Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ordynatorka ma wrócić do pracy

Dorota Nyk
Wiesława Dec wyszła z sali sadowej i od razu wysłała SMS - y do pielęgniarek, żeby je zawiadomić o zwycięstwie.
Wiesława Dec wyszła z sali sadowej i od razu wysłała SMS - y do pielęgniarek, żeby je zawiadomić o zwycięstwie. fot. Dorota Nyk
Była ordynatorka intensywnej terapii Wiesława Dec wygrała wczoraj w sądzie sprawę z dyrektorem szpitala. Sędzia suchej nitki nie zostawiła na szpitalu i na dyrektorze. Zapowiedziała złożenie doniesienia do prokuratury.

- Tylko jedno słowo napiszę pielęgniarkom. Że wygrałyśmy - mówiła zaraz po wyjściu z sali sądowej rozradowana Wiesława Dec. - Wygrałyśmy w całej rozciągłości. Jestem szczęśliwa jak chyba jeszcze nigdy w życiu. Mam nadzieję, że wrócę do szpitala i uda mi się odbudować to, co zostało zniszczone.

A zostało zniszczone - jak się okazało na sali sądowej - wiele. Sędzia Jadwiga Kawalec - Walorska była zaskoczona tym, co się dzieje w głogowskim szpitalu. Użyła bardzo mocnych słow. - Nie życzę nikomu, żeby trafił do tego szpitala - powiedziała. - Ten materiał dowodowy pokazał, że strona pozwana nie dba o dobro pacjenta, mimo że do tego została powołana. Górę wzięła czyjaś urażona ambicja.

Przypomnijmy, że pełniąca obowiązki ordynatora doktor Dec została zwolniona z pracy w szpitalu w kwietniu zeszłego roku. Dyrektor podał dwa powody. Oba sąd uznał za całkowicie bezzasadne.

- Jedną z przyczyn było opuszczenie miejsca pracy bez zgody przełożonego. Tymczasem 15 marca powódka w ogóle nie była w pracy, nie mogła jej więc opuścić - uzasadniał decyzję sąd. - Pojechała szkolić lekarzy w Dolnośląskiej Izbie Lekarskiej. Próbowała o tym zawiadomić dyrektora, dzwoniła do niego, ale był zajęty. Poza tym nie wyznaczyła sobie dyżuru w grafiku i wpisała się do książki wyjść, zapisując, że nie będzie jej z powodów osobistych, ale jedzie szkolić w DIL i odrobi nieobecność. Trzeba więc uznać, że była to nieobecność usprawiedliwiona. Poza tym przepisy mówią, że obowiązkiem pracodawcy jest zwolnić lekarza na takie szkolenie.

Drugim powodem było zwrócenie się bez zgody dyrektora Tadeusza Tofela z pytaniem do Narodowego Funduszu Zdrowia w sprawie liczby pielęgniarek, które powinny pracować na oddziale. Sąd w tym wypadku także uznał, że nie jest to żaden powód do zwolnienia z pracy. - jako ordynator i lekarz miała prawo o to pytać, nie przekroczyła żadnych norm - mówiła sędzia. - Dyrektor nie mógł jej tego ograniczać.

Jest jeszcze trzeci powód, dla którego nie można było zwolnić W. Dec: była szefową związku anestezjologów, czyli osobą z która pracodawca bez zgody zakładowej organizacji nie może rozwiązać stosunku pracy.

Sąd w podsumowaniu podkreślał, że W. Dec według świadków była bardzo zaangażowana w swoją pracę, a oddział miał akredytację do prowadzenia szkoleń specjalistycznych i miał drugi stopień referencyjności. Oba te przywileje przepadły po jej zwolnieniu.

Wyrok był więc pełnym zwycięstwem lekarki. Została przywrócona do pracy w szpitalu na dotychczasowe stanowisko. Sąd zasądził też od ZOZ na jej korzyść zwrot kosztów postępowania sądowego - 6.658 zł.

Dyrektora Tadeusza Tofela nie było wczoraj w sądzie, nie mogliśmy go więc zapytać, czy odwoła się od wyroku. - To od niego to zależy - powiedział nam wicestarosta Grzegorz Aryż.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska