska